

Grecki kryzys finansowy coraz bardziej dotyka miejscowe organizacje pomocowe. Ograniczenia w dostępie do gotówki sprawiają, że instytucje pomocowe nie mają za co kupić żywności czy leków. Sami Grecy w obliczu kryzysu przekazują też coraz mniej pieniędzy dla najbiedniejszych.

Brytyjska organizacja "Doctors of the World" prowadzi w Grecji kilka przychodni dla najuboższych. Osoby biedne mogą tam otrzymać zarówno darmową pomoc medyczną jak i żywność. Przez klinikę w Atenach w ubiegłym roku przewinęło się 41 tysięcy osób. Brytyjczykom kończą się jednak pieniądze na pomoc najuboższym.
"To miejsce jest naszą jedyną nadzieją. Jesteśmy biedni, nie mamy nic, nawet jedzenia. Ale tym razem powiedziano nam, że oni też nie mają jedzenia" - mówi mieszkanka stolicy Grecji, Katerina.
Ograniczenia w bankach sprawiły, że Grecy przestali wpłacać pieniądze na rzecz organizacji pomocowych. W dodatku, lekarzom kończą się zapasy leków. "Nie mamy leków, nie mamy szczepionek. Nie tylko nie możemy leczyć ludzi, ale też nie możemy zapobiec epidemiom. Boimy się, że wkrótce pojawią się wirusy, o jakich już dawno zapomnieliśmy" - mówi jeden z lekarzy z kliniki w Atenach Giorgos.
W ostatnich dniach coraz więcej najbiedniejszych pacjentów kliniki jest odsyłanych do domów z kwitkiem. Według danych rządu, stopa ubóstwa w Grecji wynosi w tej chwili 23 procent i w porównaniu do 2008 roku czyli do czasu przed kryzysem zwiększyła się o 3 procent.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Wojciech Cegielski, Ateny/dj