REKLAMA

Polski złoty padł ofiarą koronawirusa. „Dodrukowano” 283 miliardy

Krzysztof Kolany2021-04-26 15:30główny analityk Bankier.pl
publikacja
2021-04-26 15:30

Mamy za sobą ponad rok koronakryzysu i perturbacji gospodarczych. Jedną z licznych ekonomicznych ofiar antywirusowych restrykcji okazał się polski złoty, który przez poprzednie 12 miesięcy stracił część swej siły nabywczej.

Polski złoty padł ofiarą koronawirusa. „Dodrukowano” 283 miliardy
Polski złoty padł ofiarą koronawirusa. „Dodrukowano” 283 miliardy
fot. Oleksiy Mark / / Shutterstock

Narodowy Bank Polski pokazał dane o podaży pieniądza za marzec 2021 roku. To dobra okazja, aby podsumować to wszystko, co stało się z polskim pieniądzem w erze koronawirusa. Wprowadzone przez rządy „zamknięcie gospodarki” zdruzgotało aktywność ekonomiczną i groziło masowymi bankructwami przedsiębiorstw i powszechnym bezrobociem.

Monetarne tsunami

Aby uniknąć tego depresyjnego scenariusza, banki centralne praktycznie na całym świecie postanowiły zalać gospodarkę nowo wykreowanym pieniądzem. Podobnie było w Polsce. 16 marca 2020 roku Narodowy Bank Polski uruchomił skup obligacji skarbowych, w sensie ekonomicznym finansując potężny deficyt finansów publicznych. Od tego czasu NBP skupił obligacje o łącznej wartości nominalnej 118,8 mld zł, na co składało się 62,2 mld zł obligacji rządowych, 36,8 mld zł obligacji państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego oraz 19,8 mld zł Polskiego Funduszy Rozwoju.

Reklama

Jednakże we współczesnym systemie finansowym bank centralny odpowiada jedynie za mniejszą część podaży pieniądza w gospodarce. Dostarcza on jedynie pieniądz papierowy. Od początku marca 2020 roku przybyło niemal 94,5 mld zł gotówki w obiegu. To wzrost o niemal 40%! Ponad połowę z tej kwoty przybyło w marcu i kwietniu ubiegłego roku, gdy Polacy rzucili się do bankomatów po gotówkę, przygotowując na niepewne czasy  bilanse swoich gospodarstw domowych.  

- W marcu stwierdziliśmy ogromny wzrost zapotrzebowania uczestników rynku na gotówkę. Mieliśmy run na bankomaty, na okienka bankowe. Popyt na pieniądz materialny wzrósł o 24 proc. Zaspokoiliśmy ten popyt – przyznał Adam Glapiński, prezentując sprawozdanie z działalności Narodowego Banku Polskiego. Odzwierciedleniem tego zjawiska była też szybko rosnąca podaż banknotów o wysokich nominałach, w tym zwłaszcza mało popularnych wcześniej pięćsetek.

Natomiast za 60% „covidowej” ekspansji monetarnej w Polsce odpowiadał pieniądz bezgotówkowy, generowany przez system bankowy. Na koniec marca 2021 roku podaż pieniądza M3 (to najszerszy agregat monetarny, oprócz gotówki obejmujący też wkłady bankowe ludności, przedsiębiorstw, samorządów i agend rządowych) osiągnął wartość nominalną 1 862,5 mld złotych. To o 283,1 mld zł więcej niż na koniec lutego ’20. W ujęciu względnym oznacza to przyrost o 14,4% rdr.

Do kogo trafiły świeże pieniądze?

Może to zabrzmi banalnie, ale wszystkie te nowo wykreowane pieniądze trafiły... „do ludzi”.  Na rachunkach bieżących gospodarstw domowych przybyło prawie 210 mld złotych. Lecz równocześnie z lokat terminowych ubyło 105,5 mld zł. Niemniej jednak jest to przyrost o ponad 104,3 mld zł. Są to „wymuszone oszczędności” Polaków, którzy z powodu lockdownu często nie mieli możliwości wydać tych pieniędzy (np. na wyjazdy zagraniczne, turystykę krajową, wizyty w restauracjach czy innych administracyjnie zamkniętych punktach usługowych). Ale też dla niektórych Polaków lockdown stał się bodźcem, by wreszcie zacząć poważnie myśleć o swoich finansach i zgromadzić finansową „poduszkę bezpieczeństwa”.

Kolejne 109 miliardów przybyło na rachunkach przedsiębiorstw niefinansowych. Do firm trafiło kilkadziesiąt miliardów złotych w ramach tarczy antykryzysowej. Rząd pożyczył pieniądze od banku centralnego (a ten je "wydrukował"), aby zapłacić przedsiębiorcom za niezwalnianie pracowników podczas pierwszego lockłdownu. Ponadto przedsiębiorstwa „zachomikowały” więcej pieniędzy, tnąc inwestycje i ograniczając koszty. Doszło do bezprecedensowej sytuacji, gdy depozyty przedsiębiorstw są wyższe od ich zadłużenia bankowego.

Warto też pamiętać, że współczesny pieniądz jest długiem. Banknoty i monety są zobowiązaniem banku centralnego, natomiast depozyt stanowią zobowiązanie banków komercyjnych. Dlatego drugą stroną wzrostu podaży pieniądza jest zwiększenie zadłużenia. Ale od początku marca 2020 roku zadłużenie bankowe gospodarstw domowych zwiększyło się tylko o 16,6 mld zł, a długi przedsiębiorstw wręcz spadły o 21 mld zł. Za do długi sektora rządowego zwiększyły się o blisko 150 mld zł, a „pozostałych instytucji finansowych” (czytaj: BGK i PFR) o 63,4 mld zł.  

Jak wzrost podaży pieniądza napędza inflację

Nie ma trwałej inflacji bez wzrostu podaży pieniądza. Równocześnie nie każdy wzrost podaży pieniądza musi natychmiast powodować wysoką inflację cenową. Owszem, w Polsce od 2 lat obserwujemy podwyższone poziomy inflacji konsumenckiej – roczna dynamika wskaźnika CPI praktycznie nie spada poniżej 2,5%. W okres koronakryzysu wchodziliśmy z inflacją CPI podchodzącą pod 5%. Dzięki „drukowanym tarczom” może i udało się utrzymać w ryzach wzrost bezrobocia, ale wszyscy ponieśliśmy cenę w postaci spadku siły nabywczej pieniądza.  

Gospodarka jest niesamowicie złożonym systemem i „dolanie” do niej 283 miliardów złotych nie musi od razu zakończyć się wielką inflacją. Póki co gros tych pieniędzy leży na kontach bankowych należących do gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Teraz wszystko zależy od decyzji konsumentów i producentów. Jeśli uwierzą oni, że wzrost cen jest nieuchronny, to nakręci się spirala inflacyjna, którą bardzo trudno będzie przerwać. Póki co oczekiwania inflacyjne konsumentów są wręcz szokująco niskie jak na skalę raportowanej przez GUS inflacji CPI. Jeśli wierzyć oficjalnym danym, to przewaga respondentów oczekujących szybszego wzrostu cen nad tymi, którzy oczekują ich spadku, wynosi ok. 35 pkt. proc. Dla porównania, rok temu wskaźnik ten sięgał niemal 55 pkt.

Warto też pamiętać, że wskaźnik CPI nie mówi nam wszystkiego o inflacji. Poza jego zasięgiem pozostają zarówno szybko rosnące ceny nieruchomości jak i wyceny akcji czy obligacji. A przecież hossa na giełdzie czy galopujące ceny mieszkań także są przejawem spadku siły nabywczej pieniądza.

Wygląda jednak na to, że decyzja o poświęceniu siły nabywczej polskiego złotego na ołtarzu covidowego kryzysu została podjęta już ponad rok temu. Rada Polityki Pieniężnej uparcie trzyma stopy procentowe praktycznie na zerze i bezrefleksyjnie deklaruje ochotę utrzymania takiego stanu rzeczy przynajmniej do końca swojej kadencji w 2022 roku. Równocześnie Narodowy Bank Polski prowadzi politykę słabego złotego. To wszystko jest paliwem dla znacznie wyższej inflacji cenowej w kolejnych miesiącach i kwartałach. W zasadzie to nie powinniśmy pytać, czy inflacja przyspieszy, tylko jak bardzo przyspieszy i na jakim poziomie się zatrzyma.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.

Tematy
Ubezpieczenie NNW Studenta dedykowane dla studentów i uczniów wyższych uczelni z 10% rabatem

Ubezpieczenie NNW Studenta dedykowane dla studentów i uczniów wyższych uczelni z 10% rabatem

Komentarze (63)

dodaj komentarz
everybodylies
Zachowałem sobie ten artykuł w ulubionych. Podsumowanie odzwierciedla stan obecny!

