We wtorek po południu kurs dolara po raz pierwszy w historii zahaczył o 5 zł, a psychologiczny poziom wyraźnie przebił w środową noc. Na początku ubiegłego tygodnia za banknot z Jerzym Waszyngtonem płacono o ponad 30 groszy mniej, a jeszcze w połowie lutego "zielony" kosztował niecałe 4 zł.


Amerykańska waluta umacnia się w stosunku do pozostałych walut od maja ubiegłego roku. Wówczas indeks dolara wynosił raptem 90, dziś jest niemal 25 punktów wyżej i dobija do 115, najwyższego poziomu od 2002 r. Ostatnia fala aprecjacji ruszyła na początku ubiegłego tygodnia. W jej efekcie kurs EUR/USD ponownie przełamał 1 i spadł poniżej 0,96 (najniżej od 20 lat), a USD/PLN po raz pierwszy w historii przełamał 5 zł. W środę przed południem dotarł aż do 5,05 zł, ale następnie zawrócił kilka groszy w dół.
"Zielony" zyskuje na fali relatywnie restrykcyjnej polityki i komunikatów Rezerwy Federalnej oraz obaw o kondycję światowej gospodarki, w tym wpływ kryzysu energetycznego na koniunkturę w Europie. Atak Rosji na Ukrainę i groźba eskalacji konfliktu sprawia, że rośnie awersja inwestorów do ryzyka i kapitał płynie z ryzykownych rynków wschodzących do bezpiecznych przystani, tj. dolar czy frank szwajcarski. Analitycy BDM zwracają uwagę, że w ostatnich godzinach amerykańską walutę wsparły wypowiedzi Briana Deese. Dyrektora Krajowej Rady Gospodarczej Białego Domu stwierdził, że nie spodziewa się umowy pomiędzy głównymi gospodarkami w celu osłabienia dolara, tak jak miało miejsce w 1985 r. w hotelu Plaza w Nowym Jorku.
Ale złoty bije rekordy słabości nie tylko wobec "króla dolara", ale i innych istotnych walut światowych. W środę przed południem kurs franka wspiął się na najwyższy poziom w historii wynoszący 5,08 zł. Tanie nie jest również euro, które kosztuje na rynku forex ponad 4,80 zł i zbliża się do lipcowej górki. Funt podskoczył na chwilę powyżej 5,40 zł, ale opadł do 5,36 zł po tym, jak Bank Anglii zapowiedział skup długoterminowych obligacji skarbowych i przesunięcie wdrożenia zacieśniania ilościowego na koniec października.
Problemy złotego wynikają ze wspomnianych wyżej czynników globalnych czy bliskości do zaatakowanej przez Rosję Ukrainy, ale również kwestii krajowych. Polskiej walucie nie pomagają zapewne pomysły ws. wprowadzenia podatku od zysków nadzwyczajnych (potencjalnie skutkujące odpływem inwestycji) czy brak porozumienia z Brukselą ws. KPO. Inflacja CPI wciąż przyspiesza i ani myśli zwalniać, mimo oczekiwań ekonomistów (i pewnie pozostałych Polaków), a na horyzoncie jest już poziom 20 proc., do którego tempo wzrost cen ma dotrzeć na początku przyszłego roku. Tymczasem RPP przymierza się do zakończenia trwającego od roku cyklu podwyżek stóp procentowych.
MKa





















































