Pierwsze minuty handlu przyniosły dość poważną wyprzedaż europejskich akcji. Spadające notowania eurodolara sugerowały zamykanie operacji typu carry trade, w ramach których tanio pożyczone dolary finansują zakup bardziej ryzykownych aktywów. Obawy o zyskowność tych transakcji zwiększyła reakcja na piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy – spekulanci przestraszyli się, że era zerowych stóp procentowych dobiegnie końca szybciej niż się dotąd spodziewano. Stąd paniczny popyt na dolary i wzmożona podaż europejskich akcji.
Zwłaszcza że te ostatnie od kilku miesięcy są już dramatycznie przewartościowane. Od marca paneuropejski indeks DJ Stoxx600 zyskał 57%, w efekcie czego największe korporacje są wyceniane na 56-krotność zysków z ostatnich czterech kwartałów.
Dodatkowo niemal codziennie na jaw wychodzą nowe problemy w poszczególnych zakątkach finansowego świata. Po kłopotach Dubaju na czołówki serwisów informacyjnych coraz częściej przebija się Grecja. Kraj ze strefy euro, ale z długiem publicznym przekraczającym 100% PKB, może mieć poważne kłopoty z jego sfinansowaniem. Dziś agencja Standard and Poor’s zmieniła perspektywę ratingu Grecji (A-) na negatywną, a walory greckich banków zostały silnie przecenione. Akcje National Bank of Greece straciły na wartości 5,6%, zaś akcjonariusze EFG Eurobank stracili 6%.
Rozczarowały także dane z niemieckiego przemysłu. Wartość nowych zamówień spadła w październiku o 2,1% m/m, podczas gdy ekonomiści liczyli na wzrost o 0,6%. W ujęciu rocznym wskaźnik ten obniżył się o 8,5%, co stoi w sprzeczności z opiniami o wszechogarniającej poprawie koniunktury.
Stąd dzisiejsze kosmetyczne spadki wydają się być najmniejszym wymiarem kary dla posiadaczy akcji. W Londynie indeks FTSE100 obniżył się o 0,2% niemiecki DAX spadł o 0,6%, zaś paryski CAC40 stracił 0,2%.
K.K.