Pracodawca dzwoni, kiedy akurat potrzebuje pracownika. Blisko 903 tys. – taką wartość osiągnęła liczba zerogodzinowych kontraktów, jakie pracodawcy na Wyspach zaoferowali swoim pracownikom.


W niektórych firmach umowy budzące sporo kontrowersji, czyli „brytyjskie śmieciówki”, stanowią zdecydowaną większość. W wielu miejscach cieszą się sporą popularnością ze względu na zatrudnianie obcokrajowców. Obecnie liczba zatrudnionych na kontraktach zerogodzinowych, niegwarantujących pracy przez ani jedną godzinę tygodniowo, wzrosła do 903 tys.
Według raportu Resolution Foundations odsetek zatrudnionych w oparciu o umowy zero godzin wzrósł o blisko 21 proc. w ciągu roku. Dane obrazują rosnącą niepewność na brytyjskim rynku pracy. Wartość ta stanowi 2,9 proc. wszystkich zatrudnionych. Dla porównania, w ubiegłym roku była ona o 0,5 proc. mniejsza. Brytyjski rząd przyznaje, że musi podjąć kroki przeciwko nadużyciom, do jakich dochodzi z tytułu zawierania takich umów.
Zgodnie z założeniami umowy zero godzin pracownik przychodzi do pracy wyłącznie na wezwanie pracodawcy. Innymi słowy - jest zawiadamiany, gdy jest akurat potrzebny. Kontrakt nie przewiduje minimalnej liczby godzin pracy w tygodniu. Pensja obliczana jest zgodnie z przepracowaną liczbą godzin. W teorii pracownik może z różnych przyczyn odmówić wykonania zadania i przyjścia do pracy. Jednak realia są zupełnie inne, ponieważ z odmową wiąże się strach przed utratą pracy czy małą ilością przepracowanych godzin i adekwatnym do tego niewielkim wynagrodzeniem. Jednym z największych minusów takich umów jest nieprzewidywalność wysokości dochodów, a co za tym idzie - braki w płynności, uciążliwe dla utrzymania standardu życia na godnym poziomie.
Według badania przeprowadzanego co roku przez brytyjski urząd statystyczny (ONS), na umowach śmieciowych w 2015 roku pracowało ok. 747 tys. osób. Stanowiło to liczbę o 100 tys. większą niż rok wcześniej. Zjawisko to najczęściej obserwowane jest w obszarze gastronomii i hotelarstwa, a także w sklepach i domach opieki. Przeciętny czas przepracowany przez zatrudnionych na brytyjskich umowach zero godzin to 25 godzin na tydzień.
Z analizy przeprowadzonej przez brytyjskie związki zawodowe wynika, że godzinowa strata ponoszona przez osoby na umowach zero godzin, w porównaniu do tych zatrudnionych na umowę o pracę, sięga niemalże 4 funtów – czytamy w "The Guardian". Przeciętny pracownik zarabia na godzinę blisko 50 proc. więcej niż jego kolega na kontrakcie zero godzin.
