REKLAMA
TYDZIEŃ Z KRYPTO

Sprawa zabójstwa Jarosława Ziętary. Sąd uchylił wyrok uniewinniający

2025-12-02 08:52, akt.2025-12-02 11:17
publikacja
2025-12-02 08:52
aktualizacja
2025-12-02 11:17

Proces w sprawie pomocnictwa w zabójstwie Jarosława Ziętary będzie się toczył od początku. Sąd Apelacyjny w Poznaniu uchylił we wtorek wyrok sądu I instancji uniewinniający dwóch oskarżonych w tej sprawie: Mirosława R. ps. Ryba i Dariusza L. ps. Lala.

Sprawa zabójstwa Jarosława Ziętary. Sąd uchylił wyrok uniewinniający
Sprawa zabójstwa Jarosława Ziętary. Sąd uchylił wyrok uniewinniający
fot. Daniel Dmitriew / / FORUM

Wyrok wydany we wtorek przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu jest prawomocny. Decyzja sądu oznacza, że sprawę ponownie rozpozna poznański sąd okręgowy.

W uzasadnieniu wtorkowego wyroku sędzia Maciej Świergosz podkreślił, że „dla sądu apelacyjnego, w tym składzie, ten materiał jest już dzisiaj wystarczający do skazania”. Sędzia zaznaczył jednocześnie, że sąd I instancji, który ponownie będzie rozpoznawał sprawę, musi dokonać własnej, niezależnej oceny materiału dowodowego i ma w tym zakresie zachowaną w pełni autonomię orzeczniczą. Sędzia zaznaczył, że wskazania sądu odwoławczego mogą dotyczyć wyłącznie „dowodów i innych czynności, które powinny być przeprowadzone lub okoliczności, które należy wyjaśnić. Nie mogą natomiast dotyczyć sposobu oceny poszczególnych dowodów (…). Sąd Apelacyjny nie może nakazać sądowi okręgowemu, jakiej treści ma wydać wyrok”.

W uzasadnieniu orzeczenia sędzia Świergosz podkreślił, że w ocenie sądu odwoławczego „oczywistym jest, że 1 września 1992 roku Jarosław Ziętara został uprowadzony, a następnie »zginął, bo był dziennikarzem«”. Sędzia przypomniał, że ten cytat pochodzi z symbolicznego nagrobka Ziętary na bydgoskim cmentarzu, a także umieszczony jest na tablicy pamiątkowej znajdującej się w Poznaniu przy ul. Kolejowej 49, na domu, w którym mieszkał Ziętara. Sędzia wskazał, że cytat ten „idealnie wskazuje na motyw działania sprawców tych czynów”.

Sędzia przypomniał, że akt oskarżenia w tej sprawie dotyczy jedynie uprowadzenia, pozbawienia wolności i pomocnictwa w zabójstwie, czyli jedynie fragmentu całej sprawy dotyczącej Jarosława Ziętary. Wskazał również, że brak zwłok ofiary nie jest przeszkodą do stwierdzenia, że zabójstwo miało miejsce.

- Dzisiaj wydaje nam się to nieprawdopodobne, by w całkiem sporym mieście, w środku Europy, zaginął bez śladu młody dziennikarz i nie wywołuje to realnych działań organów ścigania. Zniknięcie Jarosława Ziętary było wręcz bagatelizowane. Niewątpliwie początki postępowania w sprawie były ograniczone jedynie do dwóch wątków i to niemających charakteru przestępstwa, a to jest po pierwsze samobójstwa i po drugie wyjazdu do znajomej w Londynie. Okres ten z punktu widzenia postępowania karnego należy ocenić za w pełni stracony. Zaniechania te z pewnością utrudniły, ale nie uniemożliwiły dojście do prawdy – podkreślił sędzia.

Dodał, że najlepszym podsumowaniem tego okresu są słowa jednego ze świadków w sprawie, Anny D., która w jednym z wywiadów powiedziała: „nie ma zbrodni doskonałych, są tylko niewłaściwie prowadzone postępowania”. Sędzia zaznaczył, że „te słowa padły 33 lata od zniknięcia Jarosława Ziętary; są niewątpliwie przykre, ale niestety bardzo prawdziwe”. Dodał, że „jakość tego początkowego etapu śledztwa można też ocenić przez pryzmat zeznań ówczesnego komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu, który przyznał, że na 406 podległych mu funkcjonariuszy mógł ufać jedynie czterem osobom”.

