Pani Agnieszka z Warszawy, bohaterka artykułu, na wypłatę pieniędzy czekała blisko 2 miesiące, chociaż - co podkreśla gazeta - powinny one wpływać regularnie, jak pensja. Sprawa się tak wydłużyła, bo ZUS żądał od kobiety wciąż dodatkowych dokumentów. Najpierw potrzebne było zaświadczenie o narodzinach dziecka, by naliczono czas urlopu macierzyńskiego. Po kilku dniach ZUS zażądał podania numeru konta bankowego, danych osobowych i dostarczenia aktu urodzenia, który wydaje gmina. W stolicy rodzice dostają je zwykle po trzech tygodniach od narodzin dziecka. ZUS wezwał też panią Agnieszkę, by zaświadczyła czy to jej pierwsze dziecko, chociaż wcześniej była już na urlopie macierzyńskim. Podobna sytuacja jest, jak alarmuje gazeta, w całym kraju.
Więcej na temat płaconych z opóźnieniem zasiłków macierzyńskich w "Życiu Warszawy".
"Życie Warszawy"/apl/jędras
Źródło:IAR