Unia Europejska znajduje się w decydującym momencie wdrażania przełomowego rozporządzenia MiCA (Markets in Crypto-Assets). Niemcy i Francja z jednej strony zaostrzają nadzór, a z drugiej – ustami polityków opozycji – wzywają do liberalizacji przepisów i uznania strategicznej roli bitcoina.


Unijne rozporządzenie MiCA miało uporządkować rynek cyfrowych aktywów, jednak rzeczywistość okazuje się bardziej skomplikowana. Podczas gdy krajowe organy nadzoru w pośpiechu dostosowują lokalne prawo, regulatorzy z Włoch, Francji i Austrii już teraz sygnalizują konieczność poprawek w unijnym prawie, wskazując na luki w cyberbezpieczeństwie i ryzyko arbitrażu regulacyjnego.
Niemiecki: legislacyjny ekspres i koniec niepewności
Berlin nie zwlekał z implementacją unijnych wymogów. Już 18 grudnia 2024 roku Bundestag uchwalił ustawę o cyfryzacji rynków finansowych (FinmadiG), która stworzyła fundament pod wdrożenie MiCA za naszą zachodnią granicą. Nowe prawo wprowadziło ustawę o nadzorze nad rynkiem kryptowalut (KMAG), integrującą dotychczasowe, rozproszone przepisy z wymogami unijnymi.
Centralną rolę w nowym systemie odgrywa Federalny Urząd Nadzoru Finansowego (BaFin). To właśnie ten organ został wyznaczony jako główny nadzorca odpowiedzialny za wydawanie licencji. Dla firm działających w Niemczech wejście w życie tych przepisów zakończyło wielomiesięczny okres niepewności legislacyjnej, dając jasny sygnał co do wymogów operacyjnych.
Francja: utrzymać wizerunek transparentnego hubu
W Paryżu trwa intensywny proces dostosowawczy do nowych realiów prawnych. Według medialnych doniesień francuski organ nadzoru (ACPR) weryfikuje procedury przeciwdziałania praniu pieniędzy (AML) w ramach procesu licencyjnego wymaganego przez MiCA. Nowe przepisy podnoszą poprzeczkę dla całego rynku, obligując podmioty do uzyskania pełnego statusu CASP (dostawcy usług w zakresie kryptoaktywów) zamiast dotychczasowej, uproszczonej rejestracji DASP.
Wymóg ten dotyczy wszystkich graczy, w tym rynkowych liderów, takich jak globalny gigant Binance czy lokalna platforma Coinhouse. Firmy te przechodzą obecnie procedurę pełnej autoryzacji, która jest niezbędna do utrzymania działalności w nowym reżimie prawnym. Dla Francji rygorystyczne podejście do tego procesu jest elementem strategii budowania wizerunku bezpiecznego i transparentnego hubu kryptoaktywów w Unii Europejskiej.
Holandia: koniec „lekkiego” nadzoru i podatkowe konkrety
Niemcy i Francja to dwa największe rynki kryptoaktywów w Unii Europejskiej. Ale wśród liderów zawsze też była Holandia. Tam dotychczasowy, uproszczony model oparty na rejestracji w banku centralnym (DNB) odchodzi do lamusa. Holenderski nadzór (AFM) narzucił rygorystyczne tempo – firmy chcące kontynuować działalność muszą uzyskać licencję MiCA. Choć ostateczny termin to koniec 2025 roku, dla podmiotów już obecnych na holenderskim rynku harmonogram jest napięty, a brak licencji w okresie przejściowym może skutkować koniecznością zawieszenia usług.
Dla inwestorów kluczowe są jednak specyficzne holenderskie zasady podatkowe, które traktują kryptowaluty jako własność cyfrową. Fiskus nie stosuje tam klasycznego podatku od zysków kapitałowych. Zamiast tego, na początku roku wyliczana jest teoretyczna wartość portfela inwestora oraz hipotetyczna stopa zwrotu i od niej naliczany 36-procentowy podatek (z uwzględnieniem dość wysokiej kwoty wolnej). Sytuacja zmienia się, jeśli handel, staking lub mining mają charakter działalności gospodarczej – wówczas dochody opodatkowane są na zasadach ogólnych, analogicznie do wynagrodzenia za pracę. Co istotne – od początku 2026 roku przed fiskusem będzie już trudno uciec, ponieważ dostawcy usług krypto od 1 stycznia będą zobowiązani dostarczać organom podatkowym dane o klientach i ich transakcjach.
Zaostrzają się również przepisy dotyczące reklamy. MiCA wymaga, aby wszystkie reklamy były poprawne, jasne i nie wprowadzały w błąd, a każda reklama musi zawierać widoczne ostrzeżenie o ryzyku. AFM już przypomniało firmom, że obiecywanie zysków lub ukrywanie opłat jest zabronione.
Polityczny bunt: Bitcoin jako rezerwa strategiczna?
Mimo postępów w legislacji, w największych gospodarkach UE słychać głośne weto wobec zbyt restrykcyjnej polityki Brukseli. W Niemczech pojawiły się głosy parlamentarzystów (inicjowane m.in. przez środowiska opozycyjne związane z AfD) o uznanie bitcoina za strategiczne aktywa rezerwowe i oddzielenie go legislacyjnie od innych kryptowalut. To ruch, który podważa unijną koncepcję wrzucania wszystkich aktywów cyfrowych do „jednego worka”.
Podobne głosy słychać we Francji, gdzie Éric Ciotti z partii UDR wezwał jesienią 2025 roku do złagodzenia przepisów dla stablecoinów, aby nie dławić innowacji. Polityk wyraził jednocześnie zdecydowany sprzeciw wobec wprowadzenia cyfrowego euro (CBDC), widząc w nim zagrożenie dla prywatności obywateli. Te inicjatywy sugerują, że europejski konsensus jest kruchy, a kryptowaluty stają się elementem gry politycznej.
Regulatorzy chcą uszczelnienia systemu
Podczas gdy politycy debatują o wolności gospodarczej, organy nadzoru z Włoch (CONSOB), Francji (AMF) i Austrii (FMA) martwią się o technikalia. Ich zdaniem obecne ramy MiCA, mimo że wciąż wdrażane, już wykazują luki.
We wspólnym stanowisku regulatorzy ci zaproponowali ujednolicenie nadzoru nad dostawcami usług, poprawę standardów cyberbezpieczeństwa oraz centralizację składania dokumentacji kryptoaktywów (tzw. białych ksiąg). Celem jest stworzenie hermetycznego systemu, który uniemożliwi firmom ucieczkę do jurysdykcji o luźniejszym podejściu do przepisów. Dla inwestorów detalicznych oznacza to, że nadchodzące miesiące będą okresem dalszych zmian i standaryzacji usług na europejskich platformach.



























































