REKLAMA

ANALIZAPieniądze z powietrza i zerowe stopy procentowe mają swoją cenę, czyli skąd się wziął kryzys bankowy w USA

Krzysztof Kolany2023-03-30 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2023-03-30 06:00

Kryzysy finansowe nie są plagą, fatum czy kataklizmem i nie spadają na nas z nieba. Są konsekwencją działań ludzi. W tym przypadku bardzo konkretnych ludzi, kierujących bankami komercyjnymi i przede wszystkim sterującymi polityką monetarną w bankach centralnych.

Pieniądze z powietrza i zerowe stopy procentowe mają swoją cenę, czyli skąd się wziął kryzys bankowy w USA
Pieniądze z powietrza i zerowe stopy procentowe mają swoją cenę, czyli skąd się wziął kryzys bankowy w USA
fot. Cinemato / / Shutterstock

Trudno powiedzieć, gdzie powinniśmy zacząć. Cofnijmy się o trzy lata do marca 2020 roku. Wszyscy pamiętamy, co się wtedy stało. Władze na niemal całym świecie bezmyślnie powieliły totalitarny (i w wielu jurysdykcjach bezprawny) chiński model lockdownów, aby walczyć z nową mutacją koronawirusa. Doprowadziło to do wstrzymania działalności gospodarczej na niespotykaną wcześniej skalę. Aby nie dopuścić do buntu milionów bezrobotnych ludzi, władze zdecydowały się na bezprecedensowy „dodruk” pieniądza i ponownie wyzerowały stopy procentowe.

Rezerwa Federalna

Tym razem było inaczej niż w czasach QE z lat 2008-15, bo nowo wykreowany pieniądz nie pozostał w systemie finansowym, lecz trafił bezpośrednio do realnej gospodarki, zasilając bankowe rachunki przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Tylko w amerykańskich bankach depozyty zwiększyły się o 4,5 biliona dolarów. „Pusty” pieniądz szybko przemienił się z wirtualnych zapisów na faktyczną gotówkę.

Gdy w 2021 roku Zachód zaczął zrywać z polityką covidowych lockdownów, ta fala „dodrukowanego” pieniądza zalała realną gospodarkę, wywołując niewidzianą od dekad inflację cenową. Ceny surowców wystrzeliły w górę, rozpoczynając nową superhossę. Szok popytowy do spółki z absurdalnymi restrykcjami sanitarnymi doprowadziły do załamania się globalnych łańcuchów dostaw. Monetarne tsunami w kilkanaście miesięcy podniosło koszty życia o 20-30%, drastycznie obniżając siłę nabywczą płac i oszczędności. Doszło do powstania potężnych baniek spekulacyjnych: w nieruchomościach, kryptowalutach oraz technologicznych start-upach.

Bankier.pl

Jesienią 2021 roku do bankierów centralnych wreszcie (czyli z wielomiesięcznym opóźnieniem) dotarło, że tej polityki nie da się kontynuować bez ryzyka ostatecznego upadku zaufania do fiducjarnego pieniądza. Zaczęli więc na wyprzódki podnosić stopy procentowe, aby stłumić absolutnie nieakceptowalną społecznie inflację. W USA Rezerwa Federalna w rok podniosła stopę procentową z zera do niemal 5% - czyli do najwyższego poziomu od jesieni 2007 roku. Był to także najmocniejszy od przeszło 40 lat cykl zacieśnienia polityki monetarnej.

Decyzje mają konsekwencje

Ekonomia jest nauką o konsekwencjach ludzkich działań. Wyzerowanie stóp procentowych i fala świeżego pieniądza gwałtownie podniosła wyceny aktywów finansowych, u wielu ludzi wywołując złudne poczucie bogactwa. Przejawem tego byli kryptowaluciarze kupujący najnowsze modele Lamborghini, fliperzy na rynku nieruchomości, młodzi miliarderzy z wiecznie nierentownych start-upów czy początkujący inwestorzy zbijający fortuny na akcjach „covidowych gwiazd”.

Jednak gdy bankierzy centralni zaczęli ostro podnosić stopy procentowe, iluzja bogactwa szybko się rozwiała. Wyceny wielu spółek technologicznych spadły o 80-90% albo nawet i mocniej. Bitcoin zaliczył blisko 80-procentowy krach, a wiele shitcoinów w ogóle przestało istnieć. Rok 2022 przyniósł „bessę wszystkiego", przynosząc bezprecedensowe straty zrównoważonym portfelom typu 60/40. Po raz pierwszy od 90 lat tak mocno taniały równocześnie akcje i obligacje skarbowe.

