Głos w sprawie GetBacku ponownie zabrał Sebastian Buczek. Prezes Quercusa nadal uważa, że spółkę można naprawić. Kluczową datą może być nadchodząca środa.


- Nadal uważam, że spółka może zostać uratowana, ale wszystkie strony muszą zachowywać się odpowiedzialnie, zachować spokój i zająć się tymi aspektami sprawy, które ich dotyczą, tak jak my to zrobiliśmy - powiedział Buczek w rozmowie z PAP Biznes.
Buczek ostrzegł jednak, że brak porozumienia w sprawie GetBacku może doprowadzić do "politycznie wybuchowej sytuacji", w której zagrożone będą aktywa i oszczędności o wartości około 2 mld zł. - To może być trudna politycznie sytuacja. Wartość obligacji wyemitowanych (przez Getback - PAP) jest wyższa niż Amber Gold. To może być Amber Gold II - powiedział. O pogromie na obligacjach GetBacku pisaliśmy m.in. tutaj. Oprócz funduszy zaangażowani są w nie także inwestorzy indywidualni.
Sprawa GetBacku Buczkowi jest bliska, prowadzony przez niego Quercus mocno bowiem zaangażował się w obligacje spółki. Problem stał się na tyle duży, że utworzył specjalny fundusz, którego zadaniem było zdjęcie ryzyka związanego z obligacjami GetBacku z klientów Quercusa.
Dwa dni dla GetBacku
W piątek zapadała jedna z serii, w którą zaangażowana była spółka Buczka. W poniedziałkowym komunikacie Quercus TFI podał, że - na prośbę Getbacku - wyraził zgodę na przesunięcie na 18 kwietnia terminu zapadalności obligacji spółki o wartości nominalnej 10 mln zł, których pierwotny termin zapadalności upływał 13 kwietnia. W kolejnym poniedziałkowym raporcie, Quercus podał, że na rachunki funduszy Q1 FIZ oraz Quercus Absolute Return FIZ wpłynęło po 2,25 mln zł tytułem wykupu obligacji GetBack. Pozostała część kwoty ma być zapłacona do 18 kwietnia 2018 r.
- W mojej ocenie nie jest to (przesunięcie terminu zapadalności - PAP) złamanie kowenantów. W pełni się na to zgodziliśmy - powiedział Buczek. - Jeżeli nie otrzymamy zapłaty do środy, to będzie już inna historia - dodał.
Warto dodać, że wcześniejsze propozycje Buczka spotkały się w GetBacku z silnym negatywnym odzewem. – Jeśli Sebastian Buczek dalej będzie kontynuował podkopywanie naszej sytuacji płynnościowej, będziemy rozpatrywali wystąpienia na drogę sądową, bo to zagraża naszym interesom i interesom wielu osób fizycznych – stwierdził wówczas prezes GetBacku Konrad Kąkolewski. Dzisiaj spółka schowała jednak głowę w piasek i nie odpowiada ani na wypowiedzi Buczka, ani na nasze prośby o wyjaśnienie dzisiejszego zamieszania wokół spółki.
WZA w atmosferze skandalu
Tymczasem we wtorek rusza WZA GetBacku, na którym inwestorzy głosowali będą m.in. kolejną emisję. Przed "walnym" zarząd strzelił sobie spektakularnego samobója, ogłaszając, że rozmawia z PFR i PKO BP w sprawie dofinansowania. Te dwie instytucje szybko zdementowały tę informację i sprawą zajął się KNF. Akcjonariusze, i tak już rozsierdzeni przez postawę zarządu, otrzymali zaś kolejny argument, by słowom władz GetBacku nie wierzyć.
Reakcja rynku była błyskawiczna, akcje GetBacku na dzisiejszej sesji zaczęły gwałtownie tanieć i GPW w końcu zdecydowała się o zwieszeniu ich notowań. Mają one zostać wznowione we wtorek, lecz TKO trzyma się 50 proc. poniżej ostatniej ceny. Luka jest więc naprawdę ogromna.
Dramat uzupełnia fakt, że nikt tak naprawdę nie wie, co się dzieje w spółce. Choć minęło 3,5 miesiąca GetBack nadal nie pokazał raportu za 2017 rok. Zaprezentowane w ostatnim dostępnym raporcie (za III kwartał 2017 roku) liczby wyglądają dobrze, obecnie firma ma jednak problem z bieżącym finansowaniem, czego dowodem była sytuacja z Quercusem. Czy to jednak problem drobny, czy ogromny, inwestorzy mogą się tylko domyślać, raportu bowiem jak nie było, tak nie ma.
Adam Torchała