W mediach społecznościowych popularność zdobyła informacja, że Donald Tusk (lub jego rząd) w 2011 roku wspomógł strefę euro kwotą 24 mld zł (lub 27 mld w innych przekazach). A potem dostał za to nagrodę od Niemców. Informacja ta jest rozpowszechniana w reakcji na debatę o 2 mld zł, którymi partia rządząca chciała wesprzeć TVP, a opozycja proponowała przeznaczyć je na onkologię. Sprawdzamy, jak było naprawdę z „pożyczonymi miliardami euro Tuska”.
Odpowiedzią części komentatorów i internautów z tzw. prawej części strony politycznej na debatę o tym, czy 2 mld zł z tegorocznego budżetu powinny być przeznaczone na wsparcie TVP czy na onkologię, jest przywołanie sytuacji z pamiętnego 2011 roku, kiedy strefa euro stanęła na skraju przepaści za sprawą możliwego bankructwa jednego ze swoich członków – Grecji.


Pod koniec 2011 roku państwa członkowskie Unii Europejskiej zastanawiały się, jak pomóc zadłużonemu po uszy i pogrążonemu w kryzysie, „choremu człowiekowi Europy”. Jednym ze sposobów, jakie wtedy zaproponowano, było uruchomienie przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy ratunkowej linii kredytowej, w której miała również swój udział Polska. W komentarzach przywoływane jest porównanie, „ilu chorych na nowotwory można by uratować za 24 mld zł”. Przypomnijmy, jak naprawdę z tymi miliardami było.
„Pożyczka dla MFW” – o co chodzi?
W kwietniu tego roku minie dziesiąta rocznica pierwszego bailoutu Grecji. Była to oficjalna prośba o udzielenie ratunkowych kredytów, bo samodzielnie Grecja nie była już w stanie regulować swoich zobowiązań. Jednak tak naprawdę chodziło o ratowanie niemieckich i francuskich banków, które wcześniej ochoczo kredytowały Grecję.
Na „pomoc” członkowi strefy euro ruszyła tzw. trojka, czyli Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Ta ostatnia organizacja miała zostać wyposażona w „ostatnią linię obrony”, czyli fundusze w wysokości 270 mld dolarów, które miały zostać uruchomione, gdyby inna pomoc kredytowa nie zadziałała. Decyzja o tym zapadła podczas szczytu Unii Europejskiej w listopadzie 2011 roku. Ostatecznie zarząd MFW w 2012 roku zatwierdził 35 umów dwustronnych z państwami członkowskimi wzmacniających zasoby Funduszu na kwotę aż 441 mld USD (288 mln SDR). Wśród tych państwa znalazła się Polska, która zadeklarowała kwotę 8,3 mld dolarów, czyli 6,26 mld euro.
A ilu chorych na nowotwory skorzystałoby, gdyby w 2011 r. rząd Tuska i NBP Belki nie "pożyczyły" MFW 27 mld zł na ratowanie strefy euro?
— Stanisław Janecki (@St_Janecki) February 17, 2020
„Ilu chorych na nowotwory skorzystałoby, gdyby w 2011 r. rząd Tuska i NBP Belki nie „pożyczyły” MFW 27 mld zł na ratowanie strefy euro? – pyta dziennikarz publicysta Stanisław Janecki na swoim profilu na Twitterze. Wpis polubiło ponad 1,5 tys. osób, umieszczono pod nim ponad 600 komentarzy.
Także na Facebooku umieszczane są komentarze utrzymane w podobnym tonie, roznosi się także tekst portalu wpolityce.pl z 2013 roku, gdzie linia kredytowa dla MFW wiązana jest z przyznanym Donaldowi Tuskowi w kwietniu 2012 medalem imienia Walthera Rathenaua.
Kto udzielił pożyczki MFW?
W rozsyłanych w mediach społecznościowych informacjach o udzielenie pożyczki dla MFW „oskarżany” jest Donald Tusk. Jak było naprawdę? W grudniu 2011 roku Jacek Rostowski, ówczesny minister finansów, oficjalnie wystąpił do Narodowego Banku Polskiego o otwarcie dla MFW linii kredytowej w kwocie 6,27 mld euro (ok. 26,7 mld zł po aktualnym kursie). „Jeszcze w tym samym tygodniu zarząd NBP postanowił przychylić się do prośby ministra finansów i upoważnił prezesa NBP do zadeklarowania gotowości udziału banku centralnego w czasowym zwiększeniu zasobów finansowych MFW w formie dwustronnej pożyczki” – opisywał sprawę na łamach Bankier.pl Rafał Mundry.
W 2012 roku zarząd MFW zatwierdził 35 umów dwustronnych z państwami członkowskimi wzmacniających zasoby Funduszu na kwotę 441 mld USD, a 15 marca NBP (prezesem był wtedy Marek Belka) zawarł umowę z MFW na okres dwóch lat z możliwością przedłużenia na kolejne dwa jednoroczne okresy. I faktycznie, umowa została przedłużona o te dwa lata. Następnie, w 2017 roku NBP, już w osobie nowego prezesa, Adama Glapińskiego (wybranego na stanowisko głosami Prawa i Sprawiedliwości), przedłużył tę samą linię kredytową na kolejne dwa lata – do marca 2019 roku - z możliwością jej przedłużenia, za zgodą NBP, do końca 2020 r.
Zatem jak widać, choć inicjatorem pomocy była strona rządowa, to ostatecznie zgodę musiał wyrazić zarząd NBP i ewentualne środki do MFW pochodziłyby z zasobów NBP, nie z budżetu państwa. Na pytanie, ilu chorych na nowotwór mógłby uratować Tusk za pieniądze z pożyczki dla MFW, odpowiedź brzmi – żadnego. Nie byłyby to bowiem środki budżetowe.
NBP na ratunek budżetu
Ktoś mógłby zasugerować, że w ten sam sposób NBP mógłby przecież poratować państwową sakiewkę. Takiej możliwości jednak nie ma. Mówi o tym artykuł 220 Konstytucji RP, którego punkt drugi stwierdza: „ustawa budżetowa nie może przewidywać pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązań w banku centralnym”.
Co prawda konstytucja sobie, a politycy sobie. Warto przypomnieć, że zakusy na pieniądze banku centralnego mieli politycy Platformy Obywatelskiej. W ujawnionych rozmowach z restauracji „Sowa i Przyjaciele” znalazła się przecież rozmowa prezesa NBP Marka Belki z ministrem spraw wewnętrznym z rządu PO-PSL Bartłomiejem Sienkiewiczem. Rozmowa dotyczyła kwestii pomocy NBP w finansowaniu deficytu budżetowego. „No, ja bym ewentualnie mógł kupić pewną ilość obligacji, może nie bezpośrednio na aukcji w Ministerstwie Finansów, ale na przykład w BGK lub PKO BP (to dwa kontrolowane przez państwo banki – przyp. red.), czyli z czegoś, co formalnie jest niemożliwe” - mówi Sienkiewiczowi prezes Marek Belka. Gdyby taki scenariusz został zrealizowany, byłby to po prostu zamach na konstytucję.
Ale takie pomysły, jakie były rozważane w rozmowie Sienkiewicza z Belką, pojawiały się także za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. Prezes NBP Adam Glapiński ponad rok temu, po posiedzeniu RPP informował: „Zakończyliśmy prace nad niekonwencjonalnymi instrumentami, które trwały około roku. Przyjęliśmy materiał, który pozwala nam powiedzieć, że jesteśmy gotowi, aby wdrożyć wszystkie instrumenty niestandardowej polityki pieniężnej, które są stosowane na zachodzie”. Te niestandardowe instrumenty stosowane na zachodzie to właśnie wykup obligacji z rynku przez bank centralny. Niektóre banki centralne sięgają również po zakup akcji na rynku giełdowym.
Pomoc, której nie było
Wracając do wątku pożyczki, trzeba zaznaczyć, że tak naprawdę Polska nie udzieliła MFW pożyczki, ale jedynie otworzyła linię kredytową, w ramach której pożyczka może zostać udzielona. Różnica dla laika być może niezauważalna, ale ekonomicznie jest istotna. Pożyczka oznacza postawienie określonej sumy pieniędzy do dyspozycji pożyczkobiorcy. Linia kredytowa oznacza jedynie postawienie możliwości zadłużenia się w banku do wysokości określonego w umowie limitu. Pożyczkobiorca może w tym przypadku skorzystać z limitu w całości, skorzystać z limitu w części lub w ogóle z limitu nie skorzystać.
Odkręcam kłamstwa
— Rafał Mundry (@RafalMundry) February 19, 2020
1. Nie rząd a NBP udzielił pożyczki
2. Nie pożyczki a linię kredytową
3. Nie Niemcom a MFW
4. MFW do dziś nie skorzystał z tej linii
5. Umowę w 2017 przedłużył prezes Glapiński
6. Oprocentowana na 0,36%. Tyle zarobimy gdy MFW ją uruchomihttps://t.co/VgEifuVXHG pic.twitter.com/EWaMw6vk8H
Z tą ostatnią sytuacją mamy do czynienia w tym przypadku. Międzynarodowy Fundusz Walutowy do końca 2018 roku nie skorzystał z możliwości zaciągnięcia pożyczki w ramach umowy zawartej z NBP. Ponieważ Grecja wraca do normalności, jest raczej mało prawdopodobne, żeby MFW miało z tej linii kredytowej kiedykolwiek skorzystać. Tutaj drugi raz można więc odpowiedzieć na pytanie o liczbę chorych na raka, których można by uratować z pieniędzy dla MFW. Odpowiedź ponownie brzmi: zero.
A nawet gdyby pożyczka została udzielona, to MFW musiałoby Polsce pieniądze oddać. Można argumentować, że przecież TVP także nie dostaje gotówki, ale obligacje, czyli jest to forma pożyczki. Sęk w tym, że obligacje te dostaje za darmo, a potem Ministerstwo Finansów je wykupuje. Ostatecznie zatem do telewizji trafia gotówka, pochodząca z naszych podatków, a telewizja ich nam nie zwraca.
Podsumowując: decyzja o otwarciu linii kredytowej dla MFW została podjęta przez zarząd NBP, nie rząd Tuska, choć na jego wniosek. Polska była gotowa udzielić MFW pożyczki na ratowanie strefy euro, ale MFW nigdy z tych pieniędzy nie skorzystała, więc pożyczka nigdy nie została udzielona. Gdyby nawet pożyczka została udzielona, MFW musiałby nam ją zwrócić. TVP natomiast nigdy pożyczonych pieniędzy nie zwróci. Dyskusja o „pieniądzach Tuska dla MFW” w kontekście wydatków na TVP i onkologię wydaje się zatem wyjątkowo nietrafiona.