

Kolejna noc niepokojów w Szwecji. Od weekendu w miastach Norrköping na południe od Sztokholmu i Borlänge na północ od stolicy podpalane są samochody, a przybywająca na miejsce policja jest obrzucana kamieniami. Minionej nocy znów spłonęło kilka aut w Norrköping. Sytuacja zaczyna przypominać tę sprzed trzech lat, kiedy to podczas kilku majowych nocy na przedmieściach Sztokholmu spłonęło kilkaset samochodów, a 32 policjantów zostało rannych.
Jak zauważa Jörgen Karlsson, komendant policji z podsztokholmskiego miasta Järfälla, do tego rodzaju wydarzeń dochodzi zawsze w zaniedbanych osiedlach, gdzie rządzą gangi młodzieżowe i kryminalne. W 2013 roku iskrą zapalną stała się śmierć mężczyzny, zastrzelonego we własnym mieszkaniu przez policjantów. Funkcjonariusze twierdzili, że rzucił się na nich z nożem, jego koledzy przekonywali zaś, że wystarczyło go obezwładnić.
Obecne zamieszki nie mają konkretnego powodu, przypominają raczej zjawisko zwane "police fishing". Polega ono na tym, że służby ratunkowe dostają fałszywy sygnał o pożarze lub innym tragicznym zdarzeniu. Gdy strażacy, ratownicy medyczni i policjanci przyjeżdżają na miejsce, są atakowani - najczęściej kamieniami.
Trzy lata temu Rami al-Khamisi ze szwedzkiej młodzieżowej organizacji "Megafon" tłumaczył, że złość młodych ludzi, skierowana przeciwko policji, jest oznaką głębszych problemów społecznych - poczucia bezsilności i braku nadziei na przyszłość.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/svt.se/dabr

























































