

Tunezja wybiera dziś (23.11) prezydenta. Tym samym, blisko cztery lata po wybuchu arabskiej wiosny, kraj ma zakończyć pierwszy etap demokratycznej transformacji.
O najwyższy urząd w państwie ubiega się 27 kandydatów, ale faworytów jest dwóch. To dotychczasowy prezydent Moncef Marzouki oraz były premier Beji Caid Essebsi. Prezydent Marzouki jest związany z umiarkowanymi islamistami, a Essebsi jest byłym współpracownikiem obalonego cztery lata temu dyktatora Ben Alego. To właśnie on stoi na czele świeckiej partii Nidaa Tounes, która miesiąc temu pokonała w wyborach islamistów z partii Ennahda i odsunęła ich od władzy.
Obecny prezydent nawołuje do głosowania, by - jak argumentuje - nie powróciła dyktatura z czasów Ben Alego, a były premier i zwycięzca wyborów parlamentarnych obiecuje z kolei zaprowadzić porządek w Tunezji i wydobyć ją z kryzysu gospodarczego.
Tunezja to pierwszy kraj, gdzie wybuchła rewolucja arabskiej wiosny, która obaliła dyktatora. W przeciwieństwie do Libii czy Egiptu, transformacja przebiegła stosunkowo spokojnie, ale kraj wciąż nie może podnieść się z gospodarczego upadku. Po rewolucji ze stycznia 2011 do Tunezji przyjeżdża znacznie mniej turystów, a to właśnie turystyka jest głównym źródłem dochodu narodowego.
Uprawnionych do głosowania w Tunezji jest 5 milionów osób.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/Wojciech Cegielski/RTR/Al-Arabiya/Al-Ahram/em/dabr