Przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską przeszła w
ostatnich latach potężna fala chińskich inwestycji. Wbrew obawom
jednych, a nadziejom drugich, w zasadzie ominęła jednak Polskę. Teraz gospodarcza ekspansja Chińczyków na Zachodzie wyraźnie wyhamowuje.
Ok. 50 mln dol. mieli zainwestować w Polsce przedsiębiorcy z Chin w ubiegłym roku - wynika z szacunków ekspertów z Rhodium Group i Baker McKenzie, którzy przygotowali raport o chińskich bezpośrednich inwestycjach zagranicznych (BIZ) w Ameryce Północnej i Europie. Jako że odczyt za 2017 r. zostały wyraźnie zrewidowany w dół - z ok. 100 mln dol. do ok. 20 mln dol. - to w 2018 r. mieliśmy do czynienia z relatywnie sporym, 2,5-krotnym wzrostem chińskich BIZ nad Wisłą.
Polska pozostaje jednak w ogonie Unii Europejskiej pod względem przyciągania inwestorów zza Muru. Ubiegłoroczny napływ w wysokości ok. 50 mln dol. uplasował Polskę dopiero na 19. miejscu we Wspólnocie. Pod względem łącznej wartości chińskich BIZ w ostatniej dekadzie zajmujemy 17. miejsce, pomiędzy Rumunią a Austrią, z sumą ok. 1 mld dol. - wynika z obliczeń Bankier.pl na podstawie danych udostępnionych przez Rhodium Group i Baker McKenzie.


Prowadząc zagraniczną ekspansję, Chińczycy starają się przede wszystkim pozyskać zaawansowane technologie czy znane marki oraz zagwarantować sobie dostęp do dużych rynków zbytu czy surowców. Ponadto, chętniej przejmują istniejące firmy, niż tworzą nowe, a dzięki wsparciu Pekinu są w stanie za to słono zapłacić. Dlatego zdecydowanie więcej pieniędzy zza Muru jest lokowanych w krajach "starej" niż "nowej" UE. Od kilku lat Chińczycy biorą w pierwszej kolejności na cel przedsiębiorstwa z Wielkiej Brytanii oraz Niemiec, a także Włoch, Francji i Holandii. W 2018 r. trzy największe inwestycje w UE odnotowano w Szwecji (Geely nabyło 15 proc. udziałów w Volvo za 3,5 mld dol.), W. Brytanii (konsorcjum pod przywództwem Strategic IDC kupiło 25 proc. akcji w Global Switch) oraz Luksemburgu (Legend Holdings dopięło transakcję nabycia 90-proc. udziału w Banque Internationale à Luxembourg).
Polska i inne państwa Europy Środkowej mają oczywiście swoje przewagi - gwarantują tak dostęp do wspólnego unijnego rynku, jak i stosunkowo taniej i dobrze wykształconej siły roboczej czy rozwiniętej sieci poddostawców. Równocześnie ich gospodarki, czyli potencjalne rynki zbytu dla produktów czy usług oferowanych przez firmy należące do inwestorów zagranicznych, rosną zdecydowanie bardziej dynamicznie niż w krajach piętnastki. Duży wpływ na wartość chińskich inwestycji za granicą mają jednak pojedyncze przejęcia, opiewające na kilka, kilkanaście, w porywach nawet do kilkudziesięciu miliardów dolarów. A takich firm na sprzedaż w Polsce po prostu nie ma. Z kolei inwestycje greenfield, czyli budowanie biznesu "od zera", nie wymagają tak wielkich nakładów kapitałowych jak akwizycje, a wydatki rozkładane są na dłuższy okres realizacji inwestycji.
Ile tak naprawdę Chińczycy inwestują w Polsce?
Do szacunków ekspertów z Rhodium Group, szczególnie dot. małych odbiorców chińskich BIZ jak Polska, należy podchodzić z dużą dozą ostrożności. Najbardziej wiarygodne dane dot. BIZ w Polsce publikuje Narodowy Bank Polski. Z tych wyliczeń wynika, że na koniec 2017 r. pod kontrolą Chińczyków znajdowały się inwestycje w Polsce o wartości 827 mln dol. Więcej na ten temat przeczytają Państwo w artykule "Ile tak naprawdę Chińczycy inwestują w Polsce?".
