Berlin podejmuje kolejne kroki w celu zahamowania chińskiej ekspansji inwestycyjnej. Zgodnie z przyjętymi dziś przez rząd zmianami, niemieckie władze będą miały prawo ocenić i zablokować nabycie przez podmioty spoza Unii Europejskiej ponad 10-proc. udziałów w strategicznych przedsiębiorstwach. Dotychczasowy próg wynosił 25 proc.


Pod specjalną ochroną państwa znajdują się m.in. producenci zaawansowanych technologii i żywności, podmioty zajmujące się cyberbezpieczeństwem oraz firmy energetyczne. Obniżenie progu z 25 do 10 proc. ma ułatwić Berlinowi blokowanie niepożądanych inwestycji w przedsiębiorstwa "kluczowe dla bezpieczeństwa Niemiec" oraz "infrastrukturę krytyczną". Aby zmiany weszły w życie, muszą zostać zaakceptowane przez parlament.
Dzisiejsza decyzja rządu wpisuje się w szeroką ofensywę mającą na celu ograniczenie ekspansji chińskich inwestorów w Unii Europejskiej. We wrześniu Reuters donosił, że Berlin utworzy specjalny fundusz, który będzie ratował niemieckie firmy przed przejęciem przez Chińczyków. Rząd Merkel usilnie zabiega też o utworzenie wspólnotowego mechanizmu monitorowania inwestycji zagranicznych w UE.
Nastawienie Niemców do chińskich inwestycji zmienił 2016 r., gdy naszego zachodniego sąsiada zalała fala kapitału zza Muru. Firmy z Państwa Środka zainwestowały wówczas w Niemczech w formie bezpośrednich inwestycji zagranicznych 11 mld euro, więcej niż w poprzednich 15 latach łącznie. Szczególne emocje wzbudziło przejęcie Kuki, lidera branży robotyki, a w kolejnych latach objęcie sporych udziałów w symbolach niemieckiej potęgi gospodarczej - Deutsche Banku czy Daimlerze, oraz próba nabycia udziałów w spółce przesyłowej 50Hertz. Inwestycyjna ofensywa nasiliła się w momencie, gdy władze w Pekinie silnie promowały program "Made in China 2025", który ma uczynić z Chin globalnego lidera zaawansowanych technologii, w tym również tych, w których obecnie celują firmy z Niemiec.
MKa