Coroczna rewizja statystyk amerykańskiego rynku pracy obniżyła stan zatrudnienia w sektorach pozarolniczych aż o 911 tys. etatów. To jeszcze więcej niż rok temu, gdy skala przeszacowania „payrollsów” była i tak nadzwyczajnie duża.


- Wstępne szacunki Bieżących Statystyk Zatrudnienia dotyczące rewizji całkowitego zatrudnienia w sektorach pozarolniczych za marzec 2025 roku wyniosły -911 tys. – poinformowało we wtorek rządowe Biuro Statystyki Pracy. Rynkowi ekonomiści szacowali skalę tegorocznej rewizji w zakresie od 400 tys. do miliona etatów.
Natomiast w zeszły piątek dowiedzieliśmy się, że wzrost zatrudnienia w USA w ostatnich miesiącach praktycznie zamarł.
Była to kolejna tak wielka rewizja statystyk zatrudnienia w Stanach Zjednoczonych przeprowadzona w ramach rutynowej, corocznej korekty tych danych. Rok temu zatrudnienie w sektorach pozarolniczych (ang. non-farm payrolls) po takiej rewizji obniżono o 818 tys. etatów. Wtedy oznaczało to, że ze statystyk „wyparowało” 30% zeszłorocznego wzrostu zatrudnienia. Choć w zasadzie poprawniej byłoby napisać, że przeszło 800 tys. etatów zaraportowano błędnie.


Opublikowana we wtorek rewizja dotyczy okresu od marca 2024 do marca 2025 roku. Suma comiesięcznych „payrollsów” z tego okresu wyniosła (już po rewizjach miesięcznych 1758 tysięcy. A zatem obecna rewizja redukuje tę liczbę aż o połowę. BLS tłumaczy się, że niepoprawne dane pojawiły się w wyniku błędów w raportowaniu stanu zatrudnienia przez przedsiębiorstwa oraz błędnych predykcji niesławnego już modelu „narodzin i śmierci”, przy pomocy którego BLS szacuję liczbę etatów utworzonych przez młode biznesy, jeszcze nieraportujących danych statystycznych (jak również etatów zlikwidowanych przez firmy upadające w danym miesiącu).
- Nasz własny model szacujący zmianę zatrudnienia netto nowo otwieranych i zamykanych firm – co jest jednym z głównych źródeł niepewności przy miesięcznych statystykach zatrudnienia – sugeruje, że z tego tytułu powinna nastąpić rewizja w dół o ok. 550 tys. etatów – napisali w raporcie analitycy Goldman Sachs. Ich zdaniem skala rewizji ogłoszona przez BLS może być więc…. przesadzona.
Czy można wierzyć danym urzędowym?
Z jednej strony mówimy o rewizji statystyk rzędu 0,6% ogółu liczby etatów w sektorach pozarolniczych. Lecz równocześnie w ujęciu nominalnym jest to skala absolutnie bezprecedensowa we współczesnej historii oraz trzykrotnie większa od średniej za ostatnie 10 lat (wynosząca 0,2%). Warto przy tym mieć świadomość statystyki zatrudnienia są względnie stabilne w czasie i zmiana o więcej niż 1% rocznie nie należy do zbyt częstych.
Przeczytaj także
Ponadto przeliczenie tej całorocznej rewizji (-911 tys.) daje blisko 76 tys. etatów mniej każdego miesiąca, niż to faktycznie pokazał BLS. Zważywszy na fakt, że tegoroczna średnia wynosi +75 tys. etatów miesięcznie, to za rok przy podobnej skali rewizji rocznej może się okazać, że gospodarka USA w ogóle już nie zwiększa zatrudnienia. A to byłaby już nawet nie tyle znacząca różnica ilościowa, co zmiana jakościowa.
Nie da się też ukryć, że tak masywne rewizje statystyk „payrollsów” podważają zaufanie do wiarygodności danych publikowanych przez Biuro Statystyki Pracy. Tym bardziej po tym, jak na początku sierpnia prezydent Donald Trump w trybie natychmiastowym wyrzucił z pracy szefową BLS publicznie zarzucając jej fałszowanie statystyk.
Tegoroczna rewizja danych o zatrudnieniu zdaje się chociaż częściowo potwierdzać narrację prezydenta Trumpa i opinie tych analityków, którzy już od kilku lat powątpiewali w wiarygodność „payrollsów”.


Okazało się także, że amerykański rynek pracy nie jest w tak dobrej kondycji, jak to się zwykło mówić na Wall Street. Uwzględniając rewizje wzrost zatrudnienia przez ostatni rok jest już śladowy. Równocześnie z osobnego badania aktywności zawodowej ludności (BAEL) wiemy, że w USA wzrasta stopa bezrobocia, która w sierpniu podniosła się do 4,3% wobec 4,2% w lipcu i 4,1% w czerwcu. Nadal jest ona niska, ale jednak rośnie. A w przeszłości taki trend niemal zawsze później przyspieszał i znamionował recesję.
Statystyki wagi superciężkiej
Zwyczajowo publikowane w pierwszy piątek każdego miesiąca dane z amerykańskiego rynku pracy to pozycja obowiązkowa w pracy profesjonalnego inwestora. To wszakże drugi obok inflacji czynnik wpływający na decyzję Rezerwy Federalnej, która poprzez manipulację stopami procentowymi pośrednio decyduje o alokacji kapitału. Dlatego też „payrollsy” potrafią wywołać istotną zmienność na rynkach finansowych. Zmienność, na której krótkoterminowi i zlewarowani spekulanci mogą zbić albo stracić fortunę.
Uczestnicy rynku zdążyli się już przyzwyczaić do tego, że statystyki NFP potrafią być potężnie zrewidowane (zarówno w górę jak i w dół) już następnego miesiąca. I że miesiąc później znów potrafią być zmienione w absolutnie nieprzewidywalnych sposób. Teraz będą chyba musieli przywyknąć dodatkowo do sporych korekt rocznych, które w większości przypadków obniżają prezentowane wcześniej rezultaty.


Dlatego też zawodowi ekonomiści nie zawsze traktują te dane ze śmiertelną powagą. A już z pewnością nie biją na alarm po jednym słabszym raporcie (który zresztą za miesiąc może być równie dobrze zrewidowany mocno w górę jak i w dół). W przypadku NFP analizowany jest przede wszystkim trend, który od kilkunastu (!) już miesięcy jest wyraźnie słabnący. I to się w tej chwili liczy: słabnie rynek pracy, rośnie bezrobocie, a to z kolei napędza oczekiwania na poluzowanie polityki monetarnej w Stanach Zjednoczonych.
Inwestorzy są przekonani, że na wrześniowym posiedzeniu Komitet Otwartego Rynku podejmie decyzję o wznowieniu cyklu redukcji stóp procentowych. Rynek terminowy na 90% wycenia szanse 25-punktowego cięcia stopy funduszy federalnych – wynika z obliczeń FedWatch Tool. Ale prawie 10% szans daje się cięciu aż o 50 pb. Do końca 2026 roku rynek spodziewa się spadku stóp w Fedzie do ok. 3%.