Rosły tylko dwie rzeczy. Ceny surowców (ale tylko do czerwca ’22) oraz… oprocentowanie papierów skarbowych. Bankierzy początkowo w ogóle nie przyjmowali do wiadomości rosnących stóp procentowych i nadal na lokatach oferowali śmiesznie niskie stawki niewiele odbiegające od zera. W Polsce bankową bonanzę przerwał premier Mateusz Morawiecki, wprowadzając ofertę wyżej oprocentowanych obligacji oszczędnościowych Skarbu Państwa. Swoje zapewne zrobiły też polityczne naciski na zarządy PKO BP i Pekao SA – wszakże dwa największe banki w Polsce cechują się dominującym udziałem Skarbu Państwa w akcjonariacie. W efekcie stawki na lokatach wzrosły w pobliże 6-8%.

Amerykanie nie gęsi i swój rozum mają

Tak było w Polsce, ale nie w Stanach Zjednoczonych, gdzie banki wciąż oferowały na depozytach stawki niewiele wyższe od… zera. Według najnowszych danych FDIC (taki amerykański odpowiednik naszego Bankowego Funduszu Gwarancyjnego) średnie oprocentowanie rachunków oszczędnościowych w USA wynosi 0,37% (tak, przecinek stoi tam, gdzie ma stać). Nawet depozyty 12-miesięczne płacą średnio niespełna 1,5%, czyli jakaś kpina w zestawieniu z pochodzącą pod 5% stopą funduszy federalnych.

Mówiąc wprost, amerykańskie banki leciały sobie w kulki, nie podnosząc oprocentowania depozytów i równocześnie inkasując coraz wyższe odsetki od udzielonych kredytów (np. oprocentowanie kart kredytowych zbliżyło się do 20%). Jednakże Amerykanie nie dali się skubać w nieskończoność i po pewnym czasie zauważyli, że można przenieść kasę z banku do funduszy rynku pieniężnego przynoszącego ok. 5% w skali roku. I to przy minimalnym ryzyku kredytowym, bo przecież mowa o pożyczaniu pieniędzy Departamentowi Skarbu na krótki (do roku) termin.

Tygodniowe napływy netto do funduszy rynku pieniężnego w USA (Źródło: Steno Research/Bloomberg). ()

Rozpoczął się więc odpływ depozytów z amerykańskiego systemu bankowego. Początkowo powoli, a z czasem coraz szybciej, z banków umykały nisko kosztowe pasywa. A po stronie aktywów „geniusze” zarządzającymi bankami w USA trzymali zakupione w latach 2020-21 obligacje skarbowe i hipoteczne przynoszące bardzo niskie odsetki. Tak się bowiem złożyło, że papiery te zostały kupione na cenowej górce, gdy stopy procentowe były rekordowo niskie. To odwieczna finansowa zależność: malejące stopy procentowe powodują wzrost cen obligacji o stałym kuponie (tj. płacących odsetki po stałej stopie procentowej), a rosnące stopy wywołują spadek ceny rynkowej takich papierów.

Bank of America

I teraz setki amerykańskich banków trzymają na bilansach „bezpieczne” obligacje skarbowe i hipoteczne, na których mają liczone w setkach miliardów dolarów niezrealizowane straty. Bankowe przepisy pozwalają im nie raportować tych strat, jeśli obligacje znajdują się w portfelu długoterminowym z zamiarem trzymania ich do dnia wykupu. Wtedy bank otrzyma od Departamentu Skarbu pełną wartość nominalną obligacji, bez względu na to, jaka będzie ich cena rynkowa.

Tyle tylko że deponenci stracili cierpliwość. Wypłacając depozyty, zmusili bankierów do wyprzedaży zarówno obligacji z portfeli handlowych, jak i długoterminowych. I wtedy banki musiały zrealizować do tej pory niezrealizowane straty na różnicy między ceną sprzedaży a kupna tych papierów, co uszczuplało ich kapitały i wpędzało w tarapaty. Dokładnie to na początku marca spotkało Silicon Valley Bank.

