Podchodząc do zmiany kwoty minimalnego wynagrodzenia w sposób stricte matematyczny, dopiero przy zatrudnieniu osób kilkunastu występuje zjawisko, w którym wartość nowego etatu rozkłada się na pojedyncze, wymuszone prawem, podwyżki (13 osób zarabiających po 1386 zł to mniej więcej 12 zarabiających po 1500 zł). Kalkulując w ten sposób ustawodawca, a nie pracodawca, wolał zadowolić dotychczas pracujących dodając im ok. 90 zł więcej miesięcznie "na rękę" zamiast przekonać i zachęcać pracodawcę, że warto dać pracę kolejnej osobie.
Naturalne jest, że im pracownik jest dla pracodawcy bardziej przydatny, a jego praca wartościowa - przekładająca się na wysokość przychodów, tym zwykle bardziej przekłada się to na wysokość jego wynagrodzenia. Ustawowe podwyższanie kwoty wynagrodzenia najniższego jest wręcz nieuczciwym premiowaniem osób o najniższych kwalifikacjach, które rozwijać swoich umiejętności nie chcą albo nie mogą, bo instytucje do tego powołane nie spełniają swoich zadań.
Może przy okazji tej podwyżki warty by było przyjrzeć się bliżej funkcjonowaniu Urzędów Pracy? Za tą zmianą w sposób naturalny podąży zwiększenie ściąganych przymusowo od każdego pracodawcy składek na Fundusz Pracy. Czy te pieniądze nie powinny być przeznaczane na dokształcanie osób o najniższych kwalifikacjach po to, żeby przy zatrudnianiu nie musiały zupełnie brać pod uwagę kwoty minimalnego wynagrodzenia?
Zabawny też wydaje mi się argument głoszony przez wszelkiego rodzaju Związki Zawodowe, że wzrost minimalnego wynagrodzenia spowoduje zwiększenie zapotrzebowania na dodatkowe produkty i usługi, przez co da to dodatkowe impulsy gospodarce do zwiększenia produkcji celem zaspokojenia tych potrzeb. Obawiam się, że fakt jest taki, że ta zwiększona ilość pieniędzy na rynku to strumień płynący bezpośrednio z kieszeni producentów i usługodawców, który po podziale między pracobiorcę, ZUS i Urząd Skarbowy powróci do tych kieszeni, ale nie poprzez zwiększenie produkcji i wyższą sprzedaż, ale przez wzrost cen, co oznacza dodatkowy impuls inflacyjny.
Marek Kustosz, przedsiębiorca
Tekst jest komentarzem do artykułu Komu opłaci się wzrost płacy minimalnej
