PKN Orlen ogłosił niedawno znaczne obniżki cen paliw. Czy konkurencja wprowadzi własne obniżki? Małe, niezależne stacje nie wiedzą, czy będą w stanie i mówią wprost: „boimy się powrotu czasów CPN-ów” – informuje Business Insider.


Sezon wakacyjny się rozkręca, a prognozy dla cen paliw nie były zbyt łaskawe. Na ratunek obywatelom przybył Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen, zapowiadając obniżkę cen paliw na wakacje. Jak powiedział, tak zrobił – dla wybranych ceny paliwa spadną o 30 gr na litrze.
Poza Orlenem na rabaty można liczyć na stacjach Circle K - po zatankowaniu 50 l paliwa można dostać specjalne vouchery ze zniżkami, a sam system rabatowy obowiązuje od maja.
Jak na ruch Orlenu zareagują małe, niezależne stacje?
Branża paliwowa boi się rosnącej potęgi Orlenu. A ta będzie jeszcze większa po fuzji z Lotosem w połowie wakacji. Właściciele mniejszych sieci mówią wręcz o "powrocie CPN". Stacje boją się, że nie będą w stanie dokonać takich obniżek jak Orlen i przyznają, że prowadzenie stacji benzynowej to coraz trudniejszy biznes.
– Wydaje mi się, że w którymś momencie pojawią się podobne obniżki innych firm niż Orlen – stwierdza w rozmowie z Business Insiderem Urszula Cieślak analityczka z firmy BM Reflex. Zastrzega jednak, że przygotowanie tak dużej promocji zawsze zabiera dużo czasu, dlatego nie ma natychmiastowych reakcji Shella, BP czy Circle K na rabat od Orlenu. Pewne jest to, że międzynarodowe koncerny poradzą sobie z tym wyzwaniem.
Jak wynika z danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego filarem krajowego rynku są małe, niezależne stacje paliw. Posiadają oni w Polsce obecnie ok. 3,7 tys. stacji. Orlen ma ich raptem 1,8 tys., Lotos – ponad 500, z kolei koncerny zagraniczne – 1,5 tys.
Wrócą czasy CPN-ów, będą same Orleny
W branży liczne są głosy, że „Orlen może sobie pozwolić nawet na "dumpingowe" ceny. My nie. Jak splajtujemy, to będą wokół same Orleny. Jak za czasów PRL, gdy stacja benzynowa to był zawsze CPN” – mówi Bussines Insider właściciel niezależnej stacji z centralnej Polski.
Dla wielu stacji obniżka cen o 30 gr/l oznaczałaby rezygnację z marży, która pozostaje stosunkowo niewielka. W czasach wysokich cen paliw wbrew pozorom właściciele stacji nie mogą bardzo windować marż, bo po prostu każdy patrzy gdzie taniej zatankować. A koszty po stronie przedsiębiorcy cały czas wówczas rosną – koszty transportu, czy pracy. Teraz trzeba będzie jeszcze walczyć na rabaty o klienta.
„To stawia nas w arcytrudnej sytuacji. Nie wiemy co dalej” – mówi inny rozmówca z regionalnej sieci stacji paliw.
W najgorszej sytuacji są niezależne stacje znajdujące się w miastach powiatowych lub wojewódzkich, gdzie konkurencja po prostu jest bardzo duża. W lepszej sytuacji są stacje położone na wsiach, gdzieś, gdzie nie ma dużej konkurencji, a dojeżdżanie do większej miejscowości w celu zatankowania auta niekoniecznie byłoby opłacalne ekonomicznie.
Większość stacji przetrzyma wakacje
Zdaniem ekspertów, większość małych stacji prawdopodobnie przetrwa wakacyjną promocję Orlenu. Większą niewiadomą jest natomiast kwestia, czy po wakacjach owy rabat zniknie, czy też zostanie przedłużony. Za przykład mogą służyć tarcze antyinflacyjne, które zostały już przedłużone do końca października.
W branży raczej nikt nie ma co do tego wątpliwości, przed wyborami w 2023 r. to się nie zmieni. Dlatego podobnie może być z "orlenowym rabatem".
„Jeśli ceny benzyny będą nadal takie wysokie, Obajtek będzie pod polityczną presją, by z rabatów nie rezygnować. A przynajmniej nie przed wyborami” – powiedział anonimowo menedżer z branży paliwowej. Taki scenariusz spowodowałby znaczne zmiany na polskim rynku paliw, a i koncerny zagraniczne miałyby coraz trudniej konkurować z Orlenem.
JM



























