Ale w podobnej sytuacji są dziesiątki albo nawet setki mniejszych i średnich banków w  USA. W zasadzie jest to też problem globalny, ponieważ to samo dotyczy banków praktycznie na całym świecie. Bankierzy najpierw skupili liczone w bilionach USD obligacje po rekordowo wysokich cenach i teraz mają na bilansach papiery wyceniane często o kilka lub nawet kilkanaście procent poniżej wartości nominalnej, czyli liczone w setkach miliardów (a może nawet w bilionach) niezrealizowane straty.

Póki deponenci nie zgłaszają się po swoje pieniądze, póty jest dobrze, ale gdy się zgłoszą masowo… To jest pozamiatane i bank upada (tj. jest przejmowany przez FDIC lub przymusowo ratowany przez konkurencję, jak np. Credit Suisse). Nikt teraz nie wie, ile jest takich banków i jaka jest faktyczna skala tego problemu, czyli wszystko podobnie jak w roku 2008, gdy aż do końca nie wiedziano, ile są warte feralne hipoteki subprime (podpowiedź: było to coś w pobliżu zera).

Bankier zawinił, podatnika powiesili

Wierzchołek góry lodowej zobaczyliśmy tydzień temu, gdy okazało się, że banki potrzebowały blisko 300 miliardów dolarów awaryjnych pożyczek od Rezerwy Federalnej, aby sprostać runowi na depozyty. Dane za poprzedni tydzień mówią o kolejnych 97 miliardach USD. To większa skala potrzeb pożyczkowych nawet niż jesienią 2008 (112 mld USD) czy wiosną 2020 roku (ok. 50 mld USD). Tak naprawdę pytanie na teraz brzmi: kto następny. Inwestorzy już mają swoich faworytów. Za Atlantykiem na kolejną ofiarę typowany jest kalifornijski First Republic Bank. Więcej o sprawie napisał Michał Kubicki w artykule zatytułowanym „Akcje banków w USA pod presją. First Republic jako ostatnia kostka domina?”. W Europie wszyscy patrzą na Deutsche Bank, który już od kilku dobrych lat „robi bokami” i nieco przypomina swoją kondycją upadły już Credit Suisse.

Podobno w średniowiecznej Katalonii był taki zwyczaj, że niewypłacalny bankier był publicznie piętnowany przez władze miejskie i dopóki nie spłacił wszystkich wierzycieli, dostawał tylko chleb i wodę. Jeśli nie zwrócił pożyczek (depozytów) przez 12 miesięcy, to kładł głowę na katowskim pieńku, a jego majątek był sprzedawany na pokrycie zobowiązań.

Niestety, dobre tradycje bankowe w Europie zanikły już dekady temu. Dziś bankrutujący bankier zachowuje nie tylko głowę na karku, ale też premię, bonusy i wszelakie przynależne mu benefity. Nawet jeśli swoją głupotą doprowadził bank do upadku. Za długi banków płacą za to podatnicy i konsumenci. Ci pierwsi w postaci wyższych podatków potrzebnych na dokapitalizowanie bankowych bankrutów, a ci drudzy w postaci wyższej inflacji wynikającej ze zmasowanego „dodruku” pustego pieniądza.

Za obecny kryzys najprawdopodobniej zapłacimy właśnie wyższą inflacją, ponieważ bankierzy centralni pewnie odpuszczą sobie zaostrzanie polityki monetarnej, aby nie zbankrutować systemu bankowego. Na horyzoncie już majaczą obniżki stóp procentowych i wygaszenie QT w perspektywie kilku najbliższych miesięcy. Konsekwencją zapewne będzie wyższa inflacja przez dłuższy czas.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (150)

dodaj komentarz
sterl
W Katalonii pożyczano złoto i srebro a nie puste papiery , inaczej dodrukowałby śmieci dowolną ilość i wszyscy byliby zadowoleni..
jas2
Czasem trzeba zdecydować, czy mają bankrutować "nicnietworzące" banki, czy firmy z realnej gospodarki?
oloch
"Dziś bankrutujący bankier zachowuje nie tylko głowę na karku, ale też premię, bonusy i wszelakie przynależne mu benefity. Nawet jeśli swoją głupotą doprowadził bank do upadku. Za długi banków płacą za to podatnicy i konsumenci. Ci pierwsi w postaci wyższych podatków potrzebnych na dokapitalizowanie bankowych bankrutów, a ci "Dziś bankrutujący bankier zachowuje nie tylko głowę na karku, ale też premię, bonusy i wszelakie przynależne mu benefity. Nawet jeśli swoją głupotą doprowadził bank do upadku. Za długi banków płacą za to podatnicy i konsumenci. Ci pierwsi w postaci wyższych podatków potrzebnych na dokapitalizowanie bankowych bankrutów, a ci drudzy w postaci wyższej inflacji wynikającej ze zmasowanego „dodruku” pustego pieniądza."

Sama prawda o dzisiejszej chorobie. Diagnoza jest, ale lekarstwa brak. Bo ten nowotwór urósł i ma wiele przerzutów. Można go tylko wypalić ogniem.
seamen
Polityka pienięzna to jedno, drugie to wynikająca z przyczyn politycznych deglobalizacja, jeśli produkcja w najtańszym miejscu jest ryzykowna to przenosi sie ją w miejsce bezpieczniejsze ale droższe.
To jest trend na lata niestety.
chudyjakszkapa
dziwię się takiemu populistycznemu myśleniu że "bankier zawinił podatnik zapłacił" , ustal;my jedno pożyczki brali podatnicy i nie przeszkadzały im niskie stopy procentowe kiedy posiadacze kapitału nie mieli nawet procenta z depozytów...

a kto wybierał polityków którzy zlecali dodruk bilionów w USA czy Polsce?
dziwię się takiemu populistycznemu myśleniu że "bankier zawinił podatnik zapłacił" , ustal;my jedno pożyczki brali podatnicy i nie przeszkadzały im niskie stopy procentowe kiedy posiadacze kapitału nie mieli nawet procenta z depozytów...

a kto wybierał polityków którzy zlecali dodruk bilionów w USA czy Polsce? kosmici? kto wybierał glapińskieg? kto wybierał tych kórzy wybierali prezesa FED itd?

kto dziś pamięta dodruk przez czerwonego krawaciarza z kremem do opalenizny, który drukował dla każdego amerykanina 600 $ tygodniowo za siedzenie w domu w czasie pandemii?

ustalmy jedno, banki nie drukują sobie od tak, gdyby tak było nie byłoby ostatnich bankructw banków bo by se dodrukowały brakujące zera

za inflację odpowiadają ludzie którzy wybrali polityków którzy im dodrukowali 500 zł plus, czy600$ plus itd...

podatnik ( kredyciarz) zawinił, ale bankiera powiesili
zoomek
Pieniądze w banku nie są nasze - po wpłacie do banku są własnością banku!
To dlatego nikt nie przyjmie zawiadomienia o kradzieży pieniędzy z naszego konta jeśli upadnie bank. A przecież niema tych ponoć naszych pieniędzy na ponoć naszym koncie! To dlatego powołano BFG (który niema pieniędzy jak sie średni bank wywali).
Macie
Pieniądze w banku nie są nasze - po wpłacie do banku są własnością banku!
To dlatego nikt nie przyjmie zawiadomienia o kradzieży pieniędzy z naszego konta jeśli upadnie bank. A przecież niema tych ponoć naszych pieniędzy na ponoć naszym koncie! To dlatego powołano BFG (który niema pieniędzy jak sie średni bank wywali).
Macie tylko roszczenie.
W związku z tym wszelkie przymusy do rozliczeń bezgotówkowych i limity tych (gotówkowych) rozliczeń są NIELEGALNE!
Nie można ludzi zmuszć do niekorzystnego rozporządzania ich środkami finansowymi.
https://www.bitchute.com/video/vTbuc2b24Kdv/
2 minuty
(usunięty)
(wiadomość usunięta przez moderatora)
bha
Fakt to kameleon nikowy ksywkowy i niestety wygodny wielu natarczywy ttrrooll portalowy szczególnie pod niewygodnymi wypowiedziami innych.Żałosny człeko typek.
inwestor.pl
Żeby znaleźć odpowiedź na to pytanie to musimy cofnąć się do czerwca 1933 roku, kiedy to Kongres przeforsował wycofanie się ze standardu złota. Obejrzyjcie film "Money as Debt" i dowiedzcie się prawdy czym są pieniądze fiducjarne.
itso_battlestar_point_g
''o konsekwencjach ludzkich działań.'' ale profanacja :)

Powiązane: Kryzys bankowy

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki