

Rzecznik ukraińskich wojsk walczących na wschodzie z separatystami twierdzi, że w nocy doszło do ataku na ukraińskie przejście graniczne w obwodzie donieckim.
Zamachowiec samobójca miał zaatakować posterunek, wjeżdżając vanem wypełnionym ładunkami wybuchowymi. Nieznane są szczegóły zdarzenia.
Wiadomość podaje Reuters, powołując się na ukraińską telewizję "Kanał 112".
Separatyści oddali czarne skrzynki
Zgodnie z zapowiedziami, pociąg-chłodnia z ciałami ofiar katastrofy malezyjskiego samolotu, ruszył do Charkowa - donoszą zachodnie agencje. Od wczoraj stał na stacji Torez, 15 kilometrów od miejsca tragedii. Z Charkowa ciała ofiar mają trafić do Holandii, gdzie ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok.
Prorosyjscy separatyści przekazali czarne skrzynki z zestrzelonego przez nich malezyjskiego samolotu przedstawicielom tego kraju. Pociąg z ciałami zabitych odjechał ze stacji Torez.
Do ostatniego momentu trwały rozmowy z przedstawicielami Malezji. Z kilkugodzinnym opóźnieniem i po podpisaniu kilku dokumentów oddano im skrzynki. Były one w rękach separatystów kilka dni, stąd zrodziły się podejrzenia, że były odwiezione do Moskwy i tam otwarte. Malezyjczycy chcą przekazać czarne skrzynki Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego.
W katastrofie Boeinga 777 linii Malaysia Airlines zginęło 298 osób
Jak poinformował na konferencji w Kijowie, wicepremier Ukrainy Wołodymyr Grojsman, wszystkie ciała są już w wagonach-chłodniach na stacji Torez. Władze Ukrainy oczekują, że po 18:00 pociąg z tymi wagonami wyruszy do Charkowa, gdzie zostaną przeprowadzone sekcje zwłok. Tam czeka już międzynarodowa grupa 31 ekspertów.
Na razie nie wiadomo kiedy pociąg dotrze do Charkowa. Przejazd może utrudniać zniszczona infrastruktura kolejowa.
Rosja oskarża, Ukraina odpiera zarzuty
Według Andrieja Kartapołowa z rosyjskiego sztabu generalnego, w czasie przelotu malezyjskiego Boeinga 777 na tym samym pułapie leciał ukraiński samolot bojowy Su-25. Miał on lecieć 3-5 kilometrów od malezyjskiego. Na wyposażeniu tego samolotu znajdują się pociski R-60 Powietrze-Powietrze. Rosja domaga się wyjaśnień w tej sprawie.
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko powiedział w poniedziałek w wywiadzie dla amerykańskiej stacji telewizyjnej CNN, że nieprawdą jest, iż ukraiński samolot wojskowy leciał w czwartek w pobliżu malezyjskiego samolotu pasażerskiego, który został zestrzelony.
Proszenko podkreślił, że tego dnia wszystkie ukraińskie samoloty wojskowe pozostawały na ziemi.
W związku z zestrzeleniem 14 lipca w rejonie Ługańska samolotu transportowego An-26 lotnictwo sił zbrojnych Ukrainy znajdowało się w bazach.
Rosyjski sztab generalny twierdzi też, że nie dostarczał ukraińskim separatystom systemów rakietowych Buk, z których - według Kijowa - zestrzelono Boeinga, ani żadnego innego sprzętu wojskowego. Kartapołow dodał, że rosyjskie satelity nie wykryły żadnych rakiet wystrzelonych w kierunku samolotu Malaysia Airlines. Poprosił też Amerykanów, by pokazali zdjęcia satelitarne, jeśli mają dowody, że w tym rejonie wystrzelono pociski.