Na dane z NBP za 2018 r. będziemy musieli jeszcze poczekać niemal rok. Tymczasem informacje dot. części chińskich BIZ opublikowała Polska Agencja Inwestycji i Handlu. W 2018 r. PAIH zakończył prace nad trzema projektami z Chin o łącznej wartości 54,9 mln euro:
- wartą 39 mln euro inwestycję Guotai Huarong w Oławie, w wyniku której powstanie 60 miejsc pracy,
- wartą 15 mln euro inwestycję Bafang Electric we Wrocławiu (50 miejsc pracy) i
- wartą 0,9 mln euro inwestycję TCL Corporate Research w Warszawie (80 miejsc pracy).
Agencja zwraca uwagę na poziom zaawansowania technologicznego projektów z Chin. Jeszcze w 2016 r. były to różne projekty produkcyjne (AGD, elektronika), natomiast w 2018 r. to dwa projekty z elektromobilności i jeden badawczo-rozwojowy.
Nie były to jednak wszystkie zeszłoroczne chińskie BIZ w Polsce. W marcu dużą inwestycję w Polsce zapowiedział również chiński producent elektrolitu do baterii litowo-jonowych - Capchem. Pierwsza faza projektu ma się zakończyć w 2020 r. i pochłonąć ok. 25 mln euro. Z kolei w czerwcu sfinalizowano przejęcie polskiego producenta koncentratu jabłkowego - firmy Appol - przez SDIC Zhonglu Fruit Juice. Transakcja miała opiewać na ok. 15 mln euro.
Bruksela, Pekin i Waszyngton mówią "stop"
Polska nie miała jeszcze okazji skorzystać z fali chińskiego kapitału, która przechodzi przez kraje Zachodu w ostatnich latach, tymczasem aktywność inwestorów zza Muru w UE i USA już zaczęła słabnąć. Z szacunków Rhodium Group wynika, że w rekordowym 2016 r. Chińczycy zainwestowali w UE równowartość niemal 40 mld dol., rok później ok. 31 mld dol., a w roku ubiegłym już ok. 22 mld dol. Jeszcze bardziej gwałtownie załamały się inwestycje w USA - z ponad 45 mld dol. w 2016 r. do niespełna 5 mld dol. przed rokiem.


Choć przyczyna takiego załamania wydaje się jednoznaczna - Zachód powiedział "stop" chińskim inwestorom sterowanym przez Pekin - to rzeczywistość jest bardziej złożona. Po pierwsze, gwałtowny spadek jest w przypadku Unii Europejskiej efektem gwałtownego wystrzału w 2016 r., kiedy kapitał masowo uciekał z Chin w obawie przed kryzysem finansowym. W 2018 r. wartość chińskich BIZ wróciła po prostu do wysokiego poziomu z 2015 r. Trochę inna jest sytuacja w Stanach Zjednoczonych, gdzie załamanie było faktycznie bardzo głębokie i napływ BIZ spadł do poziomu z 2011 r.
Po drugie, w obliczu rosnących problemów wewnętrznych i presji z zewnątrz zmieniła się polityka Państwa Środka. Po latach zachęcania rodzimych przedsiębiorców do wychodzenia za Mur i przymykania oka na nieefektywne inwestycje chińskie władze przestawiły wajchę i zaczęły baczniej przyglądać się sensowności wielu inwestycji. Ponadto, Pekin postanowił posprzątać chińską stajnię Augiasza, czyli sektor finansowy za Murem. W efekcie wiele firm zostało odciętych od finansowania, a inne - które intensywnie zadłużały się przez lata działalności - w pierwszej kolejności musieli się uporać ze spłatą wcześniejszych zobowiązań. To właśnie proces ograniczania ryzyk w sektorze finansowym (początkowo zwany kampanią delewarowania) jest najważniejszą przyczyną obecnego spowolnienia Państwa Środka. W obliczu bieżących problemów gospodarczych za Murem priorytetem jest poprawa sytuacji wewnętrznej, a nie ekspansja zagraniczna.
