
Lubelski Węgiel „Bogdanka” SA (LWB) została w pełni sprywatyzowana w marcu 2010 roku, gdy Skarb Państwa sprzedał 46,7% udziałów, pozostawiając sobie niewielki pakiet 4,3%. Akcje Bogdanki za ponad 1,1 mld złotych kupiły OFE, płacąc po 70,50 zł za walor. Przez następne lata firma radziła sobie świetnie, raportując ok. 300-400 mln zł zysku brutto rocznie. Bogdanka stała się dowodem, że wydobycie węgla w Polsce może się opłacać, jeśli tylko od tego interesu odsunąć rząd.
Kurs akcji Bogdanki w latach 2009-13 wzrósł z 57 zł do 138 zł. Jeszcze pod koniec 2014 roku akcjami LWB handlowano po cenie ponad 100 zł. Firma inwestowała w nowe złoża, zwiększała efektywność, wydobycie i przychody ze sprzedaży. Kłopoty zaczęły się dopiero, gdy rząd zaczął „ratować” konkurencyjną Kompanię Węglową.
Dzięki setkom milionów złotych wsparcia z publicznych pieniędzy KW mogła wyprzedawać węgiel ze zwałów po cenach niższych od kosztów wydobycia, podbierając klientów prywatnej Bogdance. Gdyby nie wsparcie rządu, „promocja” węgla zorganizowana przez KW byłaby zdarzeniem jednorazowym i nie zagroziłaby rynkowej pozycji Bogdanki.
Tyle że publiczne i quasi-publiczne wsparcie dla KW może mieć charakter trwały. Dlatego w czerwcu kurs LWB zjechał do 50 zł, a w „czerwony poniedziałek” 24 sierpnia akcje Bogdanki przeceniono o 30%. Był to efekt informacji o wypowiedzeniu przez Eneę kontraktu na dostawę węgla (informację podano do publicznej wiadomości 21 sierpnia, po zakończeniu sesji). Dziwnym trafem bez żadnego "oficjalnie znanego" powodu kurs Bogdanki pod koniec sierpnia wzrósł z 30 zł do 50 zł. Najwyraźniej ten, kto miał wiedzieć, ten wiedział, że warto kupować. Nawet jeśli analitycy wyceniali spółkę na zaledwie 27,90 zł za akcję.
W świetle dzisiejszego wezwania nie sposób uniknąć wrażenia, że było to celowe zagranie Enei w celu obniżenia kursu Bogdanki. Na początku lipca Minister Skarbu Państwa kontrolujący Eneę dokonał wymiany rady nadzorczej, desygnując do niej posłusznych sobie ludzi. Nowa rada nadzorcza została zdominowana przez pracowników Ministerstwa Skarbu Państwa. A 27 sierpnia nowa rada nadzorcza Enei podjęła „uchwałę w sprawie wyrażenia zgody na nabycie przez Emitenta kontrolnego pakietu akcji spółki Lubelski Węgiel "Bogdanka" SA”. Ujawnienie informacji poufnej zostało opóźnione i podane do publicznej wiadomości dopiero 14 września – czyli w dniu ogłoszenie wezwania. Oznacza to, że przez dwa tygodnie urzędnicy MSP mieli wiedzę wartą ok. 17 zł za akcję, czyli łącznie ponad 380 mln zł. Czy tak ma wyglądać równy dostęp do informacji na rynku regulowanym?
Tego typu zagrywki ocierają się o manipulację kursem i jako takie są niedopuszczalne na cywilizowanych rynkach akcji. Sprawą powinna zająć się KNF, choć wątpię, aby państwowi urzędnicy mieli odwagę przeciwstawić się rządowi. Sposób, w jaki Enea i stojące za nim Ministerstwo Skarbu Państwa rozegrało sprawę Bogdanki, może sprawić, że z inwestowania na GPW wycofają się nawet najtwardsi inwestorzy. Zwłaszcza ci zza granicy.
Stratę w kwocie 3,11 zł na akcję (ok. 50 mln zł) poniosą OFE, czyli przyszli emeryci. Jeśli wezwanie dojdzie do skutku, będziemy mieli do czynienia z faktyczną renacjonalizacją Bogdanki. Firma będzie gorzej zarządzana, bo priorytetem przestanie być rentowność, a staną się interesy polityczne i związkowe. Za kilka lat to my jako podatnicy możemy mieć do ratowania kolejną państwową spółkę