"W zasadzie to nie powinniśmy pytać, czy inflacja przyspieszy, tylko jak bardzo przyspieszy i na jakim poziomie się zatrzyma."
harrytracz
To się dzieje cały czas:
https://www.bankier.pl/wiadomosc/BGK-sprzedal-we-wtorek-trzy-serie-obligacji-lacznie-za-3-04-mld-zl-przy-popycie-3-26-mld-zl-8100821.html
hal9ooo
...Polski złoty padł ofiarą koronawirusa ...jak to padł ofiarą? przecież rozmnożył się jak nigdy?
marszalek2020
Fajny artykuł. Można teraz zrozumieć dlaczego Chińczycy noszą maseczki i dlaczego za przekonywanie że "po co nam w Polsce lekarze skoro będą przecież w Berlinie" powinno się iść do wiezienia.
Teraz widać ile to nas kosztuje.
kqq
Podaż pieniądza M3 przyrost o 14,4% rdr. - to rzeczywista skala inflacji dla całej Polskiej gospodarki w ostatnim roku. Nie jakieś śmieszne koszyki inflacyjne którymi można manipulować i które nie oddają całej złożoności i skali wydatków które ponosimy. Mniej więcej o tyle -14-15% powinny i będą rosły ceny aktywów trwałych typu mieszkania Podaż pieniądza M3 przyrost o 14,4% rdr. - to rzeczywista skala inflacji dla całej Polskiej gospodarki w ostatnim roku. Nie jakieś śmieszne koszyki inflacyjne którymi można manipulować i które nie oddają całej złożoności i skali wydatków które ponosimy. Mniej więcej o tyle -14-15% powinny i będą rosły ceny aktywów trwałych typu mieszkania itp. bo jest to naturalny proces. Ale o tyle nie rosną wcale nasze pensje, one stoją w miejscu i to wskazuje jak jesteśmy okradani i jak mocno traci siła nabywcza naszych oszczędności, pensji i przychodów.
trolley
Popatrz z łaski swojej jak już wyglądają wolumeny sprzedaży a jak wygląda podaż mieszkań jeśli już dałeś za przykład. Ceny mogą dalej rosnąć. Tylko sprzedaż padnie na ryj przy okazji :)
kqq odpowiada trolley
Wszystkie zjawiska w gospodarce są falowe, jest fala w dół i jest fala w górę, to co teraz administracyjnie zostało zatrzymane i wymuszone na gospodarce, za niedługi czas odbije ze zdwojoną siła często gęsto nadrabiając lub przebijając zaległości - tak jak jest obecnie z produkcją czy sprzedażą w gospodarce.
kqq odpowiada kqq
I tak samo może być z tymi naszymi zapóźnionymi pensjami też, to się wtedy nazywa efektem drugiej rundy, kiedy ceny pensji w skutek protestów społecznych ciągną w górę i gonią uciekającą od lat inflację - co dodatkowo powoduje nakręcanie się kolejnych fali inflacji - wtedy się to nazywa spiralą inflacyjną i właśnie do tego dążymy I tak samo może być z tymi naszymi zapóźnionymi pensjami też, to się wtedy nazywa efektem drugiej rundy, kiedy ceny pensji w skutek protestów społecznych ciągną w górę i gonią uciekającą od lat inflację - co dodatkowo powoduje nakręcanie się kolejnych fali inflacji - wtedy się to nazywa spiralą inflacyjną i właśnie do tego dążymy w niedalekiej perspektywie kilku lat, tylko na takie zjawiska potrzeba trochę czasu, rok czasem dwa lub i więcej, wszystko zależy od bardzo wielu czynników ale są to zjawiska które już wielokrotnie działy się w bardzo wielu krajach na przestrzeni ostatnich setek lat.
jenak
Świat tzw. zachodni (jeszcze) to świat, gdzie panuje wyścig drukarek. Drukują wszyscy. Ważne, aby to dobrze sprzedać. Musimy dojechać do 100% a jeszcze lepiej do 150% zadłużenia, czyli gonić "czołowe" gospodarki. Nikt i tak tego nie będzie oddawał.
drzaraza
Prawda nas wyzwoli!
Mamią nas, że mamy dużo złota tj. 228,7 ton. Polska oficjalnie jest zadłużona na ponad 1,5 bln zł co w przeliczeniu ba złoto wynosi około 6900 ton. Mamią też bas że każdy Polak jest zadłużony przez działalność polityków na 40 tyś . Z tym ,że każdy Polak nie pracuje. Jeżeli przeliczyć to zadłużenia na pracujących
Prawda nas wyzwoli!
Mamią nas, że mamy dużo złota tj. 228,7 ton. Polska oficjalnie jest zadłużona na ponad 1,5 bln zł co w przeliczeniu ba złoto wynosi około 6900 ton. Mamią też bas że każdy Polak jest zadłużony przez działalność polityków na 40 tyś . Z tym ,że każdy Polak nie pracuje. Jeżeli przeliczyć to zadłużenia na pracujących to na każdego pracującego przypada prawie 90 tyś złotych. W części niepracującej jest sporo patologii która nie zhańbiła się nigdy pracą i im to zadłużenie wisi i powiewa.

Powiązane: Koronawirus a gospodarka

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki