REKLAMA

Prawdziwy pieniądz wrócił do świata finansów

Piotr Lonczak2010-12-14 06:02
publikacja
2010-12-14 06:02
Gdy pod koniec 2010 roku Robert Zoellick w felietonie dla Financial Times rozważał przeprowadzenie gruntownej reformy światowego systemu pieniężnego, tylko nieliczni potraktowali jego słowa poważnie. Przyszłość pokazała, że propozycje prezesa Banku Światowego były zapowiedzią scenariusza, jaki będzie realizowany już za kilka lat.

Kiedy w 2008 roku światowa gospodarka pogrążyła się w recesji w reakcji na kryzys finansowy w Stanach Zjednoczonych, niewielu spodziewało się, że to dopiero początek. Kolejne załamanie rozpoczęło się w Europie. Pod koniec 2009 roku w obliczu bankructwa stanęła Grecja, co poważnie zachwiało wiarą w siłę Unii Europejskiej oraz strefy euro. Chociaż politycy zdołali ugasić pożar na Półwyspie Peloponeskim, to na kolejne kłopoty nie trzeba było długo czekać.


Redakcja poleca: Puściliśmy wodze wyobraźni! W cyklu tekstów o Polsce w 2020 roku opisujemy przyszłość naszego kraju. Zachęcamy do lektury.


Niespełna pół roku po uśmierzeniu greckiego kryzysu w kolejce po pomoc ustawiła się Irlandia. Zielona Wyspa borykała się z podobnymi problemami, jakie sprowadziły nieszczęście na Grecję. Aby zachować twarz, Unia Europejska musiała ponownie zdobyć się na poważny wysiłek finansowy i polityczny. Był to ostatni raz, kiedy unijni politycy zdołali uratować system, który od początku swojego istnienia był skazany na porażkę.

Iberyjska katastrofa 2011

Dofinansowanie niewielkich gospodarek, takich jak grecka czy irlandzka, nie wykraczało poza możliwości Unii Europejskiej. Jednak prawdziwe kłopoty miały nadejść wraz z rokiem 2011. W styczniu kryzys dotarł do Portugalii. W miarę ujawniania kolejnych nietrafionych inwestycji w branży nieruchomości banki wpadały w coraz większe tarapaty. Problemy sektora finansowego były pogłębiane przez ogólne pogorszenie koniunktury na świecie. W pewnym momencie okazało się, że portugalscy kredytodawcy nie są w stanie unieść ciężaru złych kredytów i muszą zostać dokapitalizowani przez rząd, który sam był zadłużony po uszy.

Po kilku miesiącach podobny scenariusz obserwowano w Hiszpanii. Zapaść w branży budowlanej wystawiła iberyjskie banki na poważną próbę, z której nie udało im się wyjść obronną ręką. Jednak kryzys w Hiszpanii był inny niż dotychczasowe. Gospodarki Grecji, Irlandii i Portugalii razem wzięte są niewiele większe niż połowa hiszpańskiego produktu krajowego brutto. Pomoc finansowa dla tak dużej gospodarki jak hiszpańska okazała się niewykonalna. W tym momencie Unia Europejska stanęła w obliczu najpoważniejszego kryzysu, z jakim kiedykolwiek musiała się mierzyć. Zagroził on jedności strefy euro i wkrótce miał położyć jej kres.

Koniec potęgi dolara

Kiedy światowa opinia publiczna emocjonowała się perspektywą rozpadu strefy euro, w Stanach Zjednoczonych nawarstwiały się problemy gospodarcze. Po przejściowej poprawie koniunktury pod koniec 2010 roku kolejny rok okazał się katastrofalny. Szalone pomysły Bena Bernanke polegające na wpompowaniu w gospodarkę sześciuset miliardów dolarów nie przyniosły pożądanych efektów. Nie przyszedł ani oczekiwany spadek bezrobocia, ani wzrost produkcji. Jedynym osiągniętym celem był poważny wzrost inflacji, rujnującej portfele przeciętnych obywateli oraz zmniejszającej wartość ich oszczędności.

Myślisz o własnym mieszkaniu? » Sprawdź ofertę kredytów


Przekonany o swojej nieomylności, prezes Rezerwy Federalnej kontynuował dotychczasowe działania. W międzyczasie przygotował kolejny pakiet stymulacyjny – tym razem obok obligacji rządowych skupował papiery korporacyjne. Jednak gospodarka wciąż pozostawała niewrażliwa na jego działania. Stopa bezrobocia wzrosła ponaddwukrotnie i sięgała już niemal 25 procent. Jednocześnie wciąż zmniejszały się produkcja oraz konsumpcja. Wszystkie te negatywne zjawiska potęgowała szalejąca inflacja, sięgająca 10 procent rocznie. Na amerykańskich giełdach obserwowano spadki cen akcji, co było reakcją na mizerną koniunkturę.

Szczyt obłędu Bena Bernanke przyszedł wtedy, gdy przeforsował on pomysł interwencyjnego skupu akcji najważniejszych spółek. Jego celem było powstrzymanie spadku indeksów giełdowych. Był to ostatni cios, jaki zadano dolarowi. Wkrótce amerykańska waluta podzieliła los euro.

Wszystkie oczy zwrócone na Polskę

W 2012 roku Polska znalazła się w centrum uwagi bynajmniej nie ze względu na mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Po zakończeniu imprezy sportowej kasa rządu była pusta jak wydmuszka. Finansowanie na rynku długu utrudniały bankructwa Hiszpanii i Portugalii oraz przekonanie, że już wkrótce podobny los spotka Włochy i Francję.

Inwestycje realizowane z myślą o Euro pozwoliły branży budowlanej na kilkuletni wzrost. Po zakończeniu mistrzostw okazało się, że olbrzymia część przedsiębiorstw nie może znaleźć żadnych zleceń, a większość zrealizowanych inwestycji jest po prostu nierentowna. Ta sytuacja już pod koniec roku doprowadziła do poważnego załamania w polskiej branży nieruchomości, która pociągnęła w przepaść krajowy sektor finansowy. Sytuacji nie mógł uratować polski rząd, który już wcześniej sam zbankrutował.

Upadek polskiej gospodarki był szokiem dla wszystkich. Nikt nie spodziewał się, że państwo jeszcze rok wcześniej rozwijające się w tempie pięciu procent może spotkać tak okrutny los. Kolaps Polski, uznawanej za najsolidniejszą gospodarkę w Środkowej Europie, pociągnął w dół cały region. Poważny wstrząs dotknął nawet Niemcy, których banki i przedsiębiorstwa zainwestowały w naszym kraju poważne kwoty w nadziei na profity związane z ekspansją rynku nieruchomości.

Krach polskiej gospodarki doprowadził do politycznej i gospodarczej erozji Unii Europejskiej. W konsekwencji Niemcy opuściły strefę euro i powróciły do marki. Podobne kroki podjęły wkrótce pozostałe państwa byłej strefy euro. W ten sposób zakończył się utopijny projekt, jakim była wspólna europejska waluta.

Koniec światowego systemu monetarnego i początek nowej ery

Upadek Unii Europejskiej oraz katastrofa gospodarcza w Stanach Zjednoczonych wspólnie doprowadziły do zamarcia światowego handlu. W konsekwencji pogrążone zostały gospodarki azjatyckie, w głównej mierze Chiny. Do tej pory kraj ten opierał swój wzrost na zyskach z wymiany handlowej. Państwo Środka próbowało ratować się przed katastrofą, korzystając z dolarowych rezerw walutowych. Jednak wprowadzenie tych pieniędzy na rynek tylko przypieczętowało dzieło rozpoczęte przez Bena Bernanke, który zniszczył amerykańskiego dolara. Historia zapamięta profesora z Princeton jako ostatniego prezesa Rezerwy Federalnej.

Tak jak w latach trzydziestych rewolucja keynesistowska diametralnie zmieniła spojrzenie na gospodarkę, tak niemal dziewięćdziesiąt lat później dokonał się kolejny przewrót. Politycy dostrzegli wreszcie systemową niewydolność bankowości centralnej, narzuconego odgórnie papierowego pieniądza i interwencjonizmu polegającego na zaniżaniu stóp procentowych. Pod naciskiem rosnącego niezadowolenia społecznego przyjęli argumentacje ekonomistów od lat walczących z państwowym pieniądzem, który dawał rządom olbrzymią władzę nad społeczeństwem. Kiedy zbankrutował państwowy przymus, społeczeństwo wybrało namacalny towar na środek wymiany.

Rezygnacja z papierowego pieniądza była konsekwencją zjawisk zachodzących w gospodarce. Szalejąca inflacja wymusiła powrót do standardu złota, co umożliwiło odnowienie wymiany handlowej.

W 2020 roku w konsekwencji największego kryzysu gospodarczego, jaki kiedykolwiek dotknął światową społeczność, doszło do całkowitego odrzucenia państwowego interwencjonizmu w sferze monetarnej. Pieniądz oparty na złocie został zaakceptowany jako wspólna waluta światowa i zlikwidował szaleństwo zmiennych kursów walutowych oraz ograniczył możliwość wywoływania sztucznej ekspansji kredytowej, prowadzącej do baniek spekulacyjnych i cyklicznych wahań koniunktury. Słowa szefa Banku Światowego sprzed dekady okazały się trafną przepowiednią.

Piotr Lonczak
Bankier.pl
p.lonczak@bankier.pl


Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (12)

dodaj komentarz
~sam autor
coś ty chłopie palił ?
~zych
Tylko pan mlody Lonczak nie moze wiedziec ze Amerykanie jak sie uporaja z kryzysem to w Europie jak zacznie sie ten kryzys to bedzie bardzo bolal
~Herkules
Mimo bzdurnej przepowiedni o globalnej katastrofie ekonmicznej chętnie widziałbym w niezawodnej walucie złoto, które ma obalić wszystkie istniejące waluty świata i przyjąć koronę globalnej gospodarki.
~kaczy-k9
Świetny artykuł. Zgadzam się z większością postawionych tez. Nie jest to niemożliwy scenariusz i już teraz lepiej prześmiewcy zacznijcie się do niego przygotowywać. Nie podoba mi się jedynie jedna waluta Światowa.
pozdrawiam.
~lkdflkfgkk
xxx, mylisz sie jankesi zdają sobie sprawę że nie dadzą rady chinom ale muszą ich zniszczyć bo Chiny mają za dużo ich długu i złota. Amerykanie nie mają zamiaru spłacać tego. Dlatego chcą wplątać w to Rosję i Europę . Chiny 1300 mln ludzi, Usa 300 mln, Rosja 150 mln, Europa 500 mln. Dopiero mają jakieś szanse. Ostatnio próbowali xxx, mylisz sie jankesi zdają sobie sprawę że nie dadzą rady chinom ale muszą ich zniszczyć bo Chiny mają za dużo ich długu i złota. Amerykanie nie mają zamiaru spłacać tego. Dlatego chcą wplątać w to Rosję i Europę . Chiny 1300 mln ludzi, Usa 300 mln, Rosja 150 mln, Europa 500 mln. Dopiero mają jakieś szanse. Ostatnio próbowali nastawić Japonie ale azjaci nie są tacy durni. Też mam wątpliwości co do koreii kto kogo zaatakował, W krajachz których Chiny importują surowce próbuje się wywołać niepokoje. W planach jest III WŚ i będzie bo za dużo jankesi na II zarobili a oni na kasę są łasi. Co do potęgi USA to jestem ciekawy jaka obecnie jest naprawdę bo to że mają media i sieją propagandę to jest oczywiste ale całą reszta już nie do końca.
~Aloyz
Zmienic tylko "jankesi" na "zydzi" i mozna zgodzic sie z autorem w calej rozciaglosci.
~xxx
Wiesz czasy w których siła militarana opierała się o ilośc żołnierzy/obywateli minely już dawno temu. Podałem przykład wolny z Irakiem. Chiończycy dla swojej armi wciąż importują np. ruskie samoloty, ktore juz w chwli powstania nie dorownują zachodniej technice i pod względem technogi wciaż chińczykom sporo brakuje. Amerykanie mają Wiesz czasy w których siła militarana opierała się o ilośc żołnierzy/obywateli minely już dawno temu. Podałem przykład wolny z Irakiem. Chiończycy dla swojej armi wciąż importują np. ruskie samoloty, ktore juz w chwli powstania nie dorownują zachodniej technice i pod względem technogi wciaż chińczykom sporo brakuje. Amerykanie mają flotę, o której chinole moga tylko pomazyć a to wlasnie flota i lotnictwo decdyduje o mozliwości prowadzenia globalnego konfliktu. Prawda niestety jest taka, co pokazały np ostatnie wydarzenia w Afryce, ze jeśli jankesie gdzeiś nie zdecyduja sie wysłać swoich boys żeby zrobili porządek, to resza śwaita może tylko patrzec i grożić paluszkiem, bo nikt inny nie ma militarnych środków, aby cokolwiek zdziałac. Mówie tu o sytuacji, kiedy powinny byc one bezwględnie użyte przez np ONZ czy ogólnie społecznośc miedzynarodową, jak np masakry w darfurze.

