Rok 2023 przyniesie liczne podwyżki podatków. Rachunek wystawiony nam przez rząd wzrośnie nie tylko za sprawą wyższego VAT-u, ZUS-u i akcyzy, ale też na skutek braku waloryzacji kwoty wolnej i progów podatkowych w reżimie PIT.


Zacznijmy od tego, że zgodnie z zasadą trójpodziału władzy (oraz Konstytucją RP) podatki ma prawo nakładać jedynie Parlament – czyli (w teorii) demokratycznie wybrani przedstawiciele WSZYSTKICH obywateli. Ale doskonale wiemy, że polski Sejm jest całkowitą fikcją i pełni jedynie funkcję maszynki do głosowania. W rezultacie niemal wszystkie pomysły wysmażone w Radzie Ministrów gładko stają się prawem (pamięta ktoś jeszcze, czym jest prezydenckie veto?).
Po tych uwagach natury ogólnej przejdźmy do konkretów. Te są takie, że w warunkach polskich podatki nakłada na nas rząd w zasadzie według własnego uznania. I to właśnie rząd od 1 stycznia 2023 roku postanowił „dogodzić” nam całą serią podwyżek stawek podatkowych i quasi-podatkowych (rozróżnienie tylko dla co bardziej zrzędliwych prawników i legalistów). Zaczynamy.
1. Brak waloryzacji kwoty wolnej i progów podatkowych PIT.
Rok temu rząd Mateusza Morawieckiego w ramach wprowadzania „Polskiego ładu” uszczęśliwił nas rzekomą obniżką podatków. W dużym skrócie: dolna stawka podatku od pracy (PIT) została finalnie obniżona z 17% do 12%, ale równocześnie de facto pojawiła się nowa-stara danina w postaci nieodliczalnej „składki zdrowotnej” (ze zdrowiem niemającej wiele wspólnego). Efektywnie oznaczało to wprowadzenie nowego podatku od pracy w wysokości 7,75%. Zatem stawki PIT dla etatowców w praktyce wynoszą: 9% (do 30 000 zł rocznie), 19,75% (bo 12% + 7,75%, od 30 000 do 120 000 zł) oraz 39,75% od nadwyżki powyżej 120 000 zł. Jakby nie patrzeć, 19,75% to więcej niż 17% sprzed reformy, zatem jest to podwyżka stawki opodatkowania pracy (oraz działalności gospodarczej, ale to osobny temat).
Na otarcie łez otrzymaliśmy 10-krotną podwyżkę „kwoty wolnej” od podatku. Tj. wolnej od PIT, ale już nie od ZUS i daniny na NFZ. Pod koniec 2021 roku ową „kwotę wolną” ustalono na 30 000 zł. I oczywiście nie zapisano ustawowego obowiązku jej waloryzacji o tempo utraty siły nabywczej pieniądza. A przecież 30 tysięcy z jesieni 2021 r. to zupełnie co innego niż 30 tysięcy na początku 2023 roku. Skumulowana inflacja CPI za ten okres zapewne przekroczy 20%. Zatem brak podniesienia kwoty wolnej oraz drugiego progu PIT w skali makro oznacza podwyżkę podatków.
Jak to działa? W 2022 roku kwota wolna zapewne nieprzypadkowo została ustalona na poziomie z grubsza pokrywającym się z płacą minimalną po odjęciu „składek” na ZUS. W rezultacie rząd mógł się chwalić, że rezygnuje z opodatkowania najmniej zarabiających (co oczywiście nie jest prawdą, ale niech im będzie). Od lipca 2023 roku płaca minimalna rośnie do 3 450 zł brutto, czyli ok. 2 709 zł po odjęciu danin na ZUS i NFZ. W rezultacie delikwent zarabiający najniższą krajową już od 2023 roku będzie musiał zapłacić PIT. No co za niefart i kto by mógł pomyśleć, że tak się stanie.
2. Osłabienie ulgi na IKZE
Lipcowe obniżenie dolnej stawki PIT będzie miało jeszcze jedną i paradoksalnie niekorzystną konsekwencję dla podatników. Stratą ci, którzy korzystają z ulgi z tytułu wpłat na Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego. Działa ona tak, że kwoty wpłacone na IKZE można odpisać od „dochodu” opodatkowanego PIT-em. W praktyce oznacza to, że po wiosennym rozliczeniu naszego „pita” urząd skarbowy zwracał nam 17% (lub 32%, jeśli ktoś wpadał w wyższy próg) tego, co wpłaciliśmy na nasze IKZE. Ulga więc bardzo przyjemna, szkoda tylko że tak mocno limitowana (do równowartości 120% przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce). Teraz po obniżce stawki PIT ulga na IKZE straci nieco powabu, bo za 2023 rok dostaniemy zwrot tylko 12% wpłat (a nie 17% jak w 2021 r). Warto by było trochę „osłodzić” ten deal emerytalny na przykład poprzez obniżenie (albo całkowite zniesienie) opodatkowania pieniędzy wypłacalnych z IKZE. Obecnie trzeba oddać fiskusowi 10% zgromadzonych środków, jeśli kasę wypłaci się po osiągnięciu 65. roku życia. Stawka 0% wyglądałaby znacznie lepiej.
3. Podwyżka VAT-u na paliwa i energię
Gdy 1 lutego ekipa Mateusza Morawieckiego tymczasowo obniżała stawki VAT, rządowa propaganda trąbiła o tym od rana do nocy. I słusznie, bo było to jedne z lepszych posunięć tego rządu. Teraz jednak stara, w 2011 roku „tymczasowo” podniesiona, stawka 23% wraca jakoś tak po cichu. W rezultacie należy się spodziewać ok. 17-procentowego wzrostu prognozowanych rachunków za energię elektryczną oraz gaz ziemny. Osobny temat to ceny paliw, które od 1 stycznia zapewne nie wzrosną nagle i drastycznie. To efekt „paliwowej operacji specjalnej” w wykonaniu płockiego koncernu, który przez ostatnie tygodnie utrzymywał ceny paliw na sztucznie podwyższonych poziomach, aby 1 stycznia nie musieć gwałtownie ich podnosić. Rzecz jasna na dłuższą metę za paliwa zapłacimy więcej przy 23-procentowym vacie, niż płacilibyśmy, gdyby stawka pozostała na poziomie 8%. Ale tego oczywistego faktu już Państwu nie oznajmią. W przeciwieństwie do faktu, że zerowych VAT na żywność ma zostać utrzymany przynajmniej do jesiennych wyborów parlamentarnych (proszę zgadywać, co zrobią po wyborach).
4. Podwyżka opłaty paliwowej
A skoro już jesteśmy przy paliwach, to minister infrastruktury rzutem na taśmę właśnie podwyższył stawki opłaty paliwowej. Nie była to mała podwyżka! W przypadku wszystkich rodzajów paliw wyniesie ona aż 13,3%. I tak dla benzyn rośnie ona ze 152,61 zł do 172,91 zł za 1000 litrów. Opodatkowanie olejów napędowych wzrasta z 329,12 zł do 372,9 zł/1000 l. Po doliczeniu VAT-u (tak, tak, w Polsce nagminnie płaci się podatek od podatku) będą to dodatkowe 2,5 gr/l benzyny, ok. 5,4 gr/l ON oraz 3 gr/l LPG.
5. Podwyżka przymusowego ZUS-u dla przedsiębiorców
Polską podatkową tradycją jest coroczna podwyżka obciążeń fiskalnych dla drobnych przedsiębiorców i samozatrudnionych (mała podpowiedź: „duzi” biznesmeni w ogóle nie płacą na ZUS). W 2023 r. osoby prowadzące własny biznes zapłacą o 224,17 zł więcej miesięcznie na ubezpieczenia społeczne. W ciągu ostatniej dekady składki wzrosły o ponad 900 zł. Dodatkowo przedsiębiorcy "oddadzą" więcej za ubezpieczenie zdrowotne. Oznacza to, że w skali roku fiskus z tych na ogół drobnych podatników wyciągnie dodatkowo 2 690 zł więcej niż w mijającym roku. Fajnie być fiskusem.
6. Podwyżka akcyzy na piwo, wino i alkohole
Po Sylwestrze spożywanie napojów alkoholowych i palenie tytoniu będzie nas kosztować jeszcze więcej niż w 2022 roku. To wina podwyższenia stawek akcyzy uchwalonych jeszcze w 2021 roku. W roku poprzednim stawki akcyzy poszły w górę o 10%, a w kolejnych latach co roku mają być podnoszone o 5% w przypadku alkoholu i 10% dla tytoniu.
Z wyliczeń resort finansów wynika, że półlitrowa butelka wódki zdrożeje w przyszłym roku średnio o 90 groszy. Wino ma być droższe o około 4 grosze. Podobna podwyżka ma dotknąć piwo. To kolejny problem dla branży, która od dłuższego czasu ma pod górkę. Paczka papierosów ma natomiast zdrożeć o 42 grosze.
7. Likwidacja „ulgi dla klasy średniej”
Co prawda ulga dla osób, które straciły na „Polskim ładzie”, choć wcale nie zarabiają zbyt dużo, wygasła wraz z lipcową reformą reformy, to w praktyce obowiązuje ona do końca 2022 roku. Gdy urząd skarbowy uzna, że dla podatnika korzystniejsza będzie stara ulga od nowych zasad, to zwróci mu różnicę. Zasada ta ma obowiązywać tylko w rozliczeniach za 2022 rok. Za rok już jej nie będzie i taki podatnik po prostu zapłaci więcej. Podobno takich osobników ma być „1 na 1000”, ale Ministerstwu Finansów nie zawsze warto wierzyć.
8. Pakiet odchudzający portfele kierowców
Od 1 stycznia 2023 w życie wchodzi także kolejny pakiet zmian prawnych uderzający w kierowców. To na dokładkę do drakońskich podwyżek mandatów wprowadzonych jesienią 2022. Od nowego roku wzrosną i tak już bardzo wysokie kary za spóźnienie z wykupieniem polisy OC. W życie wchodzą wątpliwe prawnie przepisy o konfiskacie samochodu. Więcej zapłacimy też za wyrobienie prawa jazdy. Kierowcy ciężarówek (a w kolejnych latach pewnie też osobówek) będą musieli płacić za przejazd kolejnymi odcinkami dróg ekspresowych i autostrad.
9. Uderzenie w „landlordów”
Niekorzystne dla podatników zmiany zajdą w podatku od najmu. Od 2023 roku zniknie opcja, w ramach której podatnik mógł odliczyć np. koszty remontu, amortyzacji czy odsetek od kredytu. Jedyną opcją pozostanie ryczałt od przychodów ewidencjonowanych (będą dwa progi: 8,5% i 12,5% od przychodów przekraczających 100 000 zł).
10. Wyższe podatki od nieruchomości i… psów
Ministerstwo Finansów podniosło maksymalne stawki podatku od nieruchomości ustalane przez samorządy. Większość dużych gmin miejskich skwapliwie skorzystała z tej okazji, aby wyciągnąć więcej pieniędzy z portfeli mieszkańców. Dla właścicieli mieszkań nierzadko będzie to oznaczać 12-procentową podwyżkę podatku od nieruchomości – maksymalnie złotówkę od 1 mkw powierzchni. Blisko 30-krontie wyższe stawki będą obowiązywać w przypadku budynków, w których prowadzona jest działalność gospodarcza.
W górę pójdą też stawki chyba najbardziej absurdalnego parapodatku w Polsce – czyli opłaty od posiadania psa. Właściciele legalnych czworonogów zapłacą maksymalnie 150,93 zł rocznie od sztuki, czyli aż o 11,8% więcej niż w tym roku. Należy przy tym dodać, że nie wszystkie gminy pobierają to współczesne „ogonowe”.