Bezrobocie rejestrowe spada, ale to wcale nie oznacza, że zatrudnienie rośnie proporcjonalnie. W sierpniu 2014 roku 28 tys. osób wyrejestrowano z ewidencji bezrobotnych. Równocześnie przedsiębiorstwa zatrudniły tylko ok. 5 tys. nowych pracowników.


Pozostałych zatrudniły firmy zatrudniające do 9 pracowników; założyli działalność gospodarczą; wyjechali za granicę lub utracili status bezrobotnego z przyczyn formalnych. Słowem, bezrobocie spada, ale głównie rejestrowe. Wciąż, pomimo całkiem dobrych na tle innych państw UE wyników wskaźników makroekonomicznych brakuje nam impulsu do wyraźnej poprawy na rynku pracy.
Zgodnie z prognozami dynamika PKB w 2014 roku w Polsce powinna oscylować w granicach 3%. Realna inflacja jest bliska zeru. Do tego dochodzi rekordowo niska stopa procentowa wynosząca 2,5%. Pomimo tego na rynku pracy mamy marazm i praktycznie nieodczuwalny wzrost wynagrodzeń.
Prawdopodobnie doszliśmy już do tego momentu, że bez zdecydowanych działań ze strony ustawodawcy, nie ma szans na trwałe obniżenie stopy bezrobocia. Od lat eksperci przekonują, że na rynku brakuje nam ok. 2 mln pracowników. Nawet jeśli uwzględnimy, że w szarej strefie pracuje blisko 500 tys. osób, to wciąż mamy sporą lukę do zagospodarowania.
Potrzebny silny impuls
Pracodawcy potrzebują zmian w postaci obniżenia kosztów pracy i uelastycznienia kodeksu pracy. O ile rząd wprowadza zmiany w prawie pracy to w większym stopniu korzystają na nich duże przedsiębiorstwa. M.in., w kwestii pracy zmianowej – firmy świadczące usługi dla zagranicznych podmiotów mogą wymagać od pracowników, by ci pracowali w niedziele i święta bez konieczności wypłaty im wyższego wynagrodzenia z tego tytułu.
Co jednak z małymi i średnimi firmami, które są odpowiedzialne za 70% zatrudnienia i 2/3 PKB Polski? Dla nich ułatwienia w ewidencji pracy nie są zachętą do wzrostu legalnego zatrudnienia. Jeżeli średniej wielkości firma może zaoferować nowemu pracownikowi (często osobie z doświadczeniem) 2 tys. zł brutto (1459 zł netto) to nie ma opcji na to, by człowiek pracujący za tę kwotę był silnie zmotywowany, kreatywny i gotowy do podejmowania trudnych wyzwań. Jednocześnie koszt zatrudnienia tego pracownika to ponad 2,4 tys. zł, bo 41% pobiera państwo.
Czas zastanowić się nad tym, jak zmniejszyć obciążenia fiskalne zawarte w wynagrodzeniu najmniej zarabiających nie zwiększając przy tym kosztów pracodawców, bo inaczej czeka nas tylko większa emigracja i większy udział w szarej strefie. Ostatnie lata rząd poświęcił na uszczelnienie rynku pracy. Teraz jest czas na zmniejszenie obciążeń podatkowych.
Łukasz Piechowiak