Polska giełda kryje wiele przykładów udanej ekspansji zagranicznej. Obserwując historie CCC, Wieltonu czy Asseco warto jednak pamiętać, że walka o nowe rynki niesie za sobą także duże ryzyko. Czasami wielka szansa przeradza się w spektakularną porażkę. Szczególne emocje budzą inwestycyjne wpadki firm należących do Skarbu Państwa.
Prywatny inwestor ryzykuje własny kapitał i w razie niepowodzenia sam ponosi konsekwencje porażki. Gdy jednak za podbijanie zagranicznych rynków bierze się spółka państwowa, sprawa wygląda zgoła odmiennie. Na szali stawiane są wówczas pieniądze publiczne, a w każdej decyzji, oprócz motywacji biznesowej, czaić się może kontekst polityczny. Rzadko dla samej spółki jest on korzystny, przez co zwiększa ryzyko porażki.
Najnowszym przykładem zagranicznej porażki spółki Skarbu Państwa są Police. Zarząd spółki poinformował, że raporty roczne za 2015 rok zawierają zawyżoną wartość aktywów spółki zależnej African Investment Group. W ocenie zarządu spółki na poziomie skonsolidowanym strata netto wyniosła 71,7 mln zł wobec opublikowanych 164,8 mln zł zysku. Złoże fosforytów, które eksploatowała spółka zależna Polic okazało się zwyczajnie mniej zasobne, niż się spodziewano.
Dla akcjonariuszy Polic senegalska wpadka jest bolesna, szczególnie, że jej konsekwencją jest zawieszenie wypłaty dywidendy. Historia III RP zna jednak bardziej spektakularne zagraniczne porażki, które dla państwowych spółek oznaczały straty liczone nie w milionach, a w miliardach złotych.
Czytaj dalej: Paliwowa unia polsko-litewska >>
Paliwowa unia polsko-litewska
Historia stosunków polsko-litewskich jest równie bogata, co zawiła. Swój rozdział dopisał do niej także Orlen, który w 2006 roku przejął za 2,34 mld dolarów litewską rafinerię Możejki. Cel wyraźnie nawiązywał do polityki Jagiellonów - Orlen dzięki połączeniu sił z sąsiadem chciał stać się środkowoeuropejskim hegemonem. To nie koniec analogii. spółka, podobnie jak Jagiellonowie, zapragnęła również tronu w Pradze. W portfelu Orlenu oprócz aktywów litewskich znalazł się bowiem także Unipetrol, wiodąca grupa paliwowo-petrochemiczna z Czech.


Szybko okazało się, że sen Orlenu do zrealizowania może być trudniejszy, niż się to początkowo wydawało. Nie dość, że za Możejki, według analityków, po prostu przepłacono, szybko pojawiły się nieprzewidziane „awarie”: pożar jednej z instalacji, a Rosjanie wstrzymali dostawy ropy rurociągiem. Dodatkowo region po kryzysie popadł w stagnację, a życie Orlenowi zaczęły utrudniać władze litewskie na czele z państwowymi kolejami. Zniknęły zarówno perspektywy, jak i zyski. Mająca polityczne podstawy decyzja doprowadziła do spektakularnej biznesowej wpadki.
Efektem, nawiązując do historii I Rzeczpospolitej, były rozbiory. Tym razem aktu rozbioru dokonały jednak nie państwa, a księgowi. Jego przedmiotem była nie ziemia, a wartość zagranicznych inwestycji Orlenu. W lipcu 2014 roku spółka poinformowała, że wycena Orlen Lietuva (czyli Możejek) została obniżona z 4,7 do 0,5 mld złotych, a Unipetrolu z 0,8 do zaledwie 0,1 mld zł. W praktyce oznacza to spisanie tych dwóch inwestycji na straty.
Tutaj jednak historia się nie kończy, aktywa te wciąż pozostają w portfelu Orlenu. W 2015 roku Możejki, dzięki korzystnemu otoczeniu, wypracowały nawet dodatni wynik netto. Aby jednak osiągnąć długoterminową rentowność konieczna jest współpraca z władzami litewskimi. Orlen chce m.in. obniżenia stawek na transport ropy. Konflikt wciąż trwa i może przełożyć się na dalsze straty płockiego giganta związane z litewską inwestycją.
Czytaj dalej: Afrykański sen KGHM-u >>
Afrykański sen KGHM-u
Zdecydowanie dalej sięgała wizja władz KGHM-u. Kombinat na poszukiwanie surowców ruszył w głąb Afryki, do Kongo. Tak powstało KGHM Congo, a wraz z nim pierwsza zagraniczna kopalnia lubińskiej grupy.


W latach 1996-2005 kombinat zainwestował w ten projekt co najmniej 40 mln dolarów. KGHM w Kongo rudę wprawdzie odkrył, jednak po jej wydobyciu okazało się, że nie dysponuje on technologią umożliwiającą jej przeróbkę. 150 tysięcy ton nieprzerobionej rudy trafiło na hałdy, a kombinat w 2009 roku złożył wniosek o likwidację KGHM Congo.
Wśród przyczyn wycofania się z Afryki wymieniano także względy bezpieczeństwa. Najpierw kombinat musiał ewakuować do Polski czterech pracowników kongijskiej spółki, następnie tamtejsze władze zanegowały umowę i zablokowały konta KGHM Congo.
KGHM przełknął jednak afrykańską porażkę i w ostatniej dekadzie stał się najbardziej hojną dywidendową spółką na GPW. Bessa surowcowa sprawiła jednak, że kombinat znów ma problemy i musi rewidować wartość swoich inwestycji. W 2015 roku odpisy aktualizacyjne sięgnęły 5 mld zł. To zasługa przede wszystkim zagranicznych kopalń nabytych wraz z Quadrą w 2012 roku za 9,5 mld zł. Dodatkowo spółka zawiesiła start II etapu flagowego projektu Sierra Gorda.


Jeżeli sytuacja na rynkach surowcowych się nie poprawi, Kongo zostanie wypchnięte z mapy porażek kombinatu przez Chile i Kanadę. Póki co jest jednak zbyt wcześniej by wydać tak jednoznaczny wyrok, należy pamiętać m.in. o czysto księgowym charakterze odpisów i cykliczności rynku surowców. Dodatkowo spółkę do uciekania poza Polskę zmusza państwo, które nałożyło na KGHM specjalny podatek surowcowy. Sprawia on, że w praktyce inwestowanie nad Wisłą jest dla kombinatu nieopłacalne.
Czytaj dalej: Norweska wpadka niezatapialnego prezesa >>
Norweska wpadka niezatapialnego prezesa
Jeszcze do niedawna wydawało się, że Paweł Olechnowicz znalazł sposób na polityczną karuzelę, która na stanowiskach prezesów państwowych spółek rozkręca się po każdej wymianie rządu. Zanim został odwołany w kwietniu tego roku, był najdłużej utrzymującym się "na stołku" prezesem giełdowej spółki Skarbu Państwa. Władał Lotosem przez 14 lat, przetrwał w tym czasie szóstkę premierów powiązanych z trzema różnymi ugrupowaniami - kolejno: SLD, PiS oraz PO.


Podczas swojej długiej prezesury Olechnowicz miewał mniejsze, bądź większe wpadki. W kontekście zagranicznych porażek polskich spółek warto wspomnieć przede wszystkim tę z Norwegii. W 2008 roku Lotos nabył 20% udziałów w złożu Yme, Zasoby wydobywalne ropy naftowej dla przejętych udziałów szacowano na ok. 1,8 mln ton.
Platforma okazała się jednak wadliwa i żadnej ropy nie wydobyto. Inwestycja ta zamiast przypływu petrokoron poskutkowała obciążeniem bilansu Lotosu i wstrzymała ekspansję spółki. Po I półroczu 2014 roku Lotos spisał Yme w całości na straty. Łączna wartość odpisów aktualizacyjnych sięgnęła 1,6 mld zł.
Skandynawska wpadka najprawdopodobniej okaże się jednak mniej kosztowna, niż mogłoby się wydawać. Lotos zdążył już w Norwegii kupić nowe złoża. Dzięki nim może nie tylko pozyskiwać ropę, ale także poprzez tarczę podatkową rozliczyć ok. 78% nakładów poniesionych na projekt Yme. Ostatnio spółka poinformowała, że posiada już wystarczającą ilość złóż, by w pełni skorzystać z tarczy. Straconych lat spółka w ten sposób jednak z pewnością nie odzyska.
Czytaj dalej: Upadły pociągiem nie jeździ >>
Upadły pociągiem nie jeździ
W ostatnich tygodniach zarysowała się "szansa" na nowy rozdział zestawienia problemów polskich spółek na rynkach zagranicznych. Tym razem akcja rozgrywa się w Czechach. Chylące się ku upadkowi Kopalnie Ostrawsko-Karwińskie (z czeskiego Ostravsko-karvinské doly - OKD) wprawdzie należą do czeskiego miliardera Zdenka Bakali, ich przetrwanie jest jednak bardzo ważne dla polskiego PKP Cargo. Dlaczego? Kopalnie to najważniejszy klient spółki zależnej polskiego przewoźnika.


Advanced World Transport (AWT), bo o tej spółce mowa, trafiło pod skrzydła PKP Cargo pod koniec 2014 roku. Transakcja miała stanowić dla polskiej firmy bramę do Czech, a później do Adriatyku. PKP Cargo chciało w ten sposób zbudować silną pozycję w Europie Środkowej. Głównym klientem AWT był jedyny producent węgla w Czechach - OKD. Sprawy się skomplikowały, gdy 4 maja górnicza spółka złożyła wniosek o upadłość. Następnie czeski sąd ogłosił jej niewypłacalność.
Czeskie spowolnienie było już widoczne w wynikach PKP Cargo za pierwszy kwartał, jednak z każdym miesiącem problem staje się coraz bardziej poważny. Politycy Prawa i Sprawiedliwości już zapowiedzieli audyt dotyczący zasadności przejęcia AWT. Wprawdzie nie wszystko jest jeszcze stracone. OKD wciąż węgiel wydobywa i wciąż pozostaje klientem AWT. Wciąż żywe są także nadzieje na dokapitalizowanie czeskich kopalń. Z pewnością można jednak powiedzieć, że PKP Cargo zgotowało sobie prawdziwy czeski kłopot.