Masz natomist racej co do amerykańskeigo dlugu u chionczykow, tylko ten kijek ma dwa konce. Bez mozliwości zbytu w USA Chiny nie mają co liczyć na tak zawrotny rozwój jak do tej pory, więc to są naczynia połączone.
globalny konflik miedzy tymi krajami, jest jak najbardziej możliwy, pytanei tylko czy jełsi do niego dojdzie, to czy faktyczni zalezy nam na tym, żeby chinczycy decydowali o śwaitowej polityce i gospodarce. USA ma swoej wady, ael mimo wszystko uważam, ze i tak lepiej dla wszystkich , jeśli to one beda ta głowna potęgą, niz miałyby to byc Chiny albo Ruscy.
~xxx
A potem przybędzie czterech jeźdźców apokalipsy, potop, ziemia się rozstąpi i nastąpi koniec świata. Brednie. Będą zmiany, będą bankructwa kolejnych krajów i będzie ogólnie nie wesoło, ale rozpad UE czy nawet strefy EURO to bzdura na resorach. Przyszłością świata, jako takiego jest coraz większa integracja a problemy gospodarcze/polityczne,A potem przybędzie czterech jeźdźców apokalipsy, potop, ziemia się rozstąpi i nastąpi koniec świata. Brednie. Będą zmiany, będą bankructwa kolejnych krajów i będzie ogólnie nie wesoło, ale rozpad UE czy nawet strefy EURO to bzdura na resorach. Przyszłością świata, jako takiego jest coraz większa integracja a problemy gospodarcze/polityczne, jeśli narosną do pewnej rangi, rozwiązuje się siłą. Siła zaś nadal jest po stronie jankesów i nawet chinolom jeszcze do tego daleko. USA od baaaaardzo dawna toczą tylko prewencyjne wojenki, ala IRAK, Afganistan czy wcześniej Wietnam, ale to nie to samo co duży konflikt z innym Państwem. W razie takiego USA są wstanie w szybkim tempie zgnieść wszystkie inne kraje razem wzięte i to, a nie podstawy ekonomiczne jest siłą dolara. Zwłaszcza jak odpuszcza sobie idiotyzmy w rodzaju robienia z wojny realityshow i „humanitaryzm”. W razie wątpliwości wystarczy przypomnieć sobie ile zajęło czterokrotnie mniejszym siłą amerykańskim pokonanie jednej z większych i zaprawionych w boju armii, jaką były wojska Sadama. Teraz rozrabia tam banda łachmaniarzy w prześcieradłach, ale kraj jako kraj został pokonany i zdobyty w mniej niż miesiąc.
~gfhghf
no i zapomniał o najważniejszym. że ameryka szykuje nam wojne
~bankopisarz
autor chyba nagania na zloto

Powiązane: Unia Europejska

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki