Taktyczne gry ELEKTRIMU
Elektrim znalazł się po raz kolejny w przełomowym momencie swoich dziejów. Po gwałtownej zmianie sojuszy rozgrywa nową grę taktyczną, w której nie może osiągnąć innego wyniku, jak zwycięstwo.
W grze prowadzonej przez Elektrim, której finał powinien nastąpić w połowie tego roku, rozdającym karty jest... Elektrim - utrapienie analityków, nadzieja inwestorów i nieprzewidywalny partner swoich przyjaciół w interesach.
Zwrot w najnowszej historii Elektrimu nastąpił w grudniu ubiegłego roku, kiedy spółka podpisała list intencyjny z Deutsche Telekom. Dotyczył on sześciu firm zajmujących się telefonią stacjonarną i przesyłem danych należących do holdingu: El-Netu, Telefonii Regionalnej, Elektrim Tv Tel, InterNet Polska, VPN Service i Polish Phonesat. Elektrim miał sprzedać Niemcom 51 proc. udziałów w tych spółkach za 180 mln USD.
Kwota była na tyle wysoka, by wywołać podejrzenia, że tak naprawdę w tej transakcji nie chodzi o kilka stosunkowo niewielkich spółek Elektrimu, ale o wiele większy biznes, to znaczy Polską Telefonię Cyfrową, operatora sieci Era. Kwota ta wydaje nam się wartością istotnie wygórowaną - twierdzili analitycy DI BRE Banku. Nie wiemy, za co tak naprawdę płaci Deutsche Telekom.
Rynek też nie wiedział, ale się domyślał. Wątpliwości nie miał natomiast Vivendi - partner strategiczny Elektrimu w PTC. Francuzi wysłali najpierw kilka niejednoznacznych sygnałów, z których nie można było do końca dociec, czy rozmowy Elektrimu z Niemcami toczą się za ich zgodą czy nie (przedstawiciel Vivendi uczestniczył w posiedzeniu rady nadzorczej Elektrimu, która zaakceptowała nawiązanie współpracy z Deutsche Telekom), aż wreszcie pod koniec lutego poinformowali, że składają pozew arbitrażowy przeciwko holdingowi. Elektrim otrzymał informację w tej sprawie 23 lutego 2001 r. od londyńskiej kancelarii Salans, Hertzfeld & Heilbronn, doradcy prawnego Vivendi. Pozew został złożony do Rejestru Sądu Arbitrażu Międzynarodowego w Londynie, lecz postępowanie ma toczyć się w Genewie.
Działa Vivendi
Decyzja Francuzów, którzy postanowili dochodzić swych praw przed europejskimi sądami, zaskoczyła nie tylko rynek, który zareagował obniżeniem kursu akcji Elektrimu (po opublikowaniu informacji dotyczącej tej kwestii walory spółki potaniały w ciągu jednej sesji z około 39 zł do 35,80 zł), ale i zarząd spółki. Niesłusznie - twierdzą eksperci, którzy uważają, że Vivendi miał pewne powody, by wytoczyć przeciwko Elektrimowi najcięższe działa.
Przede wszystkim Vivendi mógł poczuć się zagrożony zmianą sojuszy Elektrimu. A także nieco upokorzony, co w biznesie - wbrew obiegowym opiniom, zgodnie z którymi w tym świecie liczy się tylko pieniądz - może być czynnikiem przyspieszającym wiele z pozoru zaskakujących decyzji. To właśnie Francuzi wystąpili pod koniec 1999 r. w roli białego rycerza, który uratował Elektrim przed groźbą bankructwa. Spółce wiodło się w tym czasie fatalnie: wdała się w spór z Deutsche Telekom, a nieco wcześniej podał się do dymisji zarząd Elektrimu po ujawnieniu tajnego zapisu umowy z Kulczyk Holding, dającego mu prawo do 6,5 proc. udziałów w PTC. Deutsche Telekom, z którym współpraca w Erze układała się początkowo bardzo dobrze, złożył 22 października 1999 r. pozew przeciwko spółce do Międzynarodowego Centrum Arbitrażowego Austriackiej Federalnej Izby Gospodarczej w Wiedniu. Niemcy zarzucili Elektrimowi, że w sposób niezgodny z prawem stał się właścicielem 15,8 proc. akcji PTC, które kupił od kilku polskich spółek. Wcześniej Deutsche Telekom procesował się przed polskimi sądami, ale wszystkie sprawy przegrał. Elektrim nie pozostał mu dłużny i 7 lutego 2000 r. złożył kontrpozew przeciwko Deutsche Telekom.
Podobną taktykę zastosował Elektrim wobec holenderskiej spółki PenneCom B.V., która skierowała pozew przeciwko niemu 2 sierpnia 1999 r. do Sądu Arbitrażowego przy Międzynarodowej Izbie Handlowej w Paryżu. Sprawa dotyczyła rozwiązania przez Elektrim umowy kupna spółki Pilicka Telefonia, której właścicielem był PenneCom. W październiku 1999 r. Elektrim złożył przeciwko Holendrom pozew wzajemny.
Dla szarpanego ze wszystkich stron Elektrimu, zadłużonego i cierpiącego na chroniczny brak gotówki, zjawienie się Vivendi było prawdziwym wybawieniem. Na rynku mówiło się wtedy, że to Barbara Lundberg - od lutego 1999 r. nowy prezes Elektrimu - ściągnęła Francuzów do spółki. Dla Vivendi - poza niewątpliwymi korzyściami biznesowymi - wejście w układ z Elektrimem kosztem Deutsche Telekom było okazją do zdobycia kilku punktów w prowadzonej od dłuższego czasu walce z niemieckim konkurentem.
Niejasne intencje
Francuzi za zdobycie udziałów w PTC zapłacili słoną cenę - ponad 1,2 mld USD. W zamian zyskali 49 proc. akcji w spółce Elektrim Telekomunikacja (51 proc. należy do Elektrimu), która z kolei kontroluje 51 proc. udziałów w Erze. Poza tym 45 proc. akcji PTC należy do Deutsche Telekom.
Umowa Vivendi i Elektrimu zawiera pewien specyficzny zapis, który określa się mianem "zatrutej pigułki". Otóż strony ustaliły, że do końca tego roku (lub do czasu rozstrzygnięcia sporu arbitrażowego z Deutsche Telekom), w przypadku przejęcia kontroli nad Elektrimem bądź Vivendi przez inny podmiot, druga strona może zażądać sprzedaży posiadanych przez przejętego wspólnika udziałów Elektrim Telekomunikacja po cenie określonej na podstawie wyceny rynkowej. Ten zapis wiąże de facto obie strony na śmierć i życie... do końca 2001 r. Umowa przewiduje również możliwość skorzystania przez Vivendi z opcji put w przypadku braku możliwości dojścia do porozumienia.
Ten zapis był martwy aż do końca lutego 2001 r. Właśnie wtedy Vivendi, występując z pozwem przeciwko Elektrimowi, postanowił skorzystać z tej opcji. Francuzi chcą, by trybunał arbitrażowy stwierdził, że Elektrim i Vivendi osiągnęły stan impasu (deadlock) w swoich stosunkach gospodarczych, w związku z czym Vivendi ma prawo skorzystać z prawa sprzedaży Elektrimowi swoich udziałów w Elektrim Telekomunikacja po cenie rynkowej.
Dla analityków nie jest do końca jasne, czego Vivendi tak naprawdę chce. Z jednej strony domaga się zapłaty za swój pakiet w Elektrim Telekomunikacja, co jest równoznaczne z opuszczeniem PTC i rezygnacją z walki o polski rynek, z drugiej natomiast żąda w tym samym pozwie, by Elektrim zerwał negocjacje z Deutsche Telekom. Jest w tym jakaś niekonsekwencja - twierdzi Radosław Solan, analityk BDM PKO BP.
Niejasności w tej sprawie jest jeszcze więcej. Elektrim twierdzi, że Vivendi negocjował z nim przez rok - na długo przed Deutsche Telekom - sprawę zakupu od holdingu spółek telefonii stacjonarnej. Do 14 lutego ub.r. nie przedstawił jednak - jak poinformował Elektrim - "poważnej oferty w tej sprawie". W grudniu 2000 r. taką ofertę złożył Deutsche Telekom. Wiadomo, że Elektrimowi zależało na znalezieniu dla swoich spółek fixline inwestora strategicznego, bo nie ma gotówki, by je rozwijać (należący do Elektrimu El-Net, który otrzymał koncesję na świadczenie usług na najbardziej intratnym rynku warszawskim w czerwcu 1999 r., ma znacznie mniej abonentów w kraju niż Netia, która pozwolenie na Warszawę otrzymała w końcu 2000 r.).
Takim inwestorem miał być początkowo Vivendi. Dlaczego tak się nie stało? - nie wiadomo. Francuzi zachowują milczenie w tej sprawie i pozwalają, by to Elektrim mówił w ich imieniu. Wydawało się, że partnerzy nawiążą bliską współpracę przy okazji wprowadzania na rynek warszawski usługi El (oferuje ona w jednym pakiecie dostęp do Internetu, telewizję kablową i telefonię stacjonarną), gdyż wymaga współdziałania El-Netu i Aster City Cable - największej w Warszawie sieci telewizji kablowej, obejmującej 75 proc. budynków mieszkalnych w stolicy. Aster City Cable wchodzi z kolei w skład spółki Bresnan International Partners (Poland), która jest częścią zarządzanej przez Elektrim i Vivendi spółki Elektrim Telekomunikacja. Tymczasem sprawa Aster City Cable - zamiast pogodzić wspólników - stała się kością niezgody nie tylko z Vivendi, ale i ze spółką Temar (jej przedstawiciele zasiadają we władzach podmiotów tworzących ACC), która twierdzi, że umowa pomiędzy El-Netem a ACC została zawarta bez ich zgody. Wszystkie niezbędne warunki potrzebne do podpisania umowy zostały spełnione - powiedziała Ewa Bojar, rzecznik Elektrimu.
Według analityków DI BRE Banku, rozstrzygnięcia związane z Bresnanem (sugerują oni - w sytuacji, gdyby transakcja Deutsche Telekom i Elektrimu sfinalizowała się - wykupienie Bresnana z Elektrimu Telekomunikacja) będą miały istotne znaczenie dla rozwoju wspólnego przedsięwzięcia DT i Elektrimu.
Tajemnicze układy w trójkącie
Nikt jednak tak naprawdę nie wie, czy Vivendi chce opuścić trójkąt, który zawiązał się w PTC. Większość analityków twierdzi, że na dłuższą metę jest on nie do utrzymania, gdyż ani Vivendi, ani Deutsche Telekom nie chcą zachować statusu udziałowca mniejszościowego w PTC. Era - najcenniejszy składnik aktywów Elektrimu - jest więc terenem walki, w której intencje stron nie są do końca jasne.
Według niektórych opinii, Vivendi ma zamiar opuścić PTC i składając pozew przeciwko Elektrimowi, faktycznie chce uzyskać za swój udział jak najwyższą cenę (na rynku pojawiła się kwota 1,8 mld USD). Jednak do tej pory brakuje sygnałów świadczących o tym, by Francuzi mieli zamiar zrezygnować z ekspansji w Europie Środkowej i Wschodniej, a tym samym w Polsce, czyli na największym i najbardziej rozwojowym rynku w tym regionie. Nie jestem przekonany, że Vivendi chce się wycofać z naszego kraju; raczej będzie próbował utrzymać tutaj swój biznes - twierdzi Radosław Solan.
Zamiarów Vivendi nie zna również dokładnie Elektrim. Według jego przedstawicieli, Francuzi chcą za wszelką cenę zablokować współpracę holdingu z Deutsche Telekom, o czym ma świadczyć wniosek złożony do Sądu Okręgowego w Warszawie równolegle z pozwem arbitrażowym. Vivendi domagał się w nim m.in., by zakazać Elektrimowi jakichkolwiek transakcji z Deutsche Telekom. Gdyby sąd przychylił się do wniosku Vivendi, aż do czasu rozstrzygnięcia sporu arbitrażowego (czyli być może na kilka lat) zostałaby zamrożona znaczna część aktywów Elektrimu. Wniosek ten potwierdza opinię Elektrimu, że Vivendi po to złożył pozew arbitrażowy, by zmusić nas do zaprzestania negocjacji z Deutsche Telekom - powiedziała Ewa Bojar.