- Oczywiście pewnych tropów niestety nie da się już dzisiaj odzyskać. Nie zabezpieczono choćby szeregu śladów, czy to daktyloskopijnych, zapachowych, biologicznych, które dzisiaj z pewnością ułatwiłyby rozpoznanie tej sprawy. Nie ujawniono z pewnością też wielu źródeł dowodowych i nie przesłuchano osób, które mogły mieć wiedzę na temat zdarzenia, a dzisiaj już nie żyją. Oczywistym jest, że wieloletni upływ czasu spowodował, że przesłuchani przez sąd okręgowy świadkowie mieli też problemy z odtwarzaniem faktów sprzed wielu, wielu lat. Jest to rzecz jasna, normalny proces zapominania. Czytając akta sprawy można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z zupełnie inną epoką, innym krajem. Tak odmienne są realia 1992 roku, oceniane z perspektywy prawie 400 miesięcy – powiedział sędzia.

Sędzia wskazał, że „niewątpliwie do wyjaśnienia sprawy nie przyczyniły się też liczne fałszywe, czasami wręcz bardzo abstrakcyjne tropy co do losów Jarosława Ziętary, jak na przykład sugestie o wyjeździe do Australii, czy też o podjęciu służby pod przykryciem, dla wywiadu, poza granicami kraju”.

- W tym zakresie nie można też pomijać, niestety mówię to z przykrością, nielojalności służb specjalnych, które przez wiele lat, aż do 10 czerwca 2011 roku, skrywały fakty i przeczyły jakimkolwiek związkom z osobą zaginionego dziennikarza. Do dzisiaj nawet Sąd Apelacyjny w Poznaniu nie ma stuprocentowej pewności, że wszystkie materiały wytworzone przez ówczesny UOP dotyczące redaktora Ziętary zostały nam udostępnione. Jeżeli w zasobach archiwalnych znajdują się jakiekolwiek dane na ten temat, to państwo polskie winno zrobić wszystko, żeby materiał ten mógł pomóc wyjaśnić sprawę. I to niezależnie od tego, czy Jarosław Ziętara miał, czy też nie, jakiekolwiek nieformalne związki z Urzędem Ochrony Państwa – powiedział sędzia.

Dodał, że „bez znaczenia w tym zakresie powinien być też fakt, że co najmniej dwóch jego kolegów ze studiów zajmowało lub zajmuje wysokie albo nawet najwyższe stanowiska w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego”.

Sędzia, mówiąc o nowych dowodach, jakie pojawiły się w sprawie, w tym m.in. zeznaniach dziennikarki Anny D., zaznaczył, że „gdyby nie determinacja rodziny Jarosława Ziętary, a szczególnie jego ojca Edmunda, ciężka praca jego przyjaciół i kolegów szukających dowodów, z pewnością dzisiejszego procesu i wyroku by nie było”.

Sędzia odniósł się w uzasadnieniu też szczegółowo do zeznań kluczowych świadków w sprawie. Wskazał w tym miejscu m.in. na zeznania kobiety, która zdaniem sądu okręgowego „zapewniła alibi oskarżonemu R.”. W ocenie sądu odwoławczego, sąd I instancji „nie wykonał w tym zakresie żadnej analizy czasowej przestrzennej” dotyczącej choćby ówczesnych realiów ulicy, z której porwany został Ziętara, natężenia ruchu w tamtym czasie. Sąd wskazał, że świadek podała, że oskarżony R. odprowadzał syna na rozpoczęcie roku szkolnego na godz. 8.00, ale – jak mówił sędzia – biorąc pod uwagę np. wspomniane okoliczności - „na ulicy Kolejowej oskarżony mógł znaleźć się dalece przed godziną 8.40, kiedy to Jarosław Ziętara wychodził do pracy”.

