Sąd rozpostarł płaszcz ochronny nad Almą. Jest on jednak tylko tymczasowy, najważniejsza dla spółki decyzja zostanie bowiem podjęta w ciągu kilkunastu dni.
Wtorkowy komunikat PKO BP uderzył w notowania Almy. Bank wypowiedział spółce umowy kredytowe i zażądał spłaty w ciągu 7 dni 60,9 mln zł długu. To ledwie część zobowiązań Almy - te na koniec półrocza sięgały 442 mln zł - jednak i tak spółka miałaby poważne problemy, by w tak krótkim okresie uzbierać potrzebną kwotę. Żądanie PKO BP mogło dobić firmę Jerzego Mazgaja, tak się jednak nie stało.
Delikatesy uratował krakowski Sąd Rejonowy, który w środę zabezpieczył majątek Alma Market poprzez ustanowienie tymczasowego nadzorcy sądowego. Jego zadaniem będzie m.in. ochrona spółki przed egzekucjami, czy zajęciem kont. W praktyce więc termin 7 dni narzucony Almie przez PKO BP przestał obowiązywać. Zobowiązanie wprawdzie pozostało, jednak firma Jerzego Mazgaja nie musi regulować go na dniach.


Sanacja - prawdziwa stawka w grze
Nadzorca sądowy to jednak rozwiązanie tylko tymczasowe i jedynie nieco przesuwa w czasie kwestię rozwiązania problemów spółki. Na dłuższą metę Almę przed wierzycielami ochronić może tylko sanacja. Wniosek o nią spółka złożyła 15 września, póki co jednak sąd nie podjął jeszcze jednoznacznej decyzji w tej sprawie.
- Tak zwane terminy instruktażowe mówią, że sąd powinien w ciągu 2 tygodni od złożenia wniosku otworzyć, bądź odmówić otwarcia postępowania sanacyjnego. Jeżeli jednak chce wysłuchać dodatkowych opinii termin na decyzję wydłuża się do 6 tygodni - tłumaczy w rozmowie z Bankier.pl Andrzej Głowacki, doradca restrukturyzacyjny i prezes spółki DGA SA.
Pomóc sądowi w podjęciu decyzji ma właśnie nadzorca. - Wśród jego zadań znajdzie się również najprawdopodobniej weryfikacja, czy wstępny plan restrukturyzacyjny przedstawiony przez firmę jest realny, czy jest ona w stanie regulować bieżące zobowiązania oraz czy będzie zdolna pokryć koszty postępowania sanacyjnego - dodaje Głowacki.
Co gdy sąd się nie zgodzi?
To właśnie decyzja o otwarciu postępowania sanacyjnego będzie kluczową dla przyszłości Almy. Jeżeli sąd uzna, że dla Almy wciąż świeci się światełko w tunelu, spółka de facto zyska rok spokoju. W tym czasie, chroniona przed wierzycielami, będzie mogła przeprowadzić restrukturyzację i spróbować powrócić do zdrowia. Jeżeli jednak sąd odrzuci wniosek Almy i nie uruchomi postępowania sanacyjnego, delikatesy znajdą się w bardzo ciężkiej sytuacji.
- Zazwyczaj, gdy sąd w tego typu sprawie odmawia, następnego dnia składany jest wniosek o upadłość likwidacyjną. Jeżeli bowiem spółki nie da się uzdrowić, to trzeba zadbać o to, by wierzyciele mieli równe prawa w dostępie do majątku spółki - komentuje Głowacki.
Warto dodać, że wniosek o upadłość likwidacyjną Almy w sądzie już jest. Złożył go 21 września wierzyciel Almy Zbigniew Jurasz. Prawo restrukturyzacyjne daje jednak w takiej sytuacji pierwszeństwo wnioskowi o sanację. Sąd połączył oba wnioski i póki rozpatrywane jest postępowanie sanacyjne, upadłość jest jedynie planem "B". Akcjonariusze muszą mieć jednak świadomość, że gdy plan "A" zawiedzie, upadłość spółki stanie się bardzo prawdopodobna.