Dzwonili z Pekinu, czy nie dzwonili? Dogadają się, czy nałożą kolejne cła? I w co sobie pogrywa prezydent Donald Trump?! Takie dylematy kierowały w poniedziałek nowojorskimi traderami. Cała ta zabawa przypomina inwestowanie po omacku.


Po piątkowo-weekendowej eskalacji wojny handlowej atmosfera na rynkach finansowych zrobiła się kwaśna. W piątek nowojorskie indeksy spadły po blisko 3% po tym, jak Chińczycy wprowadzili cła na towary rolne i ropę naftową z USA, prezydent Trump ostro zrugał szefa Fedu i wezwał amerykańskie firmy do opuszczenia Chin. A w weekend jeszcze dorzucił, że żałuje, iż nie narzucił jeszcze wyższych ceł na chińskie towary.
Tak awanturnicza retoryka prezydenta USA przestraszyła inwestorów. Nikt nie wiedział, czy to wciąż tylko negocjacyjna gra pozorów, czy faktyczne wypowiedzenie wojny gospodarczej między dwoma największymi potęgami ekonomicznymi świata. Ale w poniedziałek Trump wypowiadał się już bardziej ugodowo.
- Chiny dzwoniły zeszłej nocy do naszych ludzi od handlu i powiedziały, żeby wrócić do rozmów. Oni wiedzą, jak to jest w życiu – powiedział reporterom prezydent USA. Co prawda później sekretarz skarbu Steven Mnuchin tłumaczył, że tak naprawdę to żadnych telefonów nie było, ale że na linii Pekin-Waszyngton wciąż trwają rozmowy o nowej umowie handlowej. Liczy się to, że wypowiedzi prezydenta USA stały się mniej wojownicze.
- W ostatnią noc bardzo dużo się w tej sprawie wydarzyło. Wicepremier Chin powiedział, że chce zawarcia umowy i chce, aby odbyło się to w spokoju – powiedział prezydent Trump dodając, że Chiny „bardzo chcą” zawrzeć umowę handlową. Problem z tym, że mimo deklarowanych chęci co kilka miesięcy mamy wprowadzane nowe cła i embarga.
Przeczytaj także
Nadzieje na złagodzenie sporu handlowego pomogły w poniedziałek wykrzesać umiarkowane odbicie na Wall Street. W tej grze pozorów był to „sukcesik” obozu byków. S&P500 poszedł w górę o 1,1%, pozostając poniżej 2900 pkt. Nasdaq odzyskał 1,3%, nie wracając powyżej 8000 pkt. Dow Jones odbił o 1,05%, lecz pozostał poniżej pułapu 26 000 pkt. Z uwagi na dzień wolny w Wielkiej Brytanii obroty na NYSE i Nadaqu były o ok. 20% niższe niż normalnie.
Tymczasem realna gospodarka powoli chyli się ku recesji. W Niemczech indeks Ifo obrazujący nastroje wśród wyższej kadry zarządzającej spadł do najniższego poziomu od 2012 roku. W Stanach Zjednoczonych w lipcu nieoczekiwanie zmalały zamówienia na dobra trwałego użytku z wyłączeniem środków transportu. Ten główny miernik inwestycji amerykańskich przedsiębiorstw obniżył się o 0,4% mdm, podczas gdy ekonomiści oczekiwali utrzymanie poziomu z czerwca.
W rezultacie na rynku długu powróciła inwersja krzywej terminowej na kluczowym interwale 10-2 lata. Oznacza to, że 10-letnie obligacje rządu USA płacą mniej niż papiery 2-letnie. To rzadko spotykana sytuacja, której wystąpienie przez ostatnie 50 lat poprzedziło każdą recesję w Ameryce.
Krzysztof Kolany

























































