REKLAMA

ZBP zgłosi poprawki do ustawy o frankowiczach

2015-07-23 17:27
publikacja
2015-07-23 17:27
ZBP zgłosi poprawki do ustawy o frankowiczach
ZBP zgłosi poprawki do ustawy o frankowiczach
fot. Darek Redos/REPORTER / / EastNews

Bankowcy zaproponują poprawki do projektu ustawy o restrukturyzacji kredytów mieszkaniowych. Chodzi o zobowiązania zaciągnięte w obcej walucie, na przykład franku szwajcarskim. Dziś wieczorem projektem autorstwa Platformy Obywatelskiej zajmą się posłowie.

Prezes Związku Baków Polskich, Krzysztof Pietraszkiewicz podkreśla, że pomysł posłów PO może być bazą do dalszych prac nad problemem kredytów frankowych. Propozycja, według prezesa Pietraszkiewicza jest trudna do spełnienia ale możliwa. Warunek? Banki nie powinny być obciążane kolejnymi daninami. Ustawa według bankowców wymaga doprecyzowania i uzupełnień.

Wiceszef związku, Jerzy Bańka ma wątpliwości czy regulacja proponowana przez rządzących jest zgodna z konstytucją. Rozmówca IAR ma wątpliwości czy w tym przypadku prawo nie działałoby wstecz. Może też ograniczać swobodę działalności gospodarczej.

Projekt posłów Platformy Obywatelskiej ma umożliwić przewalutowanie kredytów we frankach do 2020 roku. Koszty poniosłyby po połowie banki i kredytobiorcy. Według szacunków partii rządzącej, banki kosztowałoby to około 9,5 miliarda złotych.

Informacyjna Agencja Radiowa /IAR/ Karol Tokarczyk / wcześniejsze

Źródło:IAR
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (13)

dodaj komentarz
~Anka
Chcą rozmawiać? Całkiem niedawno mówili, że nie ma o czym. Ja będę z nimi gadać po wyborach.
~nowak
Frankowicze mają absolutną rację domagając się unieważnienia przeindeksowania "złotówkowych kredytów ufrankowionych" na franki jakie dokonano im w dniu zaciągnięcia kredytu dlatego, że:
1. W umowach tkwią klauzule abuzywne / niedozwolone.
2. Doradcy instytucji zaufania publicznego jakimi są banki, zalecali kredyty
Frankowicze mają absolutną rację domagając się unieważnienia przeindeksowania "złotówkowych kredytów ufrankowionych" na franki jakie dokonano im w dniu zaciągnięcia kredytu dlatego, że:
1. W umowach tkwią klauzule abuzywne / niedozwolone.
2. Doradcy instytucji zaufania publicznego jakimi są banki, zalecali kredyty frankowe swoim klientom, wprowadzając ich w pułapkę finansową.
3. Kredytobiorcy to zwykli konsumenci, nie spekulanci giełdowi i mają prawo do bezpiecznych kredytów.
4. Banki zabezpieczały przed ryzykiem tylko siebie, zaniedbywały natomiast swoich klientów.
5. Doradcy bankowi nie tylko, że nie wyjaśniali ludziom istoty ryzyka, ale wręcz prowadziłi kampanię i politykę dezinformacji.
6. Produkt jaki sprzedali klientom pod postacią kredytu hipotecznego był w zasadzie produktem mieszanym pomiędzy kredytem a niezmiernie ryzykownym giełdowym instrumentem pochodnym opartym na kursie innej waluty - franku szwajcarskim.
7. Praktyki jakie stosowały banki nie miały nic wspólnego z tzw. "uczciwą praktyką w biznesie".

