

Narodowy Bank Węgier podniósł stopy procentowe, by w ten sposób walczyć z inflacją i przegrzaniem gospodarki. To pierwszy tego typu ruch w naszym regionie od wybuchu pandemii. NBP z podwyżkami stóp tymczasem się nie spieszy.
Decyzją Narodowego Banku Węgier (MNB) referencyjna stopa procentowa została podwyższona z 0,6 proc. do 0,9 proc. Takie posunięcie było oczekiwane przez znaczną większość rynkowych analityków i komentatorów. Bez zmian pozostały natomiast wszystkie inne stopy banku centralnego, w komunikacie nie ma też wzmianki o korektach w programie skupu aktywów (QE).


Ostatni raz węgierskie stopy procentowe wzrosły w grudniu 2011 r. Była to wówczas zmiana z poziomu 6,75 proc. do 7 proc. Obie stawki, w świetle obecnie obowiązujących standardów w światowej polityce monetarnej, wydają się astronomiczne – stopy na tym poziomie spotkać można tylko w pogrążonych w kłopotach państwach rozwijających się (np. na Ukrainie 7,5 proc. czy w Armenii 6,5 proc.).
Powodem numer jeden pierwszej od niemal dekady podwyżki stóp procentowych na Węgrzech jest inflacja, która nad Balatonem jest najwyższa w Unii Europejskiej. Według ostatniego zestawienia Eurostatu Węgry wyraźnie przejęły od Polski miano kraju o najwyższej inflacji w Unii Europejskiej. Według metody HICP w maju „u bratanków” ceny wzrosły w ujęciu rocznym o 5,3 proc. wobec 5,2 proc. miesiąc wcześniej oraz 4,6 proc. w naszym kraju. Wcześniej na piątkę z przodu wskazywał także kwietniowy odczyt inflacji węgierskiego urzędu statystycznego KSH.
Paliwa do spekulacji o pierwszych w regionie podstpandemicznych podwyżkach stóp procentowych w ubiegłym miesiącu dostarczył wiceprezes MNB Barnabas Virag.
- Ryzyko inflacyjne jednoznacznie wzrosło. Chcemy reagować na utrzymujące się ryzyko inflacyjne za pomocą stopy referencyjnej - stwierdził. Co istotne, wiceszef węgierskiego banku centralnego dodał, że decyzja o podwyżce stóp procentowych może zapaść przed wygaszeniem programu skupu aktywów. Również i w tym aspekcie stanowisko polskiego banku centralnego jest inne - na majowej konferencji prasowej prezes Adam Glapiński wyraźnie zaznaczył, że najpierw zakończy się polskie QE, a dopiero potem może zacząć się cykl podwyżek stóp procentowych.
Czechy jutro, Polska nie wiadomo, kiedy
Póki co nie wiemy, w jakim tempie będą rosnąć węgierskie stopy procentowe. Kolejne posiedzenie decyzyjne zaplanowano na 27 lipca. Jeżeli wówczas nie dojdzie do kolejnej podwyżki, ekonomiści najpewniej spodziewać się będą jej pod koniec kolejnego kwartału (np. na posiedzeniu 21 września).
Jutro po południu o stopach procentowych decydował będzie inny bank centralny naszego regionu. Zdaniem ekonomistów Narodowy Bank Czech również podniesie jutro stopy procentowe z 0,25 proc. do 0,5 proc.
W przypadku Polski ewentualne podwyżki stóp procentowych to wciąż odległa perspektywa. Wprawdzie część ekonomistów prognozuje taki wariant jeszcze przed końcem tego roku, jednak większość członków RPP z jej przewodniczącym Adamem Glapińskim na czele zdecydowanie tonuje nastroje.
- Zanim zaczniemy zmiany w polityce pieniężnej, chcemy upewnić się, że gospodarka jest na ścieżce trwałego wzrostu. Gdyby okazało się, że prognozy wskazują na silny wzrost PKB, a jednocześnie inflacja miałaby trwale przekraczać cel NBP ze względu na wzrost popytu i mocny rynek pracy, to wtedy być może będzie uzasadnione dostosowanie polityki pieniężnej. Dziś nie jest ono uzasadnione. Zasadne jest oczekiwanie na kolejne dane z gospodarki, które pomogą ocenić trwałość ożywienia gospodarczego i perspektywy dla inflacji w kolejnych latach. Szczególnie pomocna będzie lipcowa projekcja NBP - powiedział Glapiński 11 czerwca.
Pełne stanowisko prezesa polskiego banku centralnego ws. stóp procentowych zawarliśmy w relacji z ostatniej konferencji prasowej prezesa NBP.