Kijów przedstawił jednak dowody na to, że były one przekazywane terrorystom z Rosji, prawdopodobnie wraz z obsługą. Wśród ujawnionych przez ukraińskie władze są zdjęcia, nagrania wideo oraz audio rozmów telefonicznych separatystów, którzy sami chwalą się, że Rosjanie dali im systemy Buk M.
Dowody te, a także materiały zachodnich wywiadów są na tyle przekonujące, że wielu przywódców Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych jest niemal pewnych, że malezyjski samolot pasażerski zestrzelili wspierani przez Moskwę terroryści.
W Doniecku wciąż niebezpiecznie. Wojsko coraz bliżej
W milionowym Doniecku na wschodniej Ukrainie trwają walki między prorosyjskimi separatystami a siłami rządowymi. Władze miasta poprosiły mieszkańców, by pozostali w domach. Częściowo ograniczono ruch transportu.
Doniecka rada miejska poinformowała o strzałach i eksplozjach, które słychać w okolicach miejscowego lotniska. 5-kilometrowa strefę wokół niego ogłoszono strefą niebezpieczną. Strzały i wybuchy słychać także w okolicach dworca kolejowego.
W rezultacie walk w rejonie dworca kolejowego i lotniska w Doniecku na wschodzie Ukrainy zginęło w poniedziałek czterech ludzi, a dwóch innych zostało rannych - poinformowały władze obwodu donieckiego, powołując się na służby medyczne.
Obwodowe władze zaznaczyły, iż na razie nie dysponują informacjami, kim są ofiary.
Rząd Ukrainy zaprzecza, by wysłał regularne jednostki wojskowe do śródmieścia opanowanego w kwietniu przez prorosyjskich separatystów Doniecka, ale przyznaje, że z rebeliantami walczą tam niewielkie "zorganizowane we własnym zakresie" zbrojne grupy proukraińskie.
W rejon dworca kolejowego uderzyło w poniedziałek rano kilka pocisków artyleryjskich, wybijając szyby w jego budynkach. Jednak wczesnym popołudniem lokalne władze poinformowały, że pociągi kursują normalnie, a dworzec został tylko lekko uszkodzony.
Obecne na miejscu media donoszą, że ukraińskie wojska starają się przejąć kontrolę nad tym opanowanym przez separatystów miastem, używając przy tym czołgów i transporterów opancerzonych.
Siły rządowe oświadczyły, że coraz bardziej odcinają separatystów od wsparcia z zewnątrz i komunikacji między opanowanymi przez nich miejscowościami.
Zajęto większą część terytorium między Artemiwskiem, Gorłówką i Konstantynówką. Rozszerza się strefa kontroli wokół lotniska w Doniecku. Krąg się zaciska - oświadczyło dowództwo operacji antyterrorystycznej.
Sytuacja na wschodniej Ukrainie pozostaje trudna i nadal ulega zaostrzeniu. Najbardziej skomplikowana sytuacja pozostaje w okolicach Doniecka, Ługańska, Krasnodonu, Popasnej i w strefie przygranicznej. Bojownicy koncentrują się nad utrzymaniem przedmieść" tych miast - czytamy w komunikacie.
Rosyjscy najemnicy w niewoli
Minister obrony Ukrainy Wałerij Hełetej poinformował tymczasem, że w trakcie walk z rebeliantami w ciągu ostatniej doby do niewoli trafiło 35 rosyjskich najemników. Większa część z nich to kadrowcy - napisał na swoim Facebooku, wskazując na bojowników przywódcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa.
Hełetej przekazał, że bojownicy starają się wyrywać z okrążenia ukraińskich wojsk. Terroryści w panice starali się wyjść z okrążonego Lisiczańska kolumną pojazdów, ale trafili pod ostrzał jednostek sił zbrojnych Ukrainy. W rezultacie trzy pojazdy płoną w miejscu starcia. Najemnicy rozproszyli się, po czym wrócili do zablokowanego miasta - oświadczył minister obrony.
IAR/PAP/Reuters/Kanał 112