I nie jest prawdą jak twierdzi propaganda służąca skłócaniu i dzieleniu społeczeństwa, że Frankowicze już od początku czerpali z kredytów frankowych niezmierne korzyści. Istotnym jest, że to nigdy nie był kredyt we frankach a tylko indeksowany frankiem. Oznacza to, że konsument otrzymywał złotówki i spłaca ten kredyt również w złotówkach, a jedynie proponowany / wymuszany przez banki, sposób rozliczania spłat tego kredytu opiera się na przeliczaniu wartości złotówki na franka a także dodawaniu do długu różnych innych obciążeń. Np. banki ustalały same sobie a później stosowały tzw. "spread" do wyliczania kursów sprzedaży, tak jakby transakcje rzeczywiście następowały we frankach a nie w złotówkach jak było naprawdę. Spread ten niejednokrotnie wynosił, aż kilkanaście procent. Gdy kurs franka spadał bank miał ponadto także możliwość podnoszenia stopy oprocentowania kredytu, a więc tym samym utrzymywania swojego zysku na zaplanowanej przez siebie wysokości. Banki robiły to na sobie tylko wygodnych i znanych zasadach. Ani wysokość spreadu ani też oprocentowania nie była w żaden sposób z konsumentami negocjowana, ani też nawet znana. Banki też stosują tu różnego rodzaju ubezpieczenia na wypadek jakiegokolwiek dla siebie ryzyka związanego z niedostatecznym w/g ich uznania dla siebie zyskiem. Za te ubezpieczenia płaci też nie kto inny jak właśnie konsument. Należy tu dodać, że niejednokrotnie kredytobiorcy do dziś na bieżąco nie są informowani co do szczegółów spłat swojego kredytu a taka informacja, prawdopodobnie zwykły komputerowy wydruk, w/g cennika banku kosztuje nawet i 600 złotych. (Brak jest też często, jak w innych krajach bezpłatnego dostępu internetowego do bieżącej informacji o własnym kredycie, historii jego spłat i obciążeń kredytu, które są stosowane przez banki i stanowią najprzeróżniejsze opłaty przez nie narzucane.) Całe ryzyko przenosiło się więc już od samego początku tylko na konsumenta, który nie miał jak banki możliwości manipulowania ani spreadem, ani stopą oprocentowania, ani też jakimikolwiek opłatami, ani w ogóle niczym. Nie miał też możliwości do swobodnego dostępu do podstawowych informacji związanych z jego kredytem. Jest to po prostu nierówna walka. Wysoki spread i oprocentowanie trzymane było do chwili, gdy kurs franka wzrósł do poziomu, gdy już wiadomo było, iż główny zysk banki będą mogły czerpać głównie z tytułu wysokiego kursu franka. Wiąże się to bowiem ze znacznie wyższym zadłużeniem w złotówkach, a co także za tym idzie znacznie wyższych spłatach ratalnych, też tych faktycznych w złotówkach. Nigdy frankowicze nie robili pieniędzy na tych kredytach. Czy w ogóle spłatę jakiegokolwiek kredytu można by nazwać zarabianiem jakichś pieniędzy? Kredyt jest to po prostu zapis długu konsumenta za który trzeba bankowi płacić marżę. Ta marża dla banku nigdy ujemną nie jest a więc zawsze jest dodatnim dla niego zyskiem. I też prawdziwe zyski miały na tym banki. Już w marcu 2009 roku kurs sprzedaży franka, po którym dokonywano rozliczenia poszybował w niejednym banku od około 2 aż do ponad 3,4. I tak na przykład jeśli ktoś zawarł umowę gdzieś we wrześniu 2007 roku, to przy stosowanym przeliczeniowym kursie kupna franka równym 2.20 zysk banku na każdej złotówce zadłużenia wzrósł aż o 54%. Inaczej mówiąc, każde 100 tys. zł zadłużenia urosło do 154 tysięcy a przy kursie sprzedaży franka 4,00 wzrosło do ok. 181 tysięcy nie licząc oprocentowania kredytu, za co trzeba oczywiście także płacić. Kiedy więc był tu czas na rzekome dorabianie się na niskich spłatach, jak powtarzają uporczywie za mediami niektórzy "nieco mniej myślący" komentatorzy? Ten zysk jest tylko zyskiem banku, a osiągnięty został przez zastosowanie przez bank w umowie tzw. "klauzul niedozwolonych" lub "klauzul abuzywnych" - inna nazwa.

Jest jeszcze inna kwestia. Jak mamy dziś traktować banki? Czy jako instytucje zaufania publicznego, w której konsument spotyka się z doradcą otrzymując fachową poradę w efekcie której nabywa najbardziej korzystną dla siebie najzwyklejszą w świecie płatną usługę na zakup np. mieszkania, jako nieodzowny element 1-wszej potrzeby do godziwego życia, czy raczej jak instytucje ogrywające ludzi. A w takim przypadku powinniśmy się przeistoczyć do roli graczy czy spekulantów giełdowych, bacznie pilnując by jakiś toksyczny produkt bankowy nie wyrządził nam szkód, za które będziemy musieli płacić do końca życia, a może nawet i nasze długi przeniosą się na następne pokolenia.

Problem polega tu głównie na tym, że normalni, nieprzygotowani profesjonalnie do spekulacji finansowych ludzie poszli do banku po poradę, żeby pożyczyć na sprzyjających im warunkach pieniądze na zakup mieszkania, a zostali wmanipulowani przez bankowych profesjonalnych doradców finansowych w wysoce ryzykowny produkt giełdowy, oparty na spekulacjach kursami walutowymi w wieloletnim okresie czasu, w dodatku najczęściej bez możliwości wydostania się z tej pułapki. Jak ryzykowny okazał się ten produkt to wszyscy już dziś wiemy. Za zadłużenie we frankach banki dziś naliczają nawet i dwukrotnie więcej złotówek niż miało to miejsce przy zaciąganiu kredytu.

