W lipcu inflacja w Turcji ponownie przyspieszyła i zrobiła kolejny krok do poziomu 20 proc. rocznie. Oddala to szansę na postulowaną przez prezydenta Erdogana obniżkę stóp procentowych, choć nie można być pewnym, że „Sułtan” nie postawi na swoim.


Jak ogłosił dziś turecki Instytut Statystyczny (TUIK), inflacja w lipcu wyniosła nad Bosforem 18,95 proc. wobec 17,5 proc. miesiąc wcześniej. Odczyt ten był wyższy od oczekiwań rynkowych analityków, którzy spodziewali się jedynie 18,5 proc. W skali miesiąca inflacja wyniosła 1,8 proc., a więc mniej więcej tyle ile w większości rozwiniętych gospodarek wynosi cel inflacyjny dla całego roku.
W tym kontekście warto dodać, że inflacja producencka w Turcji wyniosła w lipcu aż 44,92 proc. wobec 42,9 proc. w czerwcu, co związane było głównie z droższymi surowcami i słabszą lirą. Trudno oczekiwać, aby tak duża inflacja u producentów nie została potem przeniesiona na konsumentów.


Roczna dynamika cen w Turcji osiągnęła najwyższy poziom od ponad 2 lat (od kwietnia 2019 r.). Wówczas dynamika CPI schodziła z wieloletniego szczytu na poziomie 25 proc. – wcześniej wyższe wartości (nawet i 100 proc. rocznie) obserwowano na przełomie wieków.
Obecnie spory udział w „pompowaniu inflacji” ma efekt bazy z ubiegłego roku – zjawisko, które obserwujemy na całym świecie. Przykładowo, wysoką inflację odnotowano w kategorii „transport” (24,62 proc.), co związane jest z wyższymi niż przed rokiem cenami ropy na światowych rynkach. Dodatkowo również w Turcji zniesiono część obostrzeń związanych z pandemią, co przełożyło się na pojawienie się „odroczonego popytu” w wielu branżach. Oba te czynniki obserwujemy w wielu innych krajach, w tym w Polsce, gdzie w lipcu inflacja dobiła do 5 proc.
Dla tureckich gospodarstw domowych niepokojąca może być też drożejąca o 24,92 proc. żywność, która odgrywa największa rolę w tamtejszym koszyku inflacyjnym (waga na poziomie 26 proc.). To zdecydowanie odróżnia Turcję od Polski – w naszym kraju w lipcu GUS dopatrzył się jedynie 3-procentowej rocznej podwyżki cen żywności. Fakt ten tłumaczy część dysproporcji inflacyjnych, w związku z którymi inflacja w naszym kraju jest czterokrotnie niższa niż w Turcji, z którą z punktu widzenia światowych inwestorów Polska często znajduje się „w jednym koszyku”.
Dodatkowym ciężarem dla Turków są rosnące koszty utrzymania mieszkania. W lipcu w góre poszły ceny energii elektrycznej i gazu. Przełożyło się to na roczną inflację w kategorii „mieszkanie, woda, gaz, elektryczność” na poziomie 19,31 proc. Innym źródłem inflacji była turystyka (20,6 proc.), która cieszyła się szczególną popularnością ze względu na lipcowy okres świąteczny (Kurban Bajram czyli Święto Ofiarowania, najważniejsze święto muzułmańskie).
Cięcie stóp pod koniec roku?
O tureckiej inflacji trudno mówić w oderwaniu od rozgrzewającej polityczne emocje kwestii stóp procentowych. W sercu tego sporu jest sam prezydent Erdogan, którego poglądy makroekonomiczne są – mówiąc eufemistycznie – dość kontrowersyjne.
- Rozmawiałem dziś z szefem banku centralnego. Musimy obniżyć stopy procentowe. Ustaliliśmy, że gdzieś w okolicach lipca i sierpnia stopy zaczną spadać (…). Jeżeli wyeliminujemy obciążenia w postaci stóp procentowych, sytuacja się unormuje, ponieważ to stopy procentowe powodują inflację – powiedział turecki prezydent na początku czerwca. W tym kontekście warto przypomnieć, że od marca Bankiem Centralnym Republiki Tureckiej kieruje Şahap Kavcıoğlu, który jest trzecim w ciągu 2 lat szefem banku centralnego. Jego poprzednicy zostali odwoływani za nierealizowanie polityki forsowanej przez prezydenta Erdogana.
Marcowa decyzja o podwyżce stóp procentowych w Turcji (z 17 do 19 proc.) nie usatysfakcjonowała rynków finansowych, które w ostatnich miesiącach wypatrywały podobnych ruchów. Owszem, stopa procentowa banku centralnego (19 proc.) wciąż jest nieznacznie wyższa od inflacji (18,95 proc.), lecz stan ten może nie utrzymać się długo. Kolejne posiedzenia decyzyjne banku centralnego nie przyniosły jednak zmiany stóp (kolejne posiedzenie odbędzie się 12 sierpnia).
Pod koniec lipca turecki bank centralny podniósł prognozy inflacji w całym 2021 r. (z 12,2 proc. do 14,1 proc.), lecz jednocześnie nakreślił prawdopodobieństwo spadku inflacji pod koniec roku. Jak fakt ten komentuje Bloomberg, otwiera to okienko do wcielenia w życie kontrowersyjnego pomysły prezydenta i obniżenia stóp procentowych w czwartym kwartale 2021 r.
Warto dodać, że od 2012 r. cel inflacyjny tureckiego banku centralnego to 5 proc. rok do roku. W tym czasie ani razu nie udało się go dotrzymać. Ostatnie wywiązanie się władz monetarnych z postawionego celu miało miejsce w 2010 r., gdy inflacja sięgnęła 6,4 proc., zaś cel wynosił 6,5 proc.
Kolejne wybory w Turcji odbędą się dopiero w 2023 r. (jednocześnie parlamentarne i prezydenckie). Fakt ten odróżnia ten kraj od Rosji, Czech czy Węgier, gdzie wybory to kwestia najbliższych miesięcy i gdzie banki centralne ostro podnosiły stopy procentowe właśnie w związku z rosnącą inflacją.