Podczas wtorkowej sesji za akcje PGE płacono momentami nawet 9,12 zł. Tak tanio papiery Polskiej Grupy Energetycznej na warszawskiej giełdzie nie notowane były jeszcze nigdy.


Od maja 2015 roku akcje PGE znajdują się w mocnym trendzie spadkowym. Ich rynkowa wartość w ciągu niewiele ponad półtora roku spadła o 57%. Ze spółki, której wycena sięgała 40 mld zł, PGE stało się podmiotem wartym ledwie 17,1 mld zł. W tym czasie spółka przestała być dywidendowym rajem, została mocniej zaangażowana w ratowanie górnictwa i przetestowano na niej nową rządową broń podatkowego rażenia. Szerzej o historii i problemach spółki pisaliśmy w urodzinowym tekście podsumowującym siedem lat giełdowych dokonań PGE.
Ostatnie dni również stały pod znakiem niespełnionych nadziei. Do rangi symbolu można podciągnąć sytuację, która miała miejsce w piątek. Najpierw minister Tchórzewski poinformował, że z energetyki w końcu może zostać zdjęty ciężar ciągnący notowania sektora w dół. - Spółki energetyczne już nie będą wpłacały pieniędzy do kopalń, na ich płynność sytuacja w górnictwie nie będzie miała wpływu" - powiedział Tchórzewski w radiu Wnet. Notowania przedstawicieli sektora wystrzeliły, a PGE momentami drożała o ponad 5% i była jedną z gwiazd sesji.
Radość nie trwała jednak długo, jeszcze po południu pojawiło się sprostowanie, w którym przekonywano, że słowa ministra "wyjęto z kontekstu" i że to "nieprawdziwe informacje". To nie pierwsza sytuacja, gdy przedstawiciele partii rządzącej puszczają w eter pewne zapowiedzi wpływające na notowania giełdowe i później się z nich wycofują.
W związku ze sprostowaniem inwestorzy musieli szybko schować odkorkowane w piątek szampany z powrotem do lodówki. Po wypracowanych wówczas wzrostach śladu nie było już w poniedziałek. Dzisiaj spółka kontynuowała przecenę i wyznaczyła swoje historyczne minima. Jednym z czynników negatywnie wpływających na wtorkowe notowania była propozycja, by w statucie spółki znalazł się zapis o realizowaniu zadań związanych z bezpieczeństwem energetycznym kraju. Inwestorzy obawiają się, że zapis ten będzie mógł być swobodnie interpretowany przez polityków chcących zaciągnąć PGE do "gaszenia kolejnych pożarów".
Adam Torchała