Petrolinvest po raz szósty z rzędu wylądował na giełdowej liście alertów. Z prawnego punktu widzenia owa szóstka jest bardzo istotna, jest bowiem przedsionkiem do pożegnania się z giełdą. Być, albo nie być Petrola na giełdzie rozstrzygnie się w ciągu najbliższych trzech miesięcy.


Zgodnie z komunikatem z dnia 26 czerwca 2015 roku GPW zadecydowało o zawieszeniu obrotu akcjami Petrolinvestu od dnia 1 lipca 2015 roku. Dla spółki Krauzego to nie nowość - notowania Petrola pozostają w zawieszeniu od dwóch miesięcy - jednak tym razem zmienia się podstawa tego działania. Dwa wcześniejsze zawieszenia (z 5 maja 2015 roku i 3 czerwca 2015 roku) motywowane były niedopełnieniem obowiązków informacyjnych. Najnowsze wiąże się z kolei z giełdową listą alertów.
- W przypadku zakwalifikowania akcji danego emitenta do segmentu Lista Alertów po raz szósty z rzędu na podstawie przepisów niniejszej uchwały, Zarząd Giełdy zawiesza obrót akcjami tego emitenta na okres do trzech miesięcy - stanowi §4 ust. 1 uchwały GPW dotyczącej listy alertów. Petrolinvest właśnie trafił na listę alertów po raz szósty, Rubikon został przekroczony.
Zegar tyka. Pozostały trzy miesiące
Dlaczego ów szósty raz jest taki istotny? Przecież z punktu widzenia akcjonariusza niewiele się zmienia: akcje jak były zawieszone, tak są. Problemem dla spółki jest jednak fakt, że uchwała nie zakłada siódmego z rzędu wpisania na listę alertów. Jeżeli przez trzy miesiące od szóstego wpisu nic się nie poprawi, spółka jest wyrzucana z giełdy.

- Po upływie okresu zawieszenia obrotu, o którym mowa w §4 ust. 1, Zarząd Giełdy wyklucza akcje danego emitenta z obrotu giełdowego, jeżeli nadal utrzymuje się przesłanka stanowiąca podstawę zakwalifikowania tych akcji do segmentu Lista Alertów - czytamy dalej w uchwale.
Petrolinvest ma więc trzy miesiące na przekonanie giełdowych decydentów, że jego akcje powinny pozostać na GPW. Jeżeli mu się to nie uda, najprawdopodobniej pożegna się on z Książęcą - parafrazując przykład grecki nastąpi swego rodzaju Petrolexit. Będzie to także zapewne jeden z pierwszych dowodów pokazujących, że mocno dotychczas krytykowana lista alertów jednak w pewnym stopniu działa.