
Skokowy wzrost rentowności długu (dziś dochodowość obligacji 2-letnich przekroczyła 10%) zmusił grecki rząd do kapitulacji przed rynkami finansowymi. Premier George Papandreou poprosił państwa strefy euro o aktywację obiecanej pożyczki w kwocie 30 mld euro. Kolejne 15 mld € ma dołożyć Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
„To kwestia narodowej potrzeby, by poprosić oficjalnie o aktywację unijnego mechanizmu wsparcia, który wspólnie stworzyliśmy" - powiedział Papandreou.
Grecja, której wydatki rządowe przekraczają połowę dochodu narodowego, jest zadłużona na przeszło 115% PKB i w ubiegłym roku odnotowała 13,6% PKB deficytu budżetowego. Dług publiczny sięgający niema 300 mld € coraz mocniej ciąży greckim podatnikom – tylko do połowy maja Grecy muszą spłacić 8,5 mld € zapadających zobowiązań wraz z odsetkami.
W wyniki nieudolnej polityki budżetowej i oszustw w sprawozdawczości statystycznej grecki rząd de facto utracił możliwość pożyczania pieniędzy od zagranicznych inwestorów. Podobnie jak Argentyna, która zbankrutowała w roku 2001, pozostawiając wierzycieli z 90 mld $ niespłaconych długów.
K.K.

Rozwiązanie greckiego problemu wyznaczy kierunek rozwoju strefy Euro. Z punktu widzenia Polski decyzje podejmowane w najbliższym czasie będą kluczowe dla spełnienia kryteriów konwergencji. Niewątpliwie jest to trudny test dla całej Unii Europejskiej, gdyż wspólna waluta stała się symbolem pełnej integracji. Utrzymanie zaufania do wspólnej waluty w trudnych dla całej globalnej gospodarki czasach wydaje się warunkiem rozwoju Unii Europejskiej i jej konkurencyjności w najbliższych latach. Dziś najbardziej istotne jest więc wyegzekwowanie reform fiskalnych na Grecji przy okazji pożyczki. Dla Greków to czas zaciskania pasa, a dla innych potencjalnych bankrutów nauczka.