Centralny Bank Rosji zaskakuje. Na nadzwyczajnym nocnym posiedzeniu jego zarząd zadecydował o podniesieniu stóp procentowych aż do 17%. Tymczasem moskiewska giełda i rubel wciąż pikują.


[Aktualizacja] Tuż przed południem czasu polskiego cena dolara i euro wyrażona w rublach zaczęła gwałtownie rosnąć - po 12.00 za dolara płacono rekordowe 75 rubli, a za euro nawet 100 rubli. Po 13.00 rubel odrobił część strat, po czym ustabilizował się na poziomie ok. 90-91 rubli za euro i 72-73 rubli za dolara. Po 17.20 polskiego czasu rosyjska waluta znów zaczęła się umacniać - za euro płacono mniej niż 85 rubli, a za dolara ok. 68 rubli.
W Moskwie odbyła się narada poświęcona sytuacji finansowej i gospodarczej kraju. Uczestniczyli w niej czołowi rosyjscy politycy rządowi, między innymi premier, minister finansów i szefowa banku centralnego.
Szereg banków w regionach zaprzestało sprzedaży dolarów i euro. Dmitrij Pieskow - rzecznik Kremla ocenił, że spadek wartości rubla jest związany z emocjami i spekulacyjnymi działaniami.
Podwyżka stóp procentowych
Przypomnijmy, że zaledwie 5 dni temu, na planowanym posiedzeniu, CBR zdecydował o podwyżce stóp o 1 punkt procentowy, do 10,5%. W sumie w tym roku rosyjskie władze monetarne podwyższały stopy procentowe już sześciokrotnie. Jeszcze przed inwazją na Ukrainę, główna stopa procentowa CBR wynosiła „zaledwie” 5,5%. Po raz ostatni Rosja tak ostro podnosiła stopy w 1998 r., kiedy kraj ten zbankrutował.
Decyzja o podjęciu nadzwyczajnych środków zapadła po tym, jak wczoraj rubel wyznaczył nowe minima względem dolara i euro. Jeszcze wczoraj za amerykańską walutę trzeba było zapłacić blisko 66 rubli, a za europejską 80 rubli. Dziś rano, już po decyzji CBR, dało się zauważyć chwilowe umocnienie rubla - - dolar kosztował 61 rubli, a euro 76 rubli - jednak jeszcze przed 10.00 kurs ruszył w górę i odzyskał to, co stracił.
Wczoraj czerwono było także na moskiewskiej giełdzie, gdzie denominowany w dolarach indeks RTS stracił ponad 9% i zszedł do poziomu obserwowanego po raz ostatni w 2009 r. Podobnie, jak w przypadku rubla, wtorek na rosyjskim parkiecie zaczął się od zwyżek, jednak już po kilkudziesięciu minutach spadki dolarowego indeksu sięgnęły ponad 10%. RTS zamknął dzień stratą w wysokości 12,33%. W sumie od początku miesiąca indeks RTS spadł o ok. 34%, co oznacza faktyczny krach. Z kolei rublowy indeks Micex traci dziś 6,9% - to największy spadek od dnia aneksji Krymu. Od tegorocznego szczytu wyznaczonego 3 grudnia indeks stracił już 17%.
Rosyjski bank centralny nie ograniczy się do poniedziałkowej podwyżki stóp proc. i przeprowadzi dalsze działanie w celu stabilizacji lokalnego rynku - powiedział we wtorek zastępca prezesa rosyjskiego banku centralnego Sergei Shvetsov.
Shvetsov ocenił, że obecna sytuacja na rosyjskim rynku walutowym jest "krytyczna".
Komentarz eksperta
Taniejąca ropa uderza w Rosję
Załamanie notowań rubla i kraj na moskiewskiej giełdzie (przynajmniej na dolarowym indeksie RTS) to w pierwszym rzędzie efekt taniejącej ropy naftowej – w pół roku „czarne złoto” potaniało o 47%. Ropa (i powiązany z nią cenowo gaz) to główne towary eksportowe Rosji, od których uzależniona jest cała gospodarka oraz budżet państwa.
Drugim ciosem w Rosję są zachodnie sankcje, odcinające od zagranicznego finansowania rosyjskie banki i przedsiębiorstwa, które tylko w przyszłym roku muszą spłacić 100 mld dolarów kredytów i pożyczek. To zwiększa popyt na dolara i osłabia rubla.
Teraz przyszłość Rosji zależy od dwóch czynników: 1) cen ropy, 2) zaufania Rosjan do władzy. Jeśli mieszkańcy Moskwy i Petersburga rzucą się do kantorów po „twardą” walutę, stabilność finansowa Rosji stanie pod znakiem zapytania i Kreml zapewne wprowadzi kontrole przepływu kapitału ze względów „bezpieczeństwa narodowego”.
Z inwestycyjnego punktu widzenia tanie rosyjskie aktywa robią się coraz tańsze i coraz bardziej atrakcyjne. Niemniej jednak inwestowanie w Rosję to nadal „rosyjska ruletka” i zajęcie dla ryzykantów. „Kupuj, gdy leje się krew” – na skorzystanie tej rady może być jeszcze za wcześnie.
Podnoszenie stóp procentowych to nie jedyny instrument, przy pomocy którego CBR próbuje bronić rubla. Od początku tego roku Rosja wydała na obronę swojej waluty 80 mld dolarów. Mimo to tegoroczne spadki kursu rubla można porównać jedynie z załamaniem ukraińskiej hrywny, choć dziś w tej niechlubnej kategorii to rosyjska waluta dzierży palmę pierwszeństwa.
Nieustanne interwencje CBR odbijają się na stanie rosyjskich rezerw walutowych, których stan spadł w grudniu do 416 mld dolarów, co jest najniższym poziomem od 5 lat. Równocześnie wciąż jednak rosną rosyjskie zapasy złota.

Słaby rubel oraz zachodnie sankcje sprawiają, że w kraju który w sporej mierze bazuje na imporcie podstawowych produktów coraz bardziej rośnie inflacja. W listopadzie ceny dóbr i usług konsumpcyjnych wzrosły według oficjalnych danych aż o 9,1% w skali roku. Cukier podrożał o 20%, mięso o 18%, a owoce i warzywa o 11%. Rosjanie nie powinni się odzwyczajać od wyższych cen, ponieważ nawet według przewidywań CBR, inflacja w pierwszej połowie przyszłego roku będzie nadal rosła i sięgnie wartości dwucyfrowych.
Jednocześnie rosyjski bank centralny zapowiedział dziś, że zwiększy dostępność obcych walut dla banków komercyjnych w ramach 28-dniowych transakcji fx repo z 1,5 mld dolarów do 5 mld dolarów. To właśnie brak dostatecznego dostępu do zagranicznych walut przez przedsiębiorstwa spędza teraz sen z powiek władzom monetarnym Rosji, bo choć sam kraj jest relatywnie mało zadłużony, to spore zobowiązania w obcych walutach posiadają banki czy firmy z sektora surowcowego.

Rosyjski bank centralny również wczoraj oznajmił, że jeżeli w przyszłym roku ceny ropy naftowej na światowych rynkach będą wynosić średnio 60 dolarów za baryłkę - a właśnie tyle kosztuje obecnie - to PKB Rosji spadnie o 4,5%-4,7%. Jeżeli tak się stanie, będzie to największy spadek od 2009 r.