Sierpniowe statystyki sprzedaży detalicznej pokazały nieoczekiwaną poprawę. Mimo przytłaczającej inflacji i realnego spadku dochodów polski konsument wciąż dzielnie szturmuje sklepowe półki.


Sprzedaż detaliczna w cenach bieżących (czyli nominalnie) w sierpniu 2022 r. była o 21,5 proc. wyższa niż w rok wcześniej – poinformował Główny Urząd Statystyczny. To rezultat wyższy niż w lipcu (18,4%) i czerwcu (19,9%), ale nieco słabszy niż w maju (23,6%), o rekordowym kwietniu nawet nie wspominając. Wtedy to dzięki efektowi niskiej bazy sprzedaż nominalnie urosła aż o 33,4% rdr.
Nie jest to jednak statystyka, którą warto zaprzątać sobie głowę. Powyższe wyniki „zawdzięczamy” przede wszystkim wysokiej dwucyfrowej inflacji, która podbija rezultaty w ujęciu nominalnym i notuje najwyższe wartości od przeszło 25 lat. Dlatego lepiej patrzeć na wyniki sprzedaży w ujęciu realnym, czyli uwzględniających efekt wzrostu cen.


Sprzedaż detaliczna liczona w cenach stałych w sierpniu była tylko o 4,2% wyższa niż rok temu. Tak mizerny wzrost wolumenów sprzedaży i tak okazał się wynikiem lepszym niż w lipcu (2,0% rdr), ale też przewyższył oczekiwania większości ekonomistów. Rynkowy konsensus kazał spodziewać się realnego wzrostu sprzedaży detalicznej o 3,7% rdr. Niemniej jednak w dalszym ciągu sierpniowy rezultat był znacznie słabszy od tych notowanych zimą i wiosną.
Sprzedaż detaliczna wzrosła w sierpniu realnie o 4,2% r/r (PKO: 3,9% r/r, kons: 3,0% r/r). Przyspieszenie wobec 2% r/r w lipcu to efekt kalendarzowy. Podobnie jak w poprzednich miesiącach rośnie tylko sprzedaż towarów podstawowych – żywności, kosmetyków i odzieży. pic.twitter.com/wIEkDtiPUY
— PKO Research (@PKO_Research) September 21, 2022
Z zaprezentowanych dziś danych wynika, że deflator sprzedaży detalicznej osiągnął nowy rekord na poziomie 16,6% w skali roku. W lipcu było to 16,1%, w czerwcu 16,2%, w maju 14,2%, w kwietniu 12,1%, w marcu 11,3%, a w styczniu 8,5%. To także wynik wyższy od inflacji CPI (16,1%) obejmującej szerszy zakres dóbr niż statystyki sprzedaży detalicznej.
Ciągle przypominamy też, że na rzecz wyższej sprzedaży detalicznej w Polsce nadal przyczyniał się popyt realizowany przez (lub na rzecz) uchodźców z Ukrainy. Po 24 lutego do Polski przyjechało ok. dwa miliony Ukraińców. Część z nich później opuściła nasz kraj, ale nadal oznacza to prawdopodobnie około milion dodatkowych konsumentów zwiększających popyt na towary i usługi.


Analizując zmiany sprzedaży w cenach stałych w oczy rzuca się wciąż silny spadek sprzedaży samochodów (o 6,8% rdr), ale był to już regres wyraźnie mniejszy niż w lutym (gdy sprzedaż aut spadła o 15,1% rdr). Co ciekawe, pomimo nieco niższych cen przy dystrybutorach pogłębił się realny spadek sprzedaży paliw (-14,2% rdr wobec -13,8% w lipcu). Mniej niż rok temu kupiono także mebli i sprzętu rtv/agd (o 2,8%) oraz książek i prasy (o 1,6%).
Wzrost sprzedaży w ujęciu realnym nadal notowano w kategoriach dóbr pierwszej potrzeby, co można wiązać z popytem generowanym przez przybyszy z Ukrainy. Sprzedaż żywności, napojów i wyrobów tytoniowych odnotowała wzrost o 7,4% rdr. Kupiono także o 13,7% więcej farmaceutyków i kosmetyków. Sprzedaż odzieży i obuwia podniosła się o 8,4%. W kategorii „pozostałe” odnotowano wzrost o 10,9%.
Nadchodzi gospodarcza zima
Ostre wyhamowanie sprzedaży detalicznej obserwowane w miesiącach letnich jest zapewne tylko preludium do realnego spadku konsumpcji prywatnej, jaki czeka nas zimą. Od kwietnia trwa gwałtowne spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce po okresie nienotowanego od dekad konsumpcyjnego boomu wywołanego covidową stymulacją fiskalną i monetarną zarówno w kraju jak i na świecie.
Polski konsument od miesięcy jest w fatalnych nastrojach i stara się ograniczać wydatki. Jest dość prawdopodobne, że proces ten nasili się we wrześniu po podsumowaniu wakacyjnych wydatków. Nad sprzedażą detaliczną niczym miecz Damoklesa wisi też groźba drastycznego wzrostu rachunków za ogrzewanie i energię elektryczną, jaki polskich konsumentów czeka od 1 stycznia.
Fatalne nastroje konsumpcyjne, ujemne płace realne. A mimo tego sprzedaż się trzyma nieźle (zważywszy na okoliczności). Pesymizm znajduje prawdopodobnie większe ujście w usługach niż w towarach. pic.twitter.com/JlECUDeV6s
— mBank Research (@mbank_research) September 21, 2022
Gdyby nie dodatkowi konsumenci zza naszej wschodniej granicy, zapewne już teraz obserwowalibyśmy ujemne odczyty sprzedaży detalicznej liczonej w cenach stałych. Te jednak możemy zobaczyć już jesienią. Na rzecz realnego spadku konsumpcji przemawia fakt, że wynagrodzenia przestały nadążać za inflacją. Bez uwzględnienia nadzwyczajnych bonusów w leśnictwie, energetyce i górnictwie od czerwca notujemy realny spadek płac w Polsce.


Na rzecz dalszego pogorszenia sprzedaży detalicznej w dalszym ciągu przemawiają bardzo niskie nastroje konsumentów. GUS poinformował, że we wrześniu doszło tylko do niewielkiej poprawy Bieżącego Wskaźnika Ufności Konsumenckiej, podczas gdy Wyprzedzający Wskaźnik Ufności Konsumenckiej odnotował solidny spadek i znalazł się na najniższym poziomie od maja 2020 roku. Czyli miesiąca kończącego okres najbardziej drakońskiego lockdownu w Polsce.