Środowa sesja w Azji przyniosła mocne spadki na giełdach akcji oraz postępujące osłabienie lokalnych walut w stosunku do dolara. Inwestorów martwi wojna celna i drakońskie cła lekką ręką narzucane przez prezydenta Donalda Trumpa.


Kolejna fala spadków na rynkach finansowych rozpoczęła się, gdy prezydent USA obwieścił niemal natychmiastowe wejście w życie absolutnie absurdalnych stawek celnych na towary importowane z Chin. Od 6:00 rano (czasu polskiego) w środę dobra dostarczane z ChRL do USA obłożone są stawką 104%.
Ta wiadomość we wtorek doprowadziła do zdławienia odbicia na Wall Street. Zamiast solidnych wzrostów S&P500 i Nasdaq zakończyły dzień na sporych minusach. Spadkowo było także na rynkach azjatyckich. W Tokio Nikkei225 zaliczał spadek o 3,9%. Indeksy w Kuala Lumpur i Singapurze zniżkowały po przeszło 2%. Ale i tak najgorzej spisał się tajwański TAIEX, który zanurkował o blisko 6%. O dziwo najspokojniej było na rynkach Chin kontynentalnych. W Hongkongu regres zamknął się w -0,2%, a Szanghaju odnotowano nawet jednoprocentowe wzrosty.
Fala czerwieni przelewa się przez światowe giełdy od czwartku po tym, jak prezydent USA Donald Trump ogłosił zamiar wprowadzenia bardzo wysokich „ceł wzajemnych” na głównych partnerów handlowych Ameryki. Od tego czasu część giełdowych indeksów przez jakiś czas znalazła się w bessie, rozumianej jako przynajmniej 20-procentowy spadek od ostatnich szczytów.
- Mówię wam, te kraje dzwonią do nas, całują mnie po tyłku. Umierają, żeby zawrzeć umowę. »Proszę, proszę pana, zawrzyjmy umowę. Zrobię wszystko. Zrobię wszystko, proszę pana« - kpił Donald Trump z przywódców innych krajów świata. Problem w tym, że po nałożeniu tak wysokich ceł Ameryka niewiele więcej już może zrobić. A reszta świata dopiero szykuje swoje odpowiedzi. Według Białego Domu, z prośbą o negocjacje zwróciło się dotąd niemal 70 krajów. Wśród nich wymieniono m.in. Japonię i Koreę Płd.
Reakcja giełd to jedno, ale dla światowego handlu znacznie ważniejsze są rynki walutowe. A tam notowano postępujące osłabienie walut azjatyckich w stosunku do dolara amerykańskiego. Kurs dolara w Chinach podniósł się doi przeszło 7,40 juanów, co jest najwyższą wartością od 17 lat. Natomiast południowokoreański won notowany był najniżej od 16 lat. Osłabienie krajowej waluty poprawia konkurencyjność cenową eksporterów, ale kosztem spadku siły nabywczej lokalnych konsumentów.
Powszechne spadki na otwarciu sesji w Warszawie
W przeciwieństwie do poniedziałku tym razem bez większych problemów wystartował handel na warszawskiej giełdzie. Tuż po otwarciu notowań WIG20 zniżkował o 2,2%, schodząc do poziomu 2 425,71 pkt. Tyle samo tracił WIG. W gronie blue chipów najsłabiej spisywały się akcje banków: kursy Aliora, Pekao i PKO BP zniżkowały po przeszło 2%. Najlepiej radziły sobie walory Kęt, które traciły tylko 0,3%. Pod kreską dzień rozpoczęło także 35 z 40 papierów wschodzących w skład mWIG40.
Nieco gorzej prezentowały się największe giełdy Starego Kontynentu. W środę rano niemiecki DAX zniżkował o 2,4%, zaś paryski CAC40 i mediolański MIB traciły po 2,8%. Także o ponad 2% zniżkowały indeksy w Londynie i Madrycie. Za to straty odrobiły kontrakty terminowe na indeksy amerykańskie. Po 9:00 „futki” na Nasdaq i S&P500 były notowane na niewielkich plusach.