Wiosną bankowe odbicie było jednym z głównych wsparć dla ataku warszawskiej giełdy na historyczne maksima. Latem sektor jednak znów wyhamował, a niemal wszystkie czynniki, które stały za wiosennym rajdem, odeszły nieco w cień. Rośnie tym samym rola zbliżającego się sezonu wyników, który już na przełomie lipca i sierpnia może dostarczyć fundamentalnych sygnałów do zmian wycen.


Ponad 2-proc. spadki indeksu WIG-Banki notowane na poniedziałkowej sesji stanowiły istotny ciężar dla głównych indeksów warszawskiej GPW, które fatalnie weszły w nowy tydzień i także zgodnie traciły ponad 2 proc. Nie był to czynnik jedyny, wyprzedaż obserwowano bowiem i na światowych giełdach, warto jednak zwrócić uwagę, że temat przecen na bankach nie jest nowy i od kilku tygodni na notowaniach spółek z branży przeważa czerwień.
Dla branży bankowej jest to powrót do wyraźnych giełdowych spadków. Jeszcze przed pandemią był to jeden ze słabszych sektorów, bowiem notowaniom banków ciążyły odpisy i franki. Gdy przyszła pandemia, doszedł temat cięcia stóp, wstrzymania dywidend, a także obaw o kondycję kredytobiorców (indywidualnych i firmowych).
To negatywne spojrzenie na sektor utrzymywało się dość długo, bo o ile sam pandemiczny szok w I i II kwartale 2020 roku zdołował wiele branż, większość z nich szybko ruszyła do odrabiania strat. W efekcie mWIG40 i sWIG80 rok 2020 zamykały na plusie, tymczasem banki mocno taniały aż do października i dopiero w listopadzie ruszyły do odrabiania choćby części strat i zamknęły rok przeceną o blisko 30 proc.
Letni koniec wzrostów
2021 rok przyniósł jednak nieco więcej słońca. Wszystkie pierwsze pięć miesięcy nowego roku WIG-Banki zamknął na plusie. Hossę wieńczyło +17,4 proc. wzrostu wypracowane tylko w maju i przy okazji powrót ponad poziomy sprzed pandemii. Po pierwsze banki pokazywały wyniki lepsze od pesymistycznych oczekiwań analityków. Po drugie mocno zaczęto dyskutować o potrzebie podwyżki stóp. Po trzecie na horyzoncie pojawiła się szansa na powrót dywidend. I w końcu po czwarte inwestorzy mieli nadzieję na jasne wytyczne dotyczące rozwiązania problemu kredytów frankowych.
Koniec wiosny wyznaczył jednak lokalny szczyt hossy. Po wielomiesięcznym rajdzie WIG-Banki zameldował się 25 czerwca na poziomie 7 165,58 pkt. i nie tylko nie chciał dalej rosnąć, ale i pojawiły się spadki. W poniedziałek, niecały miesiąc później, indeks notowany był na poziomie 6 273,38 pkt., czyli o przeszło 12 proc. niżej. Wraz z bankami wyhamowała hossa na WIG-u oraz WIG20.
RPP nie zaskoczyła, dywidendy nie poniosły
Należy zauważyć, że w międzyczasie nieco zmieniło się spojrzenie na wspomniane cztery filary wcześniejszych wzrostów notowań przedstawicieli branży. Najbardziej widoczna jest bodaj kwestia stóp procentowych. Po niedawnym nasileniu prognoz i analiz dotyczących konieczności szybkiego zaostrzania polityki monetarnej w związku z rosnącą inflacją wydaje się, że teraz rynek nieco ostygł w tej kwestii. Czerwcowy odczyt inflacji był wprawdzie wciąż bardzo wysoki, jednak dał nadzieję na wyhamowanie tempa wzrostu cen. Dodatkowo prezes NBP Adam Glapiński w swoim lipcowym wystąpieniu dość wyraźnie podkreślał, że inflacja nie jest obecnie według niego istotnym problemem.
Wyhamował także optymizm dywidendowy. W 2020 roku Komisja Nadzoru Finansowego zabroniła ubezpieczycielom i bankom dzielić się zyskiem, w 2021 roku podeszła do tematu nieco inaczej, tworząc pole na kilka wyjątków dla spółek z najbezpieczniejszymi bilansami. Co symboliczne, informacja ta opublikowana została 24 czerwca - tuż przed wyznaczeniem wspominanych lokalnych maksimów przez WIG-Banki. W piątek wieczorem Pekao poinformowało, że zgodnie z zaleceniami KNF może podzielić się z akcjonariuszami zyskiem i wypłaci 3,21 zł dywidendy na akcję. Informację na giełdzie przyjęto jednak nie wzrostami, a ponad 3-proc. spadkami Pekao oraz ponad 2-proc. WIG-Banki. Kolejne banki jeszcze czekają na ostateczne potwierdzenie (m.in. Handlowy, Santander, ING), jednak ostatnie zachowania notowań mogą sugerować, że częściowy powrót dywidend jest już w cenach.
Fanki wciąż w grze. Wyniki w centrum uwagi
Wciąż bez rozwiązania pozostaje temat franków, choć inwestorzy mieli nadzieję, że wiosną poznają już konkretne rozwiązania. W maju okazało się jednak, że Izba Cywilna Sądu Najwyższego w sprawie rozstrzygnięcia zagadnień prawnych dotyczących kredytów frankowych nie podjęła żadnej decyzji i zwróciła się o stanowiska między innymi do NBP, KNF i Rzecznika Finansowego. Z punktu widzenia inwestorów była to gra na czas, która utrzymuje wysoki stopień niepewności w kwestii franków. Temat jednak niebawem ma wrócić, w poniedziałek dowiedzieliśmy się, iż kolejny termin posiedzenia izby w kwestii franków to 2 września.
Do kalendarza zapisujemy czerwonym flamastrem, podkreślamy, stawiamy trzy wykrzykniki:
— blogi.bossa.pl (@BlogiBossaPL) July 19, 2021
PAP: Posiedzenie Izby Cywilnej SN w sprawie kredytów walutowych wyznaczone na 2 września
Rośnie zatem - szczególnie w krótkim terminie - rola ostatniego czynnika, czyli wyników finansowych. Tutaj gry na czas nie będzie, banki bowiem regularnie stanowią forpocztę giełdowego sezonu publikacji raportów finansowych i nie inaczej będzie tym razem. Już w przyszły poniedziałek raport za I półrocze opublikuje Millennium, czyli oficjalnie otworzy sezon publikacji na GPW. Dwa dni później wynikami pochwali się Santander, w kolejnym tygodniu inwestorzy poznają zaś osiągnięcia mBanku, Pekao, Aliora oraz ING. Już na początku sierpnia rynek będzie miał zatem dość dobry ogląd tego, jak wyglądał okres kwiecień-czerwiec 2021 w bankowości.
Tutaj znów jednak może dać o sobie znać podział na banki frankowe i niefrankowe. W niedawnej rozmowie z PAP Biznes analityk Ipopema Securities Łukasz Jańczak zwrócił uwagę, że w związku z rosnąca liczba sądowych pozwów w sprawach dotyczących kredytów frankowych i utrzymujące się niekorzystne dla banków orzecznictwo sprawiło, że w II kwartale banki mogą zawiązać trochę wyższe niż w I kwartale rezerwy na ryzyko prawne związane z tymi kredytami. Korzystnie względem I kwartału wypadną z kolei obciążenia wynikające z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.