Wybuch wojny w Ukrainie sprawił, że oczy inwestorów zwróciły się w stronę branży zbrojeniowej. Kursy akcji największych firm zaczęły rosnąć w oczekiwaniu na spodziewane nowe zamówienia wraz z większymi wydatkami na wojsko. Te od dekad tylko spadały, ale teraz mają być coraz większe i to przez kilka kolejnych lat.


Już na samym początku wojny w Ukrainie jednym z głównych tematów inwestycyjnych, oprócz surowców i energetyki, były spółki zbrojeniowe, których krótki przegląd publikowałem rok temu, przywołując takie firmy jak: BAE Systems, Lockheed Martin czy General Dynamics.


Ich kursy faktycznie dały zarobić i pod koniec roku były notowane na swoich historycznych szczytach. Przypomnijmy, w roku ogólnoświatowej bessy na rynkach akcji i mimo tego, że sektor jest często wykluczony z inwestycyjnego radaru, zgodnie z normami ESG, przez wiele największych funduszy, takich jak ten norweski. Dotarcie do ATH (ang. all time high) nie oznacza, że kursy zatrzymały swój marsz w górę. Przeciwnie, inwestorzy dalej kupują akcje, nasłuchując deklaracji i decyzji państw o bezprecedensowym zwrocie w sposobie finansowania swoich armii.
Wydatki na zbrojenia i PKB
Na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci wydatki na uzbrojenie w relacji do PKB wyraźnie spadały w wyniku zakończenia zimnowojennej retoryki oraz lat naznaczonych względnym pokojem. Jak wyliczył Paweł Majtkowski, analityk z eToro, wydatki zbrojeniowe na świecie są obecnie o 60 proc. niższe niż w latach 60. XX wieku.
„Wtedy wydatki zbrojeniowe stanowiły ponad 6 proc. światowego PKB, a w USA było to nawet ponad 9 proc. PKB. […] W roku 2021 światowe wydatki na zbrojenia wyniosły 2,2 proc. PKB” – przypomina Majtkowski.
Nominalne kwoty i tak robią wrażenie, bo wspomniane 2,2 proc. z 2021 r. to ok. 2,1 biliona dolarów, podawał SIPRI, niezależny instytutu z siedzibą w Sztokholmie, monitorujący zmiany w wydatkach wojskowych na całym świecie.
Najwięcej do tej puli dołożyły oczywiście USA z kwotą 801 mld dolarów (3,5 proc. PKB). Chiny wydały ok. 293 mld dol. (1,7 proc. PKB). Trzecie były Indie, przeznaczające na wojsko 76,6 mld dolarów (2,7 proc. PKB).
Piąta Rosja zwiększyła w 2021 r. swoje wydatki wojskowe o 2,9 proc. do 65,9 mld dolarów i osiągnęła tym samym poziom 4,1 proc. PKB w 2021 r. Ukraina w roku przed inwazją rosyjską wydała 5,9 mld dolarów, co stanowiło 3,2 proc. PKB kraju. Główna obserwacja była taka: kraje NATO generalnie zmniejszały wydatki wojskowe w ostatnich latach, a zwiększały je Chiny I Rosja.
Rok 2022 r. wszystko zmienił i długoletni trend ograniczania wojskowych budżetów krajów Zachodu powinien zostać odwrócony, sądząc po zapowiedziach rządów. Badanie Janes Defence Budgets przewiduje w 2023 r. pierwszy ich wzrost od pięciu lat.
Według banku UBS wzrost budżetów obronnych Stanów Zjednoczonych wyniesie 7 proc. rocznie w latach 2022-2030. Niemcy mają przeznaczyć dodatkowe 100 miliardów euro na modernizację armii. Celem Francji jest wzrost wydatków na obronę do 400 mld euro w okresie do 2030 roku. Polska ma je zapisane w budżecie MON na poziomie 3 proc. PKB, a prezes PiS wspominał nawet o 5 proc. w przyszłości.


