
Państwowy gigant ubezpieczeniowy chce sprzedać część swojego biznesu bankowego, Alior Banku - poinformowała w poniedziałek "Gazeta Wyborcza". Plotkom zaprzeczyli już przedstawiciele PZU, jednak wywołały one spore zamieszanie na giełdzie.
[Aktualizacja 16:17] PZU nie rozważa sprzedaży Alior Banku i nie prowadzi analiz w tej sprawie, a relacje z tym bankiem uważa za strategiczne - poinformował członek zarządu PZU Tomasz Kulik. "Żadne rozważania ani analizy na temat sprzedaży Alior Banku nie są prowadzone w Grupie PZU, więc informacja podana przez Gazetę jest w całości niezgodna z prawdą. Relacja z Alior Bankiem jest uważana za relację strategiczną, a współpraca w ramach Grupy daje wymierne korzyści dla rozwoju bankowego kanału dystrybucji ubezpieczeń Grupy PZU. Dlatego też, między innymi wycena Alior Banku w księgach PZU zawiera wartość banku oraz wartość, którą generuje on dzięki efektywnej współpracy ze spółkami Grupy - powiedział cytowany w komunikacie Kulik.
Analitycy i obserwatorzy podchodzili do doniesień "Wyborczej" ze sporą dozą ostrożności, bowiem informacje były nie tylko nieoficjalne, ale dodatkowo kłóciłyby się z polityką renacjonalizacji sektora bankowego. Niemniej akcje Aliora drożały na poniedziałkowej sesji o 14 proc. i ruch wyraźnie pokrywa się z momentem publikacji spekulacji na temat sprzedaży. Akcje PZU szły z kolei w dół o 2 proc.
Alior - inwestycja nietrafiona
Warto dodać, że samych argumentów przeciw Aliorowi nie brakuje. Sektor jest pod presją z powodu niskich stóp procentowych, a także pandemii, która uderza w klientów banków. To rodzi potrzebę odpisów, w efekcie za II kwartał 2020 roku Alior pokazał aż 585 mln zł straty.

Dodatkowo problem Aliora polega na tym, iż jego biznes zaczął psuć się jeszcze przed pandemią. Spore odpisy pojawiły się w związku z "wpadkami", jakie zanotował bank. To efekt polityki udzielania ryzykownych kredytów w sektorze korporacyjnym, które miały pozwolić bankowi na szybki wzrost, w ostatnich kwartałach zaczęły odbijać się jednak czkawką. Ruch, Kania, Onico - problemy tych spółek uderzały w Aliora i ściągnęły jego kurs na historyczne dno jeszcze długo przed pandemią.
- Z szafy nadal mogą jednak wypadać kolejne "trupy", jeżeli bowiem Alior, jako młody bank (powstał dopiero w 2008 roku), agresywnie walczył o rynek, to być może w portfelu ma jeszcze kilka takich Ruchów czy Kani. Szczególnie że historia tej ostatniej firmy (ZM Kania - przyp. red.) pokazała, że Alior miał bardzo liberalne podejście do swoich klientów. O możliwych problemach zakładów pisaliśmy na Bankier.pl już w marcu 2018 roku w tekście "Zysk netto to nie to samo, co zarabianie pieniędzy". Na ryzyko płynności zwracał uwagę także audytor. A jednak Alior nie miał problemów ze zwiększaniem Kani limitów finansowania. Z informacji "Pulsu Biznesu" wynika, że w sprawie Kani Alior złożył pozew nie tylko przeciw spółce, ale i przeciw własnym pracownikom. Problem był zatem i wewnątrz banku - pisaliśmy na łamach Bankiera przed przeszło rokiem.
PZU solidnie przepłaciło
Nie od razu wycena Aliora prezentowała się tak źle. Za rządów Wojciecha Sobieraja (ojciec spółki, zrezygnował ze stanowiska w czerwcu 2017 roku) Alior rozwijał się bardzo szybko, a na przełomie 2017 i 2018 roku wartość banku przekraczała momentami 11 mld zł. Wówczas wydawało się, że inwestycja PZU to strzał w dziesiątkę. Później bank zaczął jednak rozczarowywać, a w dół za wynikami poszedł i kurs akcji. Dziś wycena banku to niecałe 2 mld zł.

Obecna wycena wygląda katastrofalnie i dla PZU. W 2015 roku kupił on 25,25 proc. akcji Alior Banku, płacąc za nie 1,63 mld złotych. To zatem tyle, na ile obecnie wyceniane jest nie ćwierć banku, a jego 80 proc. Inwestycje można zatem określić mianem katastrofy. PZU już dokonywało zresztą korekt wyceny Aliora w swoich księgach, informowaliśmy o tym w sierpniu tego roku.

- To transakcja z naszego punktu widzenia wyłącznie finansowa. My chcemy zarobić pieniądze dla naszych akcjonariuszy. A to jest transakcja, w której widzimy znaczny potencjał wzrostu wartości - mówił w maju 2015 roku ówczesny prezes PZU Andrzej Klesyk, gdy dopinano przejęcie przez ubezpieczyciela pakietu 25 proc. akcji Aliora. Wówczas w PZU widziano konsolidatora sektora. Rządy Klesyka w PZU przeminęły, od władzy wyborcy odsunęli też koalicję PO-PSL (to za jej rządów przeprowadzano przejęcie), podejście się jednak nie zmieniło. PiS poszedł nawet o krok dalej i zaangażował PZU w Pekao. Ubezpieczeniowy gigant stał się gigantem ubezpieczeniowo-bankowym, przez co teraz jego notowania mocno cierpią. Tylko w tym roku akcje PZU potaniały o 45 proc.
To nie musi być dobra informacja dla akcjonariuszy Aliora
Ciekawa w tym kontekście jest reakcja inwestorów. Mocny wzrost notowań Aliora w związku z plotkami dotyczącymi możliwej sprzedaży pakietu przez PZU wydaje się zagrywką typu: spółka straci polityczny balast, więc będzie tylko lepiej. Zazwyczaj podobne myślenie się sprawdza, ale...

Problem polega na tym, że - nawet jeżeli sprzedaż dojdzie do skutku, co póki co jest tylko w sferze plotek - Aliorowi ciążą czynniki polityczne wspólne dla całego sektora bez względu na strukturę własności. A więc niskie stopy procentowe. Spółka jest też obciążona nietrafionymi decyzjami z przeszłości, których skutki też nagle nie znikną. Jeżeli PZU sprzeda Aliora, to dlatego, że spółka jest zdaniem ubezpieczyciela na tyle słaba, że warto ją sprzedać nawet kosztem działania przeciw polityce renacjonalizacji sektora bankowego. To raczej nie jest optymistyczna konkluzja.
Adam Torchała
