Prezydent Donald Trump z hukiem wywalił z roboty Erikę McEntarfer, szefową rządowego Biura Statystyki Pracy. Stało się to po tym, jak BLS w piątek pokazał słabsze od oczekiwań dane z rynku pracy.


W sobotę prezydent USA Donald Trump zwolnił Erikę McEntarfer, która od stycznia ubiegłego roku pełniła funkcję Komisarza Statystyki Pracy, szefując rządowemu Biurze Statystyki Pracy (BLS). Gospodarz Białego Domu publicznie zarzucił McEntarfer manipulację danymi statystycznymi pod polityczne dyktando obecnej opozycji.
- TO OSZUSTWO. Zrobiła to znowu, robiąc masywną „korektę” (statystyki zatrudnienia – przyp. red.) i została ZWOLNIONA! Dokonała największych błędów w obliczeniach od 50 lat – napisał na portalu Truth Social prezydent Donald Trump (pisownia oryginalna).
Stało się to tuż po tym, jak w piątek BLS opublikował comiesięczny raport z amerykańskiego pracy. Dane były bardzo słabe o okazał się wyraźnie gorsze od oczekiwań ekonomistów. Według nich w lipcu w gospodarce USA powstało tylko 73 tys. etatów wobec oczekiwanych 110 tysięcy. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że wyniki za maj i za czerwiec zostały potężnie zrewidowane w dół, co łącznie odjęło przeszło ćwierć miliona etatów. Pomijając okres sanitarnych lockdownów, była to największa taka rewizja od roku 1979.


Co więcej, prezydent Trump zarzucił pani McEntarfer, że fałszowała statystyki zatrudnienia w 2024 roku. Rzekomo po to, aby pokazać, że za rządów ekipy Joe Bidena rynek pracy ma się znakomicie (faktycznie średni miesięczny przyrost zatrudnienia wyniósł 199 tys. wobec 240 tys. rok wcześniej).
– Zostałem poinformowany, że nasze krajowe „Wyniki Zatrudnienia” są produkowane przez Nominanktę Bidena, dr Erikę McEntarfer, Komisarz Statystyk Pracy, która sfabrykowała Wyniki Zatrudnienia przed Wyborami i usiłowała zwiększyć szansę Zwycięstwa Kamali – napisał na portalu Truth Social prezydent Donald Trump (tu także pisownia oryginalna).
Polityka, rynki i „payrollsy”
Tyle narracji prezydenta Trumpa. Fakty są takie, że amerykańskie „payrollsy” niemal zawsze podlegają silnym rewizjom. W ostatnich 20 latach nierzadko zdarzało się, że po miesiącu lub dwóch BLS kompletnie zmieniał wyniki pierwotnych obliczeń. I to zarówno w górę jak i w dół. Trzeba przy tym pamiętać, że wyniki NFP (non-farm payrolls) podlegają skomplikowanej inżynierii statystycznej: np. są wyrównywane sezonowo czy arbitralnie przyjmuje się pewną liczbę etatów utworzonych przed przedsiębiorstwa jeszcze niewpisane do rejestrów.
Dlatego też zawodowi ekonomiści nie zawsze traktują te dane ze śmiertelną powagą. A już z pewnością nie biją na alarm po zaledwie jednym słabszym raporcie (który zresztą za miesiąc może być równie dobrze zrewidowany mocno w górę jak i w dół). W przypadku NFP analizowany jest przede wszystkim trend, który od kilkunastu (!) już miesięcy jest wyraźnie słabnący.
Zresztą swoją cegiełkę do pogorzenia statystyk „rynku pracy” w pierwszych miesiącach 2025 roku dołożył Elon Musk, który w ramach działań Departamentu ds. Wydajności Państwa (DOGE)do maja zdołał zredukować zaledwie 38,3 tys. z blisko 2,4 mln etatów w administracji federalnej.
Warto też dodać, że już rok temu – czyli pod koniec prezydentury Joe Bidena – statystyki amerykańskiego rynku pracy nie wypadały najlepiej. Przykładowo, w czerwcu ’24 pojawiło się tylko 87 tys. nowych etatów, w lipcu przybyło 88 tys. a w sierpniu zaledwie 71 tysięcy (oraz 240 tys. we wrześniu i zaledwie 44 tys. w październiku – wszystko to dane po rewizjach). Na rynkach finansowych dobrze pamiętamy też panikę sprzed dokładnie roku, gdy kiepskie sierpniowe „payrollsy” wywołały gwałtowną wyprzedaż akcji i bardzo poważne obawy przed wystąpieniem recesji w USA.
Smaczku całej sprawie dodaje też fakt, że w najbliższych tygodniach czeka nas jeszcze rutynowa coroczna rewizja statystyk zatrudnienia w USA. Rok temu owa rewizja była największa od 2009 roku i obniżyła oficjalne statystyki zatrudnienia aż o 818 tys. O tyle BLS przeszacował dane i w ten sposób przyznał się, że 30% zaraportowanych w między kwietniem 2023 a marcem 2024 nowych miejsc pracy było błędem statystycznym. Wszystko to działo się na finiszu kampanii prezydenckiej w USA.
Dodajmy też, że byłą już szefowa BLS wprawdzie została powołana na to stanowisko przez prezydenta Joe Bidena, ale Senat zatwierdził jej kandydaturę ponad partyjnymi podziałami, stosunkiem głosów 86:8. „Za” głosowali m.in. obecny wiceprezydent JD Vance oraz obecny sekretarz stanu Marcoi Rubio. Wcześniej pani McEntarfer przez ponad 20 lat pracowała jako ekonomistka dla różnych agend federalnych, m.in. Biura Cenzusowego (to ci od raportowania m.in. PKB), Departamentu Skarbu oraz niepolitycznej Rady Doradców Ekonomicznych w Białym Domu.
Dane o stanie amerykańskiego rynku pracy mają znaczenie nie tylko polityczno-propagandowe. Są przede wszystkim bardzo ważnym punktem w rynkowym kalendarium makroekonomicznym oraz kluczowym punktem odniesienia dla decydentów Rezerwy Federalnej w kontekście kształtowania polityki monetarnej. Dlatego też „payrollsy” potrafią wywołać istotną zmienność na rynkach finansowych. Zmienność, na której krótkoterminowi i zlewarowani spekulanci mogą zbić albo stracić fortunę.
Dlatego też lepiej by było, gdyby uczestnicy rynków finansowych nie mieli uzasadnionych wątpliwości względem wiarygodności statystyk publikowanych przez BLS. Takie wątpliwości w pewnych kręgach istniały już od dawna (i nasiliły się w 2024 roku), ale dotąd nie były one powszechne. A teraz mamy prezydenta spektakularnie zwalniającego szefową BLS tylko dlatego, że dane zaprezentowane przez tą instytucję nie były zbieżne z przekonaniami głowy państwa. A to są standardy znane nam z Białorusi czy latynoskich „republik bananowych”.