Wydatki zapisane, czas na zamówienia
Z zamówień od tych krajów będą zapewne korzystać wspomniane największe spółki, jak amerykański Northrop Grumman, brytyjski BAE Systems, francuski Thales, włoskie Leonardo, szwedzki Saab czy wreszcie niemiecki Rheinmetall, którego kurs jest póki co największym wygranym na światowych giełdach ze wzrostem ceny akcji od 24 lutego 2022 r. na poziomie 160 proc.
Inwestorzy, ciągle trzymając akcje, wyceniają przede wszystkim przyszłość (jak to na giełdzie), ponieważ przez ostatni rok biznes rósł zgodnie z prognozami niemieckiej firmy wydanymi jeszcze przed wybuchem wojny. Wstępne wyniki za cały rok wykazały wzrost przychodów do 6,4 mld euro, co po uwzględnieniu wahań kursów i efektów przeprowadzonych przejęć dało wzrost sprzedaży o zaledwie 10 proc.
Podobny poziom wzrostu sprzedaży przewiduje prognoza włoskiej spółki lotniczej Leonardo, która ma być wyższa o 12 proc. rdr. i to głównie za sprawą kontraktu na wielozadaniowy śmigłowiec AW149 dla Polski.
Spółki z krajów najmocniej zaangażowanych w pomoc Ukrainie także nie są na razie wielkimi beneficjentami konfliktu. Opublikowane 26 stycznia wyniki amerykańskiego Northrop Grumman pokazały sprzedaż w 2022 r. większą o zaledwie 2,6 proc. Brytyjski BAE Systems zaraportował wzrost sprzedaży o 4,4 proc.
U General Dynamics wzrósł on o 2,4 proc., Lockheed Martin miał sprzedaż nawet niższą o 1,6 proc. Wyjątkiem zdaje się być Raytheon Technologies ze wzrostem o 34 proc., ale korzystającym m.in. na swojej linii biznesowej dot. awioniki i ożywienia komercyjnego ruchu lotniczego.
Tak więc zapowiedzi to jedno, a realne kontrakty to drugie. Jest to zapewne specyfika branży, w której miliardowe zamówienia są poprzedzone wielopoziomowymi przetargami, długimi negocjacjami i jeszcze dłuższym procesem produkcyjnym zależnym od dostaw materiałów, podzespołów, organizacji całych linii montażowych skomplikowanego i technologicznie zaawansowanego sprzętu wojskowego.
The Real time speed is incredible! 😨 pic.twitter.com/65B5QyQcOh
— H0W_THlNGS_W0RK (@HowThingsWork_) March 2, 2023
Filmowe zakupy w Polsce
Nieco inne wrażenie powstaje w Polsce, w której premier i minister obrony co chwilę ogłaszają nowe umowy i zakupy u międzynarodowych dostawców, jakby byli zainspirowani tytułem nominowanego do Oscara filmu Dan Kwana „Wszystko wszędzie naraz”. Jednak i w naszym kraju występuje pewna analogia do tej zaobserwowanej za granicą.
Dotyczy ona polskich spółek giełdowych kojarzonych z obronnością i zamówieniami dla wojska. Także ich wyceny przez ostatni rok powędrowały o grube kilkadziesiąt procent do góry, chociaż kontraktów było jak na lekarstwo. Można wspomnieć tu o kilkunastomilionowym (PLN) zleceniu dla Lubawy czy kontrakcie za 26 mln zł dla Wojasa na buty dla armii.
One pojawiłyby się pewnie niezależnie od rosyjskiej agresji, więc to analogia wysoce naciągana, tak jak wycena ich potencjału do udziału w zwiększonych wydatkach na armię. "Prawdziwe" polskie spółki zbrojeniowe realizujące zamówienia na ciężki sprzęt, jak np. Huta Stalowa Wola czy Fabryka Broni "Łucznik", nie są notowane na giełdzie. Owszem, jest szansa na zdobycie ekstrazamówień i tych „okołowojskowych”, ale w porównaniu z kontraktami na dziesiątki miliardów złotych/dolarów/euro raczej należy je traktować jako okruchy, żeby nie napisać okruszki.