Elektrim podzielony na dwa
Być może przeczucia Elektrimu, że Francuzi w rzeczywistości nie chcą z nim zerwać, legły u podstaw opracowania nowej koncepcji współpracy, która jest zarazem pomysłem na przekształcenie holdingu w dwie różne spółki. Eksperci dodają, że nie bez znaczenia mogły tu być również obawy Elektrimu przed mnożeniem frontów konfrontacji, które tworzą złą atmosferę wokół holdingu.
Umowa Elektrimu z Deutsche Telekom miała być podpisana najpierw do 28 lutego, potem do 7 marca br. W końcu spółka oświadczyła, że termin ważności listu intencyjnego z Deutsche Telekom został przedłużony do 30 kwietnia. Istotnym novum informacji datowanej na 7 marca było stwierdzenie, że do rozmów z Deutsche Telekom został włączony trzeci partner - Vivendi.
Właśnie wtedy pojawiła się koncepcja podziału Elektrimu na dwa podmioty: jeden - skupiający jego aktywa telekomunikacyjne oraz internetowe, i drugi - stworzony wokół działu energetycznego. Wprawdzie przedstawiciele spółki twierdzą, że nie jest to nic nowego, bo o pomyśle oddzielenia tych pionów myślano w holdingu już dawno, niemniej jednak nie przybrał on do tej pory konkretnego kształtu, do tego realizowanego we współpracy z Deutsche Telekom i Vivendi.
Koncepcja Elektrimu wydaje się jasna: energetyką i telekomunikacją interesują się różne grupy inwestorów, bo każda z tych dziedzin ma swoją specyfikę. Problem polega na tym, czy w grupie telekomunikacyjnej uda się pogodzić interesy Deutsche Telekom i Vivendi.
Eksperci twierdzą, że nie, chociaż i w tym przypadku zdania są podzielone. Propozycja Elektrimu jest próbą zachowania status quo; nie można współpracować z Deutsche Telekom i Vivendi jednocześnie - uważa Stefan Knopik, doradca inwestycyjny BM BPH. Większość analityków zgadza się z tą opinią, twierdząc, że szanse zachowania takiego układu w spółce telekomunikacyjnej, który nie daje większości Deutsche Telekom lub Vivendi, są prawie równe zeru. Eksperci uważają, że ani Niemcy, ani Francuzi nie zgodzą się na mniej niż 51 proc. akcji. Radosław Solan dodaje jednak, że można wyobrazić sobie układ, w którym Vivendi godzi się jednak na mniejsze udziały, gdyż i tak może czerpać z tego znaczne korzyści finansowe. Rynek telekomunikacji, Internetu i telewizji kablowej w Polsce ma tak znaczący potencjał wzrostu, że opłaci się na nim funkcjonować nawet za cenę utraty kontroli w spółce. Do tego - twierdzi R. Solan - układ ten byłby korzystny dla Elektrimu, gdyż Deutsche Telekom ma wprawdzie duże możliwości techniczne zapewniające rozwój sieci, ale treścią, która może być przez nią przekazywana, dysponuje Vivendi Universal - światowy potentat w dziedzinie informacji i rozrywki.
VIVENDI nie chce opuścić Polski
FRANCUZI ZAPOWIADAJĄ, ŻE BĘDĄ SKŁADALI KOLEJNE WNIOSKI PRZECIWKO ELEKTRIMOWI
Vivendi oświadczył, że nie ma zamiaru pozbyć się swoich udziałów w Erze i Bresnan International Partners (Poland), właścicielu telewizji kablowej Aster City Cable. Zapowiedział wytoczenie kolejnych procesów Elektrimowi.
Vivendi - partner Elektrimu w Elektrim Telekomunikacja, który kontroluje 51 proc. PTC, operatora sieci Era - złoży zażalenie na decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie oraz kolejne wnioski o tymczasowe zabezpieczenie powództwa. 14 marca sąd oddalił wniosek Francuzów, którzy chcieli m.in., by Elektrim zaniechał wszelkich transakcji z Deutsche Telekom. Vivendi zwrócił się w tej sprawie do polskiego sądu w związku z pozwem, jaki złożył przeciwko Elektrimowi do sądu arbitrażowego w Londynie. Zdaniem warszawskiego sądu, tymczasowe zabezpieczenie roszczeń Francuzów nie jest konieczne. Według jego opinii cytowanej w komunikacie sygnowanym przez Vivendi Universal, brak zabezpieczeń nie pozbawi Vivendi możliwości zaspokojenia w przypadku uwzględnienia jego żądań przez sąd arbitrażowy w Genewie (tam będzie toczyło się postępowanie, chociaż wniosek został złożony w Londynie).
Według Vivendi Universal, sąd nie potwierdził, że Elektrim działał zgodnie z umową inwestycyjną zawartą z Francuzami 7 grudnia 1999 r. ani, że wniosek o arbitraż złożony przez Vivendi przeciwko Elektrimowi jest bezpodstawny.
Francuzi będą zdecydowanie bronić - jak informują w komunikacie - swoich inwestycji w Polsce i odrzucają jakiekolwiek pogłoski, że są zainteresowani wyzbyciem się swoich udziałów w Elektrimie Telekomunikacja i w Bresnanie.
Zgodnie z polską procedurą, sąd wydaje postanowienie o zabezpieczeniu tymczasowym, jeżeli uzna wniosek za wiarygodny - powiedziała PG Ewa Bojar, rzecznik Elektrimu.
Pozew arbitrażowy przeciwko holdingowi Vivendi złożył 23 lutego br. Francuzi zarzucają Elektrimowi, że naruszył umowę inwestycjną z grudnia 1999 r. Domagają się m.in., by spółka zawiesiła negocjacje z Deutsche Telekom (Elektrim rozmawia od grudnia ub.r. w sprawie zakupu przez DT za 180 mln USD większościowych udziałów w sześciu spółkach telefonii stacjonarnej i przesyłu danych należących do Elektrimu). Z drugiej strony Vivendi wnosi do trybunału arbitrażowego o stwierdzenie, że Elektrim i Vivendi osiągnęły stan impasu w swoich stosunkach gospodarczych, w związku z czym Vivendi ma prawo sprzedać Elektrimowi wszystkie swoje udziały w Elektrim Telekomunikacja.
Można zauważyć niekonsekwencję w postępowaniu Vivendi - powiedział PG Radosław Solan, analityk BDM PKO BP. Według niego, Deutsche Telekom bardziej niż Vivendi interesował się polskim rynkiem. Mam wrażenie, że Vivendi dopiero teraz się obudził i po przeanalizowaniu doszedł do wniosku, że jest on atrakcyjny, nie tylko pod względem telefonii komórkowej, ale i stacjonarnej czy Internetu - stwierdził. Według niego, Elektrim słusznie szukał partnera dla swoich spółek telefonii stacjonarnej i znalazł go w postaci DT. Vivendi chyba nie zaproponował Elektrimowi niczego konkretnego - uważa R. Solan. Twierdzi, że w sytuacji, gdy Vivendi dokonał już poważnych inwestycji w Polsce, wychodzenie z nich byłoby pozbawione sensu.
Przyznaje, że sytuacja Elektrimu jest trudna: odwleka się sprzedaż spółek dla DT za 180 mln USD, niejasne są perspektywy biznesu telekomunikacyjnego Elektrimu. Dopóki nie zapadną decyzje dotyczące tej sprawy, biznes telekomunikacyjny holdingu nie może przyzwoicie rozwijać się - twierdzi R. Solan. Wyjaśnia, że spółki telefonii stacjonarnej i przesyłu danych wymagają strategii, której nadal nie mają, gdyż nie wiadomo, kto będzie inwestorem Elektrimu w tej dziedzinie. Bez względu na to czy zostanie nim DT, Vivendi czy też obie firmy razem, dla Elektrimu będzie to dobra informacja - twierdzi R. Solan.
STANISŁAW KOCZOT