Eksperci przewidują, że pod koniec listopada litr autogazu może kosztować nawet 2,28 zł. Paliwo podrożało ze względu na podwyżkę (w przeliczeniu o 20 - 30 gr na litrze) wprowadzoną przez rosyjski Gazprom.
90 procent paliwa pochodzi z Rosji i innych państw byłego ZSRR. Do tego Rosja ograniczyła eksport. - Chłody zwiększyły zapotrzebowanie na gaz, a dostawy ze Wschodu są mniejsze - mówi Ryszard Beszterda z Polskiej Organizacji Gazu Płynnego.
- Braki uzupełniamy gazem zachodnim dostarczanym drogą morską i cysternami kolejowymi, ale wzrostu cen należy się nadal spodziewać - dodaje Ryszard Beszterda.
Benzyna i olej napędowy tanieją, ale to już niedługo się skończy. Oleju już brakuje na polskim rynku, więc wzrost cen to tylko kwestia czasu.
- W październiku czterema statkami z tym paliwem przypłynęło do nas prawie 80 tysięcy ton - mówi Marcin Zachowicz, rzecznik Grupy Lotos. - Wszystko wskazuje na to, że w rafineriach w Niemczech i Skandynawii podobną partię zamówimy również w listopadzie. Musimy szukać droższych rynków ze względu na problemy technologiczne naszych dotychczasowych dostawców w Austrii i Czechach.
Kolejnych powodów wzrostu cen, głównie oleju, można dopatrywać się w kłopotach litewskiej rafinerii w Możejkach, którą chce kupić PKN Orlen.
- Rosja zakręciła kurek z ropą do tej rafinerii, dlatego braki są uzupełniane dostawami morskimi, nawet z Wenezueli - mówi Dawid Piekarz, rzecznik Orlenu. - Dostawy oleju napędowego do Polski zmniejszyły się z powodu dużego pożaru, do którego doszło niedawno w Możejkach.
Piekarz dementuje jednak pogłoski, jakoby PKN Orlen limitował sprzedaż oleju, benzyn i gazu dla stacji paliw i odbiorców hurtowych. Przyznaje jednak, że żadna stacja nie może liczyć na dostawy dodatkowe.
- Niedobór oleju na rynku jest wyraźnie odczuwalny - dodaje Piekarz. - Zmniejszył się import, który zaspokajał 25 procent potrzeb krajowych. Paliwa nie zabraknie, ale ze względu na wyższe koszty zakupu może być ono jeszcze droższe.
Dziennik Łódzki
(kr, or)