Widziały gały co brały? Jeżeli jak twierdzą niektórzy wina stoi po stronie niedoświadczonego i niewyedukowanego w spekulacjach bankierskich konsumenta, który nie przewidział związanego ze zwykłym jak mniemał kredytem ryzyka, to czy doradcy kredytowi powinni byli ten produkt w ogóle nastręczać? Czy niewyedukowany ekonomicznie i nie zajmujący się finansjerą kredytobiorca, miał obowiązek przewidywania ryzyka, jak twierdzi wielu obrońców banków? Jeżeli tak, to co powiedzieć o obowiązkach wykształconych i doświadczonych doradców kredytowych banków, wysokich rangą urzędników banków, prezesów i właścicieli banków? Przecież mają oni jeszcze w dodatku u siebie wyspecjalizowanych analityków do spraw zarządzania ryzykiem. To oni już tego obowiązku przewidzenia ryzyka nie mieli? Przecież to oni właśnie ten temat powinni znać i rozumieć najlepiej, a skoro tak to czy banki w ogóle powinny były oferować swoim konsumentom taki toksyczny produkt finansowy? Czy wobec tych faktów banki jeszcze zasługują na miano instytucji zaufania publicznego, jakimi obdarzaliśmy je do tej pory? Nie sądzę. Wszystko wskazuje na to, iż banki dziś przyjęły sobie za cel wyłącznie przechwytywanie pieniędzy swoich klientów dla swoich wyłącznie własnych korzyści.

Dla porównania wyobraźmy sobie sytuację chorego, który zgłasza się do innej instytucji zaufania publicznego - szpitala. Na wstępie spotyka lekarza, który mu mówi, iż w jego przypadku "potrzebny jest zabieg, który przeprowadzony będzie pod narkozą i wtedy dopiero lekarze zadecydują co dalej robić. A teraz proszę podpisać umowę, że Pan się na to zgadza. Jak Pan tego nie zrobi to szpital Panu nie będzie w stanie pomóc." Pacjent z zaufaniem podpisuje, po czym lekarz wycina mu nerkę, którą potem szpital sprzedaje na wolnym rynku z dużym dla siebie zyskiem. Czy na takich i temu podobnych zabiegach powinna się opierać działalność instytucji zaufania publicznego? Czy takie działanie uznalibyśmy za etyczne i legalne, bo przecież pacjent podpisał umowę? Chyba nie. Myślę, że konstruowanie a co za tym idzie stosowanie tego typu umów powinno być surowo zabronione. Tym samym więc popularne dotąd powiedzenie "pewne jak w banku", straciło jak widać na aktualności.
~spoko
Cały Świat " bierze " ode mnie PIENIĄDZE – a DUMNY Polak mówi BASTA !!!!!

Żyd do Żyda:
-Powiedz mi jaki jest koszt twojego kapitału w sytuacji, gdy to TY będziesz go musiał spłacać, a wtedy ja zastanowię się czy już go wziąłem.
- odpowiedź: 2,5% rocznie,
- z podatkiem bankowym, czy bez ???,
- to ty
Cały Świat " bierze " ode mnie PIENIĄDZE – a DUMNY Polak mówi BASTA !!!!!

Żyd do Żyda:
-Powiedz mi jaki jest koszt twojego kapitału w sytuacji, gdy to TY będziesz go musiał spłacać, a wtedy ja zastanowię się czy już go wziąłem.
- odpowiedź: 2,5% rocznie,
- z podatkiem bankowym, czy bez ???,
- to ty mieszkasz w Polsce?,
- tak!,
- aaa…, z podatkiem to wychodzi 7,5% rocznie, bo tak LEPIEJ dla WSZYSTKICH,
- czyli dla kogo?,
- dla tych co chcą dojść do WŁADZY w Polsce !!!
- to tylko 2,5% mniej jak na Ukrainie, a tam każdy robi co chce i jak chce, no i mają „wojnę”
- a w Polsce, w umysłach: „MOCARZ rządzi, MOCARZ dzieli”, to prawie to samo.
~jola
frankowcy jak Grecy,pozyczyć i nie oddać
~nowak
Nic nie rozumiesz kobieto. Kto coś kiedykolwiek powiedział żeby nie oddać?
~Hase
słuchaj tłumoku, to banki ukradły nam pieniądze i to nie prawda, że nie chcemy oddać, ale oddać to co wzięliśmy, a nie to co ci lichwiarze chcą od nas.....
~Hase odpowiada ~Hase
moje mieszkanie jest warte ok. 230.000 zł a lichwiarze wyliczyli że mam oddać ponad 300.000 zł, oni i tak zarabiają biorąc od nas przez 20 - 30 lat odsetki, ale to za mało...... muszą jeszcze więcej nagrabić, a w niejednym przypadku jeszcze mieszkania i domy odebrać.....
(usunięty)
(wiadomość usunięta przez moderatora)
~janek
Najlepiej Gnida jedż na urlop.Będzie trochę spokoju na forum.

Powiązane: Życie z frankiem

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki