Podwyżka stóp procentowych, nawet symboliczna, w obecnych warunkach nie miałaby sensu. Zamiast tego RPP poczeka na dalsze sygnały z gospodarki - stwierdził Adam Glapiński w czasie piątkowego wystąpienia.


Poniżej publikujemy najważniejsze wypowiedzi prezesa NBP z piątkowej konferencji.
Stopy procentowe
Wielokrotnie o tym mówiłem, że dzisiaj polityka Pieniężna w Polsce, ale także we wszystkich krajach o podobnym systemie bankowości, dba o trwałość ożywienia popandemicznego i nie obejmuje w pełni wszystkich sektorów gospodarki to ożywienie. Jest o wiele za wcześnie, aby rozważać dostosowanie polityki pieniężnej do tzw. polityki normalnej. Pamiętajmy, że dynamika PKB w I kw. była ujemna, a bezrobocie jest wyższe niż przed pandemią. Popyt na pracowników pozostał niższy niż przed pandemia.
Oczywiście, że ostatnie dane z gospodarki były dobre, ale proszę pamiętać, ze są one mocno podbijane przez efekt bazy. Cały czas utrzymuje się spora niepewność dotycząca ożywienia, bo nie wiemy, jaki będzie przebieg pandemii w najbliższych kwartałach i miesiącach.
Rzeczywiście inflacja w Polsce utrzymuje się powyżej górnej granicy odchyleń celu. Wynika to wyłącznie z negatywnych szoków podażowych i czynników całkiem zewnętrznych, pozostających poza wpływem krajowej polityki pieniężnej. Oczywiście ceny rosną też ze względu na czynniki popytowe, ale same w sobie czynniki te nie powodują odchylenia inflacji od celu NBP. Ponadto wszystkie prognozy wskazują, że inflacja w przyszłym roku się obniży.
Skala obniżenia inflacji będzie zależna od przyszłej koniunktury i sytuacji na rynku pracy po wygaśnięciu tarcz. Pamiętajmy, że inflacja wzrosła na całym świecie, bez wyjątku. W USA wyniosła 5 proc., a inflacja bazowa jest najwyższa od 30 lat. W Niemczech inflacja w ciągu ostatniego półrocza wzrosła o 3 punkty procentowe. Inflacja jest obecnie przejściowo silnie podwyższona przez silne efekty bazy. Dlatego mimo wzrostu bieżącej inflacji żaden z ważnych banków centralnych nie zaostrza polityki pieniężnej.
Zanim zaczniemy zmiany w polityce pieniężnej, chcemy upewnić się, że gospodarka jest na ścieżce trwałego wzrostu. Gdyby okazało się, że prognozy wskazują na silny wzrost PKB, a jednocześnie inflacja miałaby trwale przekraczać cel NBP ze względu na wzrost popytu i mocny rynek pracy, to wtedy być może będzie uzasadnione dostosowanie polityki pieniężnej. Dziś nie jest ono uzasadnione. Zasadne jest oczekiwanie na kolejne dane z gospodarki, które pomogą ocenić trwałość ożywienia gospodarczego i perspektywy dla inflacji w kolejnych latach. Szczególnie pomocna będzie lipcowa projekcja NBP.
Jeżeli chodzi o sygnalną podwyżkę stóp procentowych, to wszystkie poważne banki centralne albo luzują politykę pieniężną, albo utrzymują na stałym poziomie, albo zacieśniają. Nie ma innego rozwiązania. Moim zdaniem nie można robić symbolicznych gestów, o których z góry wiadomo, że są symboliczne pod presją bieżących danych i środków masowego przekazu. Po pierwsze nie byłoby to wcale skuteczne, bo wszyscy wiedzieliby, że ma to charakter symboliczny. Nie zwiększałoby wiarygodności polityki pieniężnej. Zdecydowana większość członków Rady podziela tę opinię.
Jeżeli chodzi o sekwencję ewentualnego dostosowania polityki pieniężnej w przyszłości, to wraz ze wzrostem stóp procentowych NBP będzie musiał zawiesić program skupu obligacji. Tak robią wszystkie wiarygodne banki centralne. Nie można jednocześnie naciskać na hamulec i gaz, a w każdym razie nie powinno się tego robić, bo skutki mogą być bardzo złe. A właśnie takie byłoby to działanie.
Inflacja
Wzrost inflacji powyżej celu inflacyjnego może mieć miejsce. Podkreślamy to corocznie w założeniach polityki pieniężnej. Właściwa reakcja na szoki wytrącające inflację z celu zależy od przyczyn i trwałości ich skutków. Nie na wszystkie odejścia poza to pasmo wahań reagujemy tak samo. To zależy od ich przyczyn i trwałości.
Cel inflacyjny w Polsce jest punktowy z pasmem odchyleń. Powodem sformułowania go w ten sposób i utrzymywania przez taki czas jest zaznaczenie, że wahania inflacji wokół jakiegokolwiek celu punktowego są zjawiskiem całkowicie normalnym. Jednocześnie co roku powtarzamy w założeniach polityki pieniężnej, że na skutek szoków zewnętrznych inflacja może wyjść poza ten przedział. To się dzieje, gdy działają silne szoki.
Inflacja jest bardzo silnie podbijana przez efekty niskiej bazy sprzed roku. Dotyczy to w szczeólności cen paliw. Warto zauważyć, że w II kw. tego roku dynamika PKB może przekroczyć 10 proc. To nie oznacza, że gospodarka jest na szczególnie wysokiej ścieżce wzrostu. To oznacza, że rok temu nastąpił silny spadek PKB. Podobnie mamy z majową inflacją, która wyniosła 4,8 proc. rok do roku, ale w ujęciu miesięcznym ceny wzrosły tylko o 0,3 proc. Dlatego dzisiaj najważniejsze dla nas zagadnienia to analiza przyczyn odchylenia inflacji od celu oraz analiza kształtowania się inflacji w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej.
Prognozy pokazują, że prawdopodobnie mamy szczyt inflacji. W maju wzrost cen paliw w ujęciu rocznym wyniósł aż 33 proc. To oczywiście wynikało ze wzrostu cen ropy naftowej na rynkach światowych i silnego efektu bazy. Jednocześnie przyspieszył wzrost cen żywności, co ma także podłoże globalne. Roczny wskaźnik jest podwyższany przez wzrost cen energii elektrycznej, który będzie nam prawdopodobnie towarzyszył przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. To całkowicie niezależne od RPP i NBP. Cały czas mamy jeszcze efekty jednorazowej szokującej podwyżki cen wywozu śmieci. To też całkowicie niezależne od polityki pieniężnej.
Pewne czynniki po stronie popytu też powodują wyższe ceny, ale nie powodują odchyleń od celu inflacyjnego. Popyt konsumpcyjny wciąż jest poniżej poziomu sprzed pandemii. Obecnie na inflację wpływają klasyczne, negatywne szoki podażowe, które oddziaływują negatywnie na dochody, na popyt i osłabiają tempo wzrostu w gospodarce. Jednocześnie podwyższają ceny. Są to czynniki przejściowe, w części wygasną w przyszłym roku. Stąd widzimy, że inflacja w najbliższych latach powinna się obniżać. Skala obniżenia inflacji w przyszłym roku zależeć będzie od koniunktury.
Mogłoby nas niepokoić, gdyby inflacja była wiedziona nadmiernym wzrostem kosztów pracy lub popytu. To nie ma na razie miejsca. Będziemy obserwować te procesy i formułować opinię bez żadnych uprzedzeń. Z pewnością projekcja lipcowa będzie bardzo pomocna.
Skup obligacji
Odrzucenie przez NBP całości ofert dotyczących sprzedaży obligacji skarbowych wynikało właśnie z warunków cenowych zaproponowanych przez banki. Ceny te były rażąco zbyt wysokie.
Program jest kontynuowany, nie podjęliśmy żadnej decyzji o wygaszeniu programu w przyszłości. Wszystko zależne jest od sytuacji gospodarki i naszej oceny dotyczącej trwałości ożywienia gospodarczego oraz perspektyw inflacji. Dziś nie ma co dywagować na ten temat i rozważać kwestię rolowania zapadających papierów dłużnych. To jeszcze nie ten moment.
Złoty
Kurs złotego jest całkowicie płynny, a my nie mamy żadnego celu kursowego. Polityka, którą utrzymujemy od dawna, jest właściwa. Jednocześnie nadal uważamy, że kurs walutowy jest bardzo ważnym kanałem oddziaływania na gospodarkę, także na inflację. Szczególnie w przypadku szoków takich jak w czasie pandemii. Dlatego podkreślamy, że tempo ożywienia gospodarczego w kraju będzie uzależnione od kształtowania się kursu złotego. Zastrzegamy sobie, że NBP gdy uzna to za konieczne, może stosować interwencje na rynku walutowym.
Nie straciliśmy z oczu kursu walutowego, monitorujemy go na bieżąco i pozostajemy w gotowości do interwencji. Nadal uważam, że zbyt szybkie umocnienie złotego i to w warunkach, gdy ożywienie nie obejmuje całej gospodarki, nie byłoby korzystne i przyhamowałoby to ożywienie gospodarki. Warto zauważyć, że kurs wobec dolara jest najmocniejszy od 2 lat. Kurs euro jest mniej więcej jak przed rokiem, wyraźnie mocniejszy niż podczas pandemicznych szczytów.
Nieruchomości
Bieżąca inflacja nie ma znaczenia dla decyzji dotyczącej inwestowania w nieruchomości. Nie sądzę, by to, że gospodarstwa domowe muszą więcej zapłacić za prąd, wywóz śmieci, paliwo, ponosząc skutki negatywnych szoków podażowych, wpływało na wzrost zainteresowania inwestycjami w nieruchomości. Przeciwnie, zmniejsza się zakres ich możliwości finansowych i raczej ich odstręcza od inwestowania w nieruchomości. To dotyczy nielicznej, niemającej znaczenia dla gospodarki grupy superbogatych ludzi, którzy mogą sobie jakoś te ogromne nadwyżki finansowe lokować to tu, to tam, także w nieruchomości. Jednak dla normalnie zarabiających Polaków podwyżki cen raczej powodują zniechęcenie do inwestowania w nieruchomości lub brania kredytu hipotecznego.
Na rynku nieruchomości, wbrew tego co się czasami sugeruje, a przypomnę, że szczególnie starannie bada się ten rynek w NBP, to nie widać żadnej istotnej zmiany. Są tego typu publikacje, ale żadnej istotnej zmiany tam nie ma. Wysoka aktywność notowana jest od dłuższego czasu. Ceny nieruchomości mieszkaniowych w ostatnich kwartałach rosną, ale i rosły wcześniej. Natomiast zaczęła obniżać się dynamika wzrostu. Nie można tłumaczyć jednym czynnikiem dobrej koniunktury na rynku nieruchomości. To skomplikowane zagadnienie – zależy od dochodów gospodarstw domowych, sytuacji na rynku pracy, polityki kredytowej banku, poziomu stóp procentowych, ale i czynników strukturalnych w postaci np. chronicznego niedoboru mieszkań w Polsce.
Do przegrzania na rynku nieruchomości nam daleko. Oczywiście mamy wzrost popytu na złotowe kredyty mieszkaniowe. Nastąpiła korekta polityki kredytowej banków i na skutek tego liczba tych kredytów ma tendencję rosnącą. Nie jest to jednak wzrost, który byłby za wysoki. Ogólnie stan zadłużenia kredytem mieszkaniowym rośnie o 5 proc. rocznie. Akcja kredytowa nie jest napędzana nadmiernym luzowaniem polityki kredytowej przez banki. Niemniej zawsze apeluje o podchodzenie z należytą ostrożnością do wieloletnich zobowiązań. Stopy procentowe też się zmieniają. Jak się bierze kredyt na 20 lat, to wielokrotnie się te stopy procentowe będą zmieniać. Trzeba brać to pod uwagę.
Aktywność na rynku nieruchomości jest wysoka, ale daleka od oznak przegrzania. Wzrost cen obserwujemy od kilku lat. Popyt mieszkaniowy jak dotąd powodowany był czynnikami fundamentalnymi, czyli niskim poziomem zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych czy rozwój dużych miast. Nie widzimy znaczącego popytu o charakterze spekulacyjnym. On jest, zawsze był, zawsze będzie pewnie. Pojawiają się zagraniczni inwestorzy, którzy w celach spekulacyjnych kupują mieszkania, ale nic się nie zmieniło.
Kredyty walutowe
"Banki nie próbują jakoś jednoznacznie się porozumieć i zwrócić ewentualnie do Narodowego Banku Polskiego z perspektywą, jakąś propozycją rozwiązania tej kwestii" - powiedział Glapiński.
"NBP, w każdym razie ja osobiście nie mam nowych informacji od banków na temat zainteresowania tym tematem, a w szczególności zaoferowania klientom ugód w formule zaproponowanej przez przewodniczącego KNF, pana Jastrzębskiego" - dodał.
Szef NBP zwrócił uwagę, że cały czas nie ma decyzji Sądu Najwyższego co do kierunku, w jakim ma nastąpić orzekanie. Podkreślił, że problem jest trudny, istnieje duże ryzyko prawne i duża niepewność.
"Sektor bankowy nie wie do końca, jaka będzie sytuacja prawna, w związku z tym też się nie rwie do jakichś zdecydowanych decyzji. Potencjalnie negatywna perspektywa jest dla sektora bankowego, która może wynikać z tego ostatecznego rozwiązania prawnego" - powiedział Glapiński.
Zwrócił uwagę, że jedynie bank PKO BP podjął konkretne kroki w sprawie rozwiązania kredytów frankowych i podał je do publicznej wiadomości.
"Indywidualny bank nie jest żadnym partnerem dla NBP w kwestii na przykład podstawienia franków po stałym kursie. To byłaby nieuprawniona pomoc publiczna, która jest zakazana w ramach Unii Europejskiej" - podkreślił
Przypomniał, że zarząd NBP sformułował pięć warunków, na których bank centralny mógłby się zaangażować w kwestę kredytów frankowych. Najważniejszym jest ten, że to grupa banków reprezentująca ponad 50 proc. albo 50 proc. kredytów walutowych może się do NPB zwrócić o współpracę w tym zakresie. "Nadal podtrzymujemy to stanowisko" - podkreślił Glapiński.
Płatności bezgotówkowe
Szef Narodowego Banku Polskiego na piątkowej konferencji był m.in. pytany o zapowiedź resortu finansów dot. ulg dla przedsiębiorców posługujących się płatnościami bezgotówkowymi.
"Teraz transakcje elektroniczne będą jeszcze bardziej opłacalne dla przedsiębiorców. Dzięki naszemu »Podatnikowi bezgotówkowemu« w Polsce będziemy mieli najkrótszy w Europie zwrot VAT. Ci, którzy szybko zdecydują się na kasę online i uzupełnienie oferty o terminale płatnicze, zyskają dodatkowe benefity" - informował minister finansów Tadeusz Kościński.
Glapiński podkreślił, że NBP ustosunkuje się do proponowanych zmian, jak przyjmą one już formę prawną - projektu ustawy. "Z przychylnością odnoszę się do rozwiązań generalnie, które mają na celu zwiększenie dostępności dla konsumentów różnych instrumentów płatniczych. Chcę tylko, żeby to klient ostatecznie dokonywał wyboru, to klient powinien mieć swobodę" - wskazał prezes NBP.
Dodał, że z satysfakcją odnotował fakt, że prezydent Andrzej Duda w maju skierował do Sejmu projekt noweli ustawy o usługach płatniczych, która nakazuje przedsiębiorcom akceptację płatności w gotówce.
"Ta ustawa zakłada, że akceptant nie może odmówić przyjęcia gotówki, ani nie może nakładać dodatkowych opłat od klientów z tytułu płatności gotówką" - podkreślił Glapiński.
Zdaniem prezesa banku centralnego gotówka, jak i "bezgotówka", czyli płatności bezgotówkowe, powinny być traktowane na równych prawach, tzn. nie powinno być dyskryminacji tych, którzy chcą zapłacić gotówką.
Glapiński zwrócił uwagę, że takie sygnały docierały do banku szczególnie teraz w czasie pandemii. "Istnieje potrzeba doprecyzowania roli gotówki jako prawnego jedynego środka płatniczego" - zaznaczył.
Szef NBP przypomniał, że pandemia została wykorzystana m.in. do "kłamliwej, wielkiej akcji", w której informowano o szczególnym zagrożeniu wynikającym z posługiwania się gotówką ze względów zdrowotnych, co - jak zaznaczył Glapiński - było nieprawdą.
Według prezesa jest jeszcze spore pole do promocji płatności bezgotówkowych w Polsce, "ale bez wykluczania płatności gotówkowych".
Dodał, że konsumenci, podmioty powinni mieć wolność co do sposobu wyboru płatności. Zwrócił jednak uwagę, że to polski złoty, emitowany przez bank centralny jest prawnym środkiem płatniczym. Podkreślił przy tym, że instrumentom bezgotówkowym prawny przymiot środka płatniczego nie przysługuje.
Wielokrotnie o tym mówiłem, że dzisiaj polityka Pieniężna w Polsce, ale także we wszystkich krajach o podobnym systemie bankowości, dba o trwałość ożywienia popandemicznego i nie obejmuje w pełni wszystkich sektorów gospodarki to ożywienie. Jest o wiele za wcześnie, aby rozważać dostosowanie polityki pieniężnej do tzw. polityki normalnej. Pamiętajmy, że dynamika PKB w I kw. była ujemna, a bezrobocie jest wyższe niż przed pandemią. Popyt na pracowników pozostał niższy niż przed pandemia.
Oczywiście, ze ostatnie dane z gospodarki były dobre, ale proszę pamiętać, ze
są one mocno podbijane przez efekt bazy. Cały czas utrzymuje się spora niepewność
dotycząca ożywienia, bo nie wiemy jaki będzie przebieg pandemii w najbliższych kwartałach
i miesiącach
Rzeczywiście inflacja w Polsce utrzymuje się powyżej górnej granicy odchyleń celu. Wynika to wyłącznie z negatywnych szoków podażowych i czynników całkiem zewnętrznych, pozostających poza wpływem krajowej polityki pieniężnej. Oczywiście ceny rosną też ze względu na czynniki popytowe, ale same w sobie czynniki te nie powodują odchylenia inflacji od celu NBP. Ponadto wszystkie prognozy wskazują, że inflacja w przyszłym roku się obniży.
Skala obniżenia inflacji będzie zależna od przyszłej koniunktury i sytuacji na rynku pracy po wygaśnięciu tarcz. Pamiętajmy, że inflacja wzrosła na całym świecie, bez wyjątku. W USA wyniosła 5 proc., a inflacja bazowa jest najwyższa od 30 lat. W Niemczech inflacja w ciągu ostatniego półrocza wzrosła o 3 punkty procentowe. Inflacja jest obecnie przejściowo silnie podwyższona przez silne efekty bazy. Dlatego mimo wzrostu bieżącej inflacji żaden z ważnych banków centralnych nie zaostrza polityki pieniężnej.
Zanim zaczniemy zmiany w polityce pieniężnej, chcemy upewnić się, że gospodarka jest na ścieżce trwałego wzrostu. Gdyby okazało się, że prognozy wskazują na silny wzrost PKB, a jednocześnie inflacja miałaby trwale przekraczać cel NBP ze względu na wzrost popytu i mocny rynek pracy, to wtedy być może będzie uzasadnione dostosowanie polityki pieniężnej. Dziś nie jest ono uzasadnione. Zasadne jest oczekiwanie na kolejne dane z gospodarki, które pomogą ocenić trwałość ożywienia gospodarczego i perspektywy dla inflacji w kolejnych latach. Szczególnie pomocna będzie lipcowa projekcja NBP.
Jeżeli chodzi o sygnalną podwyżkę stóp procentowych, to wszystkie poważne banki centralne albo luzują politykę pieniężną, albo utrzymują na stałym poziomie albo zacieśniają. Nie ma innego rozwiązania. Moim zdaniem nie można robić symbolicznych gestów, o których z góry wiadomo, że są symboliczne pod presją bieżących danych i środków masowego przekazu. Po pierwsze nie byłoby to wcale skuteczne, bo wszyscy wiedzieliby, że ma to charakter symboliczny. Nie zwiększałoby wiarygodności polityki pieniężnej. Zdecydowana większość członków Rady podziela tę opinię.
Jeżeli chodzi o sekwencję ewentualnego dostosowania polityki pieniężnej w przyszłości, to wraz ze wzrostem stóp procentowych NBP będzie musiał zawiesić program skupu obligacji. Tak robią wszystkie wiarygodne banki centralne. Nie można jednocześnie naciskać na hamulec i gaz, a właśnie takie byłoby to działanie.