Część inwestorów została nawet zmuszona do sprzedaży niedawno zakupionych za granicą aktywów. Z wyliczeń Rhodium Group wynika, że dezinwestycje w Ameryce Północnej i Europie sięgnęły w 2018 r. aż 18 mld dol., a na sprzedaż są aktywa wyceniane na kolejne 12 mld dol. Warto w tym kontekście pamiętać, że biznesmeni z Chin nie różnią się tak bardzo od biznesmenów z innych krajów, jak twierdzi wielu komentatorów. W przypadku niektórych z nich chodziło o ulokowanie pieniędzy w bezpiecznym miejscu, poza zasięgiem Pekinu (wydarzenia z ubiegłego roku przypomniały im jednak, jak daleko sięgają macki Komunistycznej Partii Chin). Motywacje wielu innych były czysto rynkowe - inwestycja za granicą to szansa na rozwój i dywersyfikację ryzyka, mające doprowadzić do pomnożenia zysków. Przypisywanie chińskim inwestorom wyłącznie czy głównie motywacji politycznych jest niepoważne.
Po trzecie, wyraźnie pogorszyło się nastawienie społeczeństw i polityków z Zachodu do Państwa Środka. Falę kapitału zdołało zatrzymać nie tyle zaostrzenie regulacji dot. zagranicznych inwestycji, ale w wielu przypadkach sama groźba zastosowania już istniejących przepisów czy też bardziej stanowcze niż w przeszłości ich wykorzystanie.
W USA zdecydowanie bardziej asertywną od poprzedników politykę wobec Pekinu zaczął prowadzić prezydent Trump, a niektóre jego poczynania w tym zakresie wsparli nawet Demokraci, co doskonale ilustruje poglądy Amerykanów nt. wzrostu znaczenia Chin i ich relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Na polu stricte inwestycyjnym wzmocnione zostały kompetencje CFIUS - organu zajmującego się opiniowaniem zagranicznych inwestycji, który ma możliwość blokowania akwizycji, jeśli uzna, że zagrażają one bezpieczeństwu narodowemu Stanów Zjednoczonych.
Z kolei w UE udało się osiągnąć porozumienie w sprawie utworzenia wspólnego mechanizmu monitorowania inwestycji zagranicznych w kluczowych sektorach gospodarki. "To koniec europejskiej naiwności" - komentował jeszcze przed zakończeniem procesu uzgodnień F. Proust, główny negocjator z ramienia PE. Ponadto, 7 państw członkowskich zaostrzyło regulacje dot. inwestycji na poziomie krajowym, a 6 kolejnych rozważa taki krok.
Ponadto, ograniczeniu chińskich inwestycji sprzyjała też dobra koniunktura gospodarcza w UE i USA oraz łatwy dostęp do taniego kredytu i wysokie ceny aktywów, napompowane przez politykę banków centralnych. Kapitał zza Muru nie jest teraz na Zachodzie niezbędny ani nawet specjalnie atrakcyjny, może się to jednak zmienić, gdy powrócą cięższe czasy.
Chińskie inwestycje na świecie to nie tylko BIZ
Bezpośrednie inwestycje zagraniczne nie są jedyną formą inwestowania kapitału za granicą. Ludowy Bank Chin lokuje ogromne środki w obligacje innych państw, a państwowe banki udzielają pożyczek krajom rozwijającym się na projekty infrastrukturalne, często realizowane przez chińskie przedsiębiorstwa. Inwestorzy zza Muru kupują również niewielkie (poniżej 10 proc.) pakiety udziałów w spółkach, które nie są klasyfikowane jako BIZ a jako inwestycje portfelowe. Obywatele Państwa Środka są również ważnymi inwestorami na rynkach nieruchomości m.in. w Kanadzie czy Australii.
W debacie publicznej często mianem inwestycji jest również określana realizacja projektów infrastrukturalnych. To właśnie ten obszar ekspansji zagranicznej Chińczyków budzi ostatnio największe emocje w związku z oskarżeniami o prowadzenie działań na rzecz komunistycznych władz w Pekinie wobec Huawei, który jest producentem infrastruktury telekomunikacyjnej i intensywnie pracuje nad rozwojem technologii 5G.