- Sąd okręgowy nie poddał też odpowiednio wnikliwej analizie pierwszych wyjaśnień oskarżonego Dariusza L. z 25 listopada 2014 roku, z których wynika, niezrozumiała dla sądu apelacyjnego, „obawa przed ujawnieniem faktów dotyczących losów Jarosława Ziętary”. Oskarżony w tym zakresie odwoływał się do przypadków śmierci, które uznawał za dziwne - Dariusza L., Romana K. czy też Wojciecha W., „być może Wiatrak zginął, bo wiedział co stało się z Ziętarą”. Zadziwiające to stwierdzenia w ustach osoby, która ponoć nie ma żadnej wiedzy i związku z porwaniem i śmiercią pokrzywdzonego – wskazał sędzia.

Dodał, że nie sposób też pominąć, że istotni w sprawie świadkowie to z jednej strony byli funkcjonariusze MO, SB, policji, a z drugiej strony pospolici przestępcy, skazani nawet na długoterminowe kary pozbawienia wolności.

- Na rozprawie w ub. poniedziałek pan Jacek Ziętara (brat Jarosława Ziętary - PAP) użył bardzo dobrego porównania, że dowody są jak rozbite kawałki szklanki. Parafrazując jego słowa można powiedzieć, że każdy z tych odłamków sąd okręgowy badał bez powiązania z innymi, nie próbując ich na nowo posklejać w spójną całość. Grzechem pierworodnym sądu I instancji była niewątpliwie ocena motywu, jakim mieli się kierować sprawcy przestępstwa na szkodę Jarosława Ziętary. Jest ona oparta na błędnym założeniu, że pokrzywdzony był de facto młodym, zdolnym, ale początkującym dziennikarzem, który niczego wielkiego jeszcze w swoim fachu nie dokonał. W jego artykułach nie było bowiem odniesień czy to do Aleksandra G., czy też Elektromisu – mówił sędzia.

Wskazał, że „analiza jego dziennikarskiej twórczości doprowadziła sąd okręgowy do wniosku, że w publikacjach tych nie było niczego za co warto byłoby go zabić”. - Jest to jednak błąd logiczny, albowiem należy w pełni zgodzić się z kolei z prokuratorem, że z punktu widzenia sprawców nieistotna była jego zawodowa przeszłość, ale to nad czym Jarosław Ziętara pracował i co mógł dopiero opublikować w przyszłości. To stanowiło bowiem zagrożenie dla mocodawców, sprawców tego przestępstwa – zaznaczył sędzia.

Mirosław R. ps. Ryba i Dariusz L. ps. Lala byli w pierwszej połowie lat 90. pracownikami poznańskiego holdingu Elektromis, którego działalnością interesował się Ziętara. Według ustaleń prokuratury, we wrześniu 1992 roku, oskarżeni - wraz z inną, nieżyjącą już osobą - podali się za funkcjonariuszy policji i podstępnie doprowadzili do tego, że Ziętara wszedł do samochodu przypominającego radiowóz policyjny. Następnie przekazali dziennikarza osobom, które go zabiły, dokonały zniszczenia zwłok i ukryły szczątki. Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Proces Mirosława R. i Dariusza L. oskarżonych o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie Ziętary toczył się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu od stycznia 2019 r. W październiku 2022 roku sąd nieprawomocnie uniewinnił oskarżonych. Apelację od tego wyroku skierował do sądu II instancji prokurator, domagając się uchylenia orzeczenia i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania przez poznański sąd okręgowy.

Jarosław Ziętara urodził się w 1968 roku w Bydgoszczy. Był absolwentem UAM. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z „Gazetą Wyborczą”, „Kurierem Codziennym”, tygodnikiem „Wprost” i „Gazetą Poznańską”. Ziętara zajmował się m.in. tematyką tzw. poznańskiej szarej strefy. Z tego powodu – jak wynika z ustaleń prokuratury - miał zostać uprowadzony i zabity. Ostatni raz Ziętarę widziano 1 września 1992 r. Rano wyszedł do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji „Gazety Poznańskiej”. W 1999 r. Ziętara został uznany za zmarłego. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono.

Anna Jowsa (PAP)

ajw/ agz/ js/

Źródło:PAP
Tematy
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Advertisement

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane: O tym mówią ludzie

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki