Kolejny tydzień przyniósł utrzymanie detalicznych cen benzyn i oleju napędowego na nienaturalnie podwyższonych poziomach. W ten sposób branża paliwowa „przygotowuje” nas na noworoczny skok stawek VAT, przy okazji zwiększając własne zyski.


Za nami kolejny tydzień grudnia i sytuacja na polskim rynku paliw pozostaje wysoce nienaturalna. Trwa cenowa anomalia polegająca na utrzymywaniu sztucznie podwyższonych cen benzyny i oleju napędowego. Średnia krajowa cena benzyny bezołowiowej 95 pozostała praktycznie bez zmian na poziomie 6,53 zł/l – wynika z danych BM Reflex. Także o symboliczny grosz na litrze potaniał olej napędowy, który kosztował przeciętnie 7,64 zł/l. LPG tankowano średnio za 2,95 zł/l, a więc także o grosz taniej niż przed tygodniem.


Trwa zatem cenowa anomalia na polskim rynku paliw, o której piszemy już od czterech tygodni. Chodzi o to, że ceny przy dystrybutorach nie spadają w takim tempie, w jakim „powinny” to robić, zważywszy na silną przecenę paliw na rynkach światowych oraz umocnienie złotego w relacji do dolara. W rezultacie rosną marże koncernów paliwowych, co odbywa się kosztem konsumentów.
Paliwa na giełdach kosztują tyle co przed wojną
- W pierwszych trzech tygodniach grudnia średni poziom cen benzyn na europejskim rynku ARA ukształtował się na poziomie 3552 PLN/t, natomiast diesla 4027 PLN/t – były to najniższe poziomy odpowiednio od stycznia i lutego tego roku – odnotowali analitycy BM Reflex.
Tymczasem 23 grudnia PKN Orlen oferował benzynę Eurosuper95 po 5828 zł/m3, czyli ok. 6,29 zł/l po doliczeniu 8% VAT (akcyza, opłata paliwowa i inne parapodatki są już wliczone w cenę hurtową). Dla porównania, w styczniu 2022 roku – gdy paliwa na rynkach światowych kosztowały mniej więcej tyle co obecnie - w cenniku płockiej rafinerii widniały stawki rzędu 4500-4800 zł/m3, co przy 8-procentowym vacie przekładałoby się na ceny rzędu 4,86-5,18 zł/l brutto. Mniej więcej tyle (+ok. 20-groszowa przeciętna marża detaliczna) powinniśmy płacić dzisiaj. A płacimy zdecydowanie więcej.


Podobnie ma się sytuacja z olejem napędowym, który w piątkowym cenniku Orlenu figurował po 6789 zł/m3, co daje ok. 7,33 zł/l po doliczeniu vatu. W styczniu to samo paliwo w tej samej rafinerii było wyceniane na ok. pięć tysięcy złotych za metr sześcienny, czyli w granicach 5,35-5,75 zł/l brutto (zależnie od dnia) przy 8% vacie. Zatem cena detaliczna nie powinna przekraczać teraz 6 zł/l, a faktycznie jest o 1,6 zł/l wyższa.
"Luka vatowska" drenuje kieszenie kierowców
- W obecnej sytuacji mało prawdopodobny jest wzrost średniego poziomu cen paliw na stacjach od nowego roku, w związku ze wzrostem podatku Vat na paliwa z 8% do 23% - konkludują eksperci BM Reflex. I faktycznie, jeśli na styczniowe ceny hurtowe w PKN Orlen naniesiemy 23% VAT, to otrzymujemy ceny brutto nawet niższe od obecnych średnich stawek przy dystrybutorach. Nawet biorąc poprawkę na ok. 10% wyższy kurs dolara do złotego wychodzi, że ceny na stacjach po podwyżce VAT-u nie powinny wzrosnąć.
- Powrót VAT-u na paliwa od 1 stycznia 2023 r., w aktualnej sytuacji, nie powinien mieć istotnego wpływu na ceny paliw na stacjach koncernu – powiedział 17 grudnia prezes PKN Orlen Daniel Obajtek. - Zrobimy wszystko, żeby ceny paliw kształtowały się na podobnym do obecnego i stabilnym poziomie – dodał prezes płockiego koncernu.
Jest już przesądzone, że od 1 stycznia 2023 roku wróci stara, „tymczasowo” podniesiona ponad 10 lat temu, 23-procentowa stawka VAT na paliwa silnikowe. Od 1 lutego obowiązuje „tymczasowo” obniżona stawka w wysokości 8%. W tym kontekście wyświechtane określenie "luka vatowska" nabiera nowego znaczenia. Teraz nie oznacza ona utratę przez Skarb Państwa wpływów podatkowych, lecz drenaż kieszeni kierowców przez koncerny paliwowe.