Zwłaszcza że, jak wspominał prezes Lubawy, armie całego świata przy zamówieniach kierują się raczej patriotyzmem narodowym, postępowania przetargowe są długie i wymagają skrojenia oferty pod specjalne zamówienie. Potwierdza jednak przekonanie, że zwiększone przychody związane z wojną w Ukrainie to dopiero pieśń przyszłości.
Smutna branżowa hossa
Jeśli napięcia geopolityczne eskalują, a wydatki zbliżą się do poziomu z czasów zimnej wojny, to branżę zbrojeniową czeka zapewne wiele lat prawdziwych żniw związanych z zamówieniami sprzętu wojskowego, jego utrzymaniem i serwisowaniem.
Jak wskazują ministrowie obrony poszczególnych krajów, budżety zostaną przeznaczone przede wszystkim na rozwój systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych, myśliwców, systemów radarowych, wywiadowczych oraz zdolności cybernetycznych.
Zgodnie z konsensusem danych Factset oczekiwania co do obrotów sześciu największych europejskich firm sięgają 90 mld euro w 2025 r., co oznacza wzrost o 7 proc. rocznie z 72,4 mld euro zanotowanych w 2021 r.
Przewiduje się, że ich łączny zysk netto wzrośnie w tym samym okresie do 7,2 mld euro z 5 mld euro. Ale jak wskazuje portal Morningstar, cytując Christophera Menarda z Deutsche Banku, wzrost sprzedaży spowodowany ściśle nową polityką będącą efektem wojny na Ukrainie nie pojawi się przed 2024 r.
Kurs niemieckiego Rheinmetalla, mimo że po dynamicznym wzroście i notowaniu historycznych szczytów, według ekspertów ma jeszcze potencjał do wzrostów. Zebrane przez WSJ aktualne rekomendacje w 11 przypadkach mówią „kupuj”, a w 2 „trzymaj” z medianą ceny docelowej na poziomie 260 euro i najwyższym wskazaniem 306 euro. Obecna cena akcji to poziom 257 euro.
Zatem zamówienia dla wojska dadzą dopiero zarobić największym koncernom zbrojeniowym. Czy są one już w cenach akcji notowanych na giełdach? Tego nie wiem, ale w poprzednim roku bessy ich stopy zwrotu były więcej niż okazałe, mimo że przeglądy armii i plany budżetów wojskowych dopiero się tworzyły. Teraz przyjdzie czas na realne zamówienia i konkurencję o nie. A notowania na wykresie ETF-u ITA (iShares U.S. Aerospace & Defense) skupiającego firmy zbrojeniowe i lotnicze, chyba mają "ochotę" na więcej.


Smutna konstatacja jest taka, że większe obroty przemysłu zbrojeniowego to efekt mniejszego poczucia bezpieczeństwa i większych napięć geopolitycznych, a co za tym idzie - ryzyka większego konfliktu. Ale jak mówi łacińskie przysłowie - „chcesz pokoju, szykuj się do wojny”. I wygląda na to że, politycy mocno sobie wzięli do serca mądrości Rzymian z drugiej połowy IV wieku n.e.
Warto pamiętać o innej mądrości z IV wieku, ale p.n.e., zapisanej w „Metodach wojskowych” chińskiego stratega Sun Pina (potomek Sun Tzu, autora „Sztuki Wojny”). Mówi ona, że „jeśli chcesz zwielokrotnić zasoby, których ci brakuje, tylko dlatego że nieprzyjaciel ma ich więcej, wówczas wojsko twoje szybko zostanie ujarzmione”.
Nie byłaby ona jednak kompletna bez kontekstu, a ten odnosi się do pytań oficerów do Sun Pina dotyczących tego, jak wzmocnić armię. Jedni w pytaniach zwracali uwagę na rządy, inni na zmniejszenie obciążeń, kolejni na ograniczenie rozdawania ludziom zapasów. Strateg odparł, że nic z tego nie jest na tyle ważne, aby wzmocniło armię. Co zatem jest ważne, dopytywali. „Wzbogacenie państwa” – odpowiedział.