REKLAMA

Szef ZBP: Padło dużo złych słów

2015-03-12 08:20
publikacja
2015-03-12 08:20

Mijający rok był trudny, ale był to rok dobry. Nastąpił wzrost sumy bilansowej, poprawia się jakość portfela kredytowego, odnotowaliśmy dobre wyniki realizacji programu de minimis. Odnotowaliśmy jednak też kilka niekorzystnych z punktu widzenia polskiego sektora bankowego rozstrzygnięć dla polskiej gospodarki - rozpoczął swoje przemówienie Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.

Szef ZBP: Padło dużo złych słów
Szef ZBP: Padło dużo złych słów
fot. Karol Serewis / East News /

Na pewno wielkim wyzwaniem jest drastyczna i szybka decyzja dotycząca opłaty interchange. Trudna była też dla nas decyzja odnosząca się do wdrażania dyrektywy płatniczej PSD II. Mamy ciągle do czynienia z próbami ograniczenia bankom pewnych działań wykonawczych, jak na przykład nieustających próbach wnoszenia przy każdej okazji wnoszenia problemu bankowego tytułu egzekucyjnego.

Forum Bankowe: Krzysztof Pietraszkiewicz

Start odtwarzacza ...

Jesteśmy w trudnej sytuacji także z powodu wdrożenia nowych dowodów osobistych - bez adresu, bez rysopisu i innych elementów koniecznych, w warunkach, gdy nie mamy dostępu do numeru PESEL. To są kłopoty dla nas. Mamy również problemy takie jak nieporozumienia wokół pojęcia klauzul abuzywnych. Niektóre osoby, nawet utytułowane, nie stać na to, by przeczytać, o co chodzi, czasem wprowadzając opinię publiczną w błąd. 

Mamy też do czynienia z obszarami, gdzie jest nadmierna regulacja, mamy obszary ze złą regulacją, mamy też obszary, gdzie regulacji nam brakuje. 

Padło dużo złych słów

W ostatnich tygodniach na skutek decyzji w Szwajcarii wylanych zostało bardzo dużo złych słów odnośnie do polskich banków. Pojawiły się zarzuty oszustw, złych praktyk, nadużywania BTE itd. Niektóre sprawy musimy jeszcze naprawić. Co do tego nie ma wątpliwości. Są jednak sytuacje, w których będziemy interweniować - szczególnie, gdy ktoś mówi, że polski sektor bankowy nic nie robi, by wzmacniać jego potencjał. 



Zbudowaliśmy potęgę sektora bankowego w Polsce, liczoną ponad 140 mld zł funduszy własnych na koniec 2014 roku. Nieprawdą jest, że polski sektor bankowy wyprowadza całe zyski poza granice kraju. Do końca ubiegłego roku polskie banki przez cały okres transformacji wypracowały około 147 mld zł zysków. Jeśli mamy fundusze własne pierwszej kategorii, bliskie 135 mld zł, nie ma takie fizycznej możliwości, by postawić zarzut wyprowadzania zysku. 

Między rokiem 1998 a 2003 sektor bankowy musiał podziękować za pracę 31 tysiącom pracowników polskich banków. Była niestety konieczność takiej restrukturyzacji. Między 2008 a 2014 z sektora bankowego musiało odejść ponad 7 tys osób, by móc utrzymać wysoki poziom usług i koszty na właściwym poziomie. Taka jest istota sektora bankowego - recesja skutkuje koniecznością zmian. 

Nie można mówić, że polski sektor bankowy nie dostarcza kredytu gospodarce. Jesteśmy jednym z dwóch krajów - Szwecja i Polska - w których w ostatnich sześciu latach, do kwietnia ubiegłego roku, poziom kredytów w stosunku do poziomu z 2008 roku wzrósł o 39%. W innych krajach europejskich wynik ten spadł o kilka procent. Nie ma innego kraju, który miały skapitalizowany Bankowy Fundusz Gwarancyjny. 

Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (21)

dodaj komentarz
~wawe
Umowy kredytowe zawierają abuzywne klauzule, proszę o tym mówić. Dlaczego banki oszukały 700 tys. ludzi namawiając na kredyty frankowe.
Frankowe to za dużo powiedziane, nikt z kredytobiorców nie widział franków, wszyscy otrzymaliśmy złotówki i w złotówkach spłacamy kredyty.
Jak to jest możliwe, że po 7 regularnych spłat kredytu
Umowy kredytowe zawierają abuzywne klauzule, proszę o tym mówić. Dlaczego banki oszukały 700 tys. ludzi namawiając na kredyty frankowe.
Frankowe to za dużo powiedziane, nikt z kredytobiorców nie widział franków, wszyscy otrzymaliśmy złotówki i w złotówkach spłacamy kredyty.
Jak to jest możliwe, że po 7 regularnych spłat kredytu mam dwukrotnie wyższy kredyt niż w dniu jego zaciągnięcia? Te kredyty są niespłacalne, ponieważ dług rośnie i rośnie....

Dlaczego banki nie chcą uwzględniać ujemnego LIBORU,, widać to na cotygodniowych wykazach UOKiK.
Zaufanie do banków - było może kiedyś!!!! Teraz jest tylko lęk przed oszustwem.
Teraz pozostają nam tylko pozwy indywidualne i dochodzenie roszczeń na drodze sądowej, jeżeli nie w Polsce to jest jeszcze UE.


~koko

Znasz kogoś z kredytem hipotecznym? Przekaż mu proszę. Dziękuję
KREDYTOWICZU NIE JESTES SAM WALCZYMY O LEPSZE WSPÓLNE JUTRO !!!!!!!
Protest kredytobiorców w Warszawie 28.02.2015 główne media mówią, że było nas 500 na filmie ponad 5000 osób
https://www.youtube.com/watch?v=LIRWmiJkXfI
Śledź nas na profilu FB i stronie

Znasz kogoś z kredytem hipotecznym? Przekaż mu proszę. Dziękuję
KREDYTOWICZU NIE JESTES SAM WALCZYMY O LEPSZE WSPÓLNE JUTRO !!!!!!!
Protest kredytobiorców w Warszawie 28.02.2015 główne media mówią, że było nas 500 na filmie ponad 5000 osób
https://www.youtube.com/watch?v=LIRWmiJkXfI
Śledź nas na profilu FB i stronie
http://profuturis.eu/
https://www.facebook.com/groups/promaszowsze/
http://lichfa.com
Niedługo drugi marsz!!!! MUSISZ BYĆ Z NAMI!!!!!
~poszkodowana
Będzie kolejny pozew grupowy!! poszkodowani przez mBank zbierają się tutaj:
https://sites.google.com/site/mbankniedozwolone/pozew-o-odfrankowienie
http://bit.ly/odfrankowienie
https://www.facebook.com/mbankniedozwolone
~BB
To był dobry rok! Miliardy złotych zostały wytransferowane poza Polskę przez zagraniczny sektor bankowy. Brawo! Jest powód do dumy.
~Krwawica
Ty mały pieprzony manipulancie! Jesteś odzwierciedleniem wszystkiego co najgorsze w sektorze bankowym, tj.: cwaniactwa, obłudy, chciwości, arogancji, cynizmu, etc.
Nie "polski sektor bankowy", tylko sektor bankowy w Polsce. Polskich banków już nie ma!! Kto jak kto? Ale Pan, o klauzulach abuzywntch nie powinieneś się wypowiadć.
~gość-999
Tzw. frankowicze mają dużo racji, ponieważ między innymi:
1. W umowach tkwią klauzule abuzywne / niedozwolone.
2. Doradcy instytucji zaufania publicznego jakimi są banki, zalecali je konsumentom, wprowadzając ich w pułapkę finansową.
3. Kredytobiorcy to zwykli konsumenci, nie spekulanci giełdowi i mają prawo do bezpiecznych
Tzw. frankowicze mają dużo racji, ponieważ między innymi:
1. W umowach tkwią klauzule abuzywne / niedozwolone.
2. Doradcy instytucji zaufania publicznego jakimi są banki, zalecali je konsumentom, wprowadzając ich w pułapkę finansową.
3. Kredytobiorcy to zwykli konsumenci, nie spekulanci giełdowi i mają prawo do bezpiecznych kredytów.
4. Banki zabezpieczały przed ryzykiem tylko siebie, nie swoich klientów.
5. Doradcy bankowi nie tylko, że nie wyjaśniali ludziom istoty ryzyka, ale wręcz prowadziłi kampanię i politykę dezinformacji.

Nie jest prawdą jak twierdzi propaganda służąca skłócaniu i dzieleniu społeczeństwa, że frankowicze już od początku czerpali z kredytów frankowych niezmierne korzyści. Istotnym jest, że to nigdy nie był kredyt we frankach a tylko indeksowany frankiem. Oznacza to, że konsument otrzymywał złotówki i spłaca ten kredyt również w złotówkach, a jedynie proponowany / wymuszany przez banki, sposób rozliczania spłat tego kredytu opiera się na przeliczaniu wartości złotówki na franka a także dodawaniu do długu różnych innych obciążeń. Np. banki ustalały same sobie a później stosowały tzw. spread do wyliczania kursów sprzedaży, tak jakby transakcje rzeczywiście następowały we frankach a nie w złotówkach jak było naprawdę. Spread ten niejednokrotnie wynosił, aż kilkanaście procent. Gdy kurs franka spadał bank miał ponadto także możliwość podnoszenia stopy oprocentowania kredytu, a więc tym samym utrzymywania swojego zysku na zaplanowanej przez siebie wysokości. Banki robiły to na sobie tylko wygodnych i znanych zasadach. Ani wysokość spreadu ani też oprocentowania nie była w żaden sposób z konsumentami negocjowana, ani też nawet znana. Banki też stosują tu różnego rodzaju ubezpieczenia na wypadek jakiegokolwiek dla siebie ryzyka związanego z niedostatecznym w/g ich uznania dla siebie zyskiem. Za te ubezpieczenia płaci też nie kto inny jak właśnie konsument. Należy tu dodać, że niejednokrotnie kredytobiorcy do dziś na bieżąco nie są informowani co do szczegółów spłat swojego kredytu a taka informacja, prawdopodobnie zwykły komputerowy wydruk, w/g cennika banku kosztuje nawet i 600 złotych. (Brak jest też często, jak w innych krajach bezpłatnego dostępu internetowego do bieżącej informacji o własnym kredycie, historii jego spłat i obciążeń kredytu, które są stosowane przez banki i stanowią najprzeróżniejsze opłaty przez nie narzucane.) Całe ryzyko przenosiło się więc już od samego początku tylko na konsumenta, który nie miał jak banki możliwości manipulowania ani spreadem, ani stopą oprocentowania, ani też jakimikolwiek opłatami, ani w ogóle niczym. Nie miał też możliwości do swobodnego dostępu do podstawowych informacji związanych z jego kredytem. Jest to po prostu nierówna walka. Wysoki spread i oprocentowanie trzymane było do chwili, gdy kurs franka wzrósł do poziomu, gdy już wiadomo było, iż główny zysk banki będą mogły czerpać głównie z tytułu wysokiego kursu franka. Wiąże się to bowiem ze znacznie wyższym zadłużeniem w złotówkach, a co także za tym idzie znacznie wyższych spłatach ratalnych, też tych faktycznych w złotówkach. Nigdy frankowicze nie robili pieniędzy na tych kredytach. Czy w ogóle spłatę jakiegokolwiek kredytu można by nazwać zarabianiem jakichś pieniędzy? Kredyt jest to po prostu zapis długu konsumenta za który trzeba bankowi płacić marżę. Ta marża dla banku nigdy ujemną nie jest a więc zawsze jest dodatnim dla niego zyskiem. I też prawdziwe zyski miały na tym banki. Już w marcu 2009 roku kurs sprzedaży franka, po którym dokonywano rozliczenia poszybował w niejednym banku od około 2 aż do ponad 3,4. I tak na przykład jeśli ktoś zawarł umowę gdzieś we wrześniu 2007 roku, to przy stosowanym przeliczeniowym kursie kupna franka równym 2.20 zysk banku na każdej złotówce zadłużenia wzrósł aż o 54%. Inaczej mówiąc, każde 100 tys. zł zadłużenia urosło do 154 tysięcy a przy kursie sprzedaży franka 4,00 wzrosło do ok. 181 tysięcy nie licząc oprocentowania kredytu, za co trzeba oczywiście także płacić. Kiedy więc był tu czas na rzekome dorabianie się na niskich spłatach, jak powtarzają uporczywie za mediami niektórzy "nieco mniej myślący" komentatorzy? Ten zysk jest tylko zyskiem banku, a osiągnięty został przez zastosowanie przez bank w umowie tzw. "klauzul niedozwolonych" lub "klauzul abuzywnych" - inna nazwa.

Jest jeszcze inna kwestia. Jak mamy dziś traktować banki? Czy jako instytucje zaufania publicznego, w której konsument spotyka się z doradcą otrzymując fachową poradę w efekcie której nabywa najbardziej korzystną dla siebie najzwyklejszą w świecie płatną usługę na zakup np. mieszkania, jako nieodzowny element 1-wszej potrzeby do godziwego życia, czy raczej jak instytucje ogrywające ludzi. A w takim przypadku powinniśmy się przeistoczyć do roli graczy czy spekulantów giełdowych, bacznie pilnując by jakiś toksyczny produkt bankowy nie wyrządził nam szkód, za które będziemy musieli płacić do końca życia, a może nawet i nasze długi przeniosą się na następne pokolenia.

Problem polega tu głównie na tym, że normalni, nieprzygotowani profesjonalnie do spekulacji finansowych ludzie poszli do banku po poradę, żeby pożyczyć na sprzyjających im warunkach pieniądze na zakup mieszkania, a zostali wmanipulowani przez bankowych profesjonalnych doradców finansowych w wysoce ryzykowny produkt giełdowy, oparty na spekulacjach kursami walutowymi w wieloletnim okresie czasu, w dodatku najczęściej bez możliwości wydostania się z tej pułapki. Jak ryzykowny okazał się ten produkt to wszyscy już dziś wiemy. Za zadłużenie we frankach banki dziś naliczają nawet i dwukrotnie więcej złotówek niż miało to miejsce przy zaciąganiu kredytu.

Widziały gały co brały? Jeżeli jak twierdzą niektórzy wina stoi po stronie niedoświadczonego i niewyedukowanego w spekulacjach bankierskich konsumenta, który nie przewidział związanego ze zwykłym jak mniemał kredytem ryzyka, to czy doradcy kredytowi powinni byli ten produkt w ogóle nastręczać? Czy niewyedukowany ekonomicznie i nie zajmujący się finansjerą kredytobiorca, miał obowiązek przewidywania ryzyka, jak twierdzi wielu obrońców banków? Jeżeli tak, to co powiedzieć o obowiązkach wykształconych i doświadczonych doradców kredytowych banków, wysokich rangą urzędników banków, prezesów i właścicieli banków? Przecież mają oni jeszcze w dodatku u siebie wyspecjalizowanych analityków do spraw zarządzania ryzykiem. To oni już tego obowiązku przewidzenia ryzyka nie mieli? Przecież to oni właśnie ten temat powinni znać i rozumieć najlepiej, a skoro tak to czy banki w ogóle powinny były oferować swoim konsumentom taki toksyczny produkt finansowy? Czy wobec tych faktów banki jeszcze zasługują na miano instytucji zaufania publicznego, jakimi obdarzaliśmy je do tej pory? Nie sądzę. Wszystko wskazuje na to, iż banki dziś przyjęły sobie za cel wyłącznie przechwytywanie pieniędzy swoich klientów dla swoich wyłącznie własnych korzyści.

Dla porównania wyobraźmy sobie sytuację chorego, który zgłasza się do innej instytucji zaufania publicznego - szpitala. Na wstępie spotyka lekarza, który mu mówi, iż w jego przypadku "potrzebny jest zabieg, który przeprowadzony będzie pod narkozą i wtedy dopiero lekarze zadecydują co dalej robić. A teraz proszę podpisać umowę, że Pan się na to zgadza. Jak Pan tego nie zrobi to szpital Panu nie będzie w stanie pomóc." Pacjent z zaufaniem podpisuje, po czym lekarz wycina mu nerkę, którą potem szpital sprzedaje na wolnym rynku z dużym dla siebie zyskiem. Czy na takich i temu podobnych zabiegach powinna się opierać działalność instytucji zaufania publicznego? Czy takie działanie uznalibyśmy za etyczne i legalne, bo przecież pacjent podpisał umowę? Chyba nie. Myślę, że konstruowanie a co za tym idzie stosowanie tego typu umów powinno być surowo zabronione.

Coś mi się zdaje, że popularne dotąd powiedzenie "Masz u mnie jak w banku", już teraz na wieki straci na aktualności.
~lolek
Już nie mogę słuchać ani patrzeć na tego oszołoma Pietraszkiewicza. Banki całe ryzyko próbują scedować na klientów i/lub budżet Państwa i taka jest prawda! ZBP nie szuka rozwiązania problemu tylko próbuje zabezpieczyć interesy banków. Oprócz tzw. "toksycznych" kredytów, stale dorzucają dodatkowe opłaty np.: nowe lub wyższe Już nie mogę słuchać ani patrzeć na tego oszołoma Pietraszkiewicza. Banki całe ryzyko próbują scedować na klientów i/lub budżet Państwa i taka jest prawda! ZBP nie szuka rozwiązania problemu tylko próbuje zabezpieczyć interesy banków. Oprócz tzw. "toksycznych" kredytów, stale dorzucają dodatkowe opłaty np.: nowe lub wyższe opłaty za konto/karty, dodatkowe ubezpieczenia itp. Oby w sądach ludzie zaczęli wygrywać z tymi naciągaczami / lichwiarzami. Natomiast propozycja ZBP związana z finansowaniem jakiegoś funduszu bankowego z budżetu ma na celu tylko i wyłącznie skłócenie społeczeństwa. Oczywiste i zrozumiałe jest to, że ktoś kto nie ma kredyty nie życzy sobie by z jego podatku finansować kredyt innej osoby. Należy powtórzyć - jako kredytobiorcy nie chcemy żadnej pomocy finansowej z budżetu!!! Potrzebne są tylko regulacje, rozwiązania prawne by ukrócić rozpasanie banków. Zgadza się, że padło i będzie padać dużo złych słów pod adresem banków, ale dziwicie się? Ludzie są sfrustrowani, na każdym kroku banki wykonują działania mające na celu wydojenie od ludzi dodatkowych pieniędzy, zamiast szukać rozwiązania, w którym "wilk będzie syty i owca cała".
~Depenent
Facet ma rację , trzeba spokojnie rozwiązać problem. Tam są moje oszcędności , proszę o tym drobiazgi pamiętać
~mkn
to lepiej przenieś do polskich banków spółdzielczych, albo bz wbk, ing bank śląski, pekao s.a. - nie umoczonych mocno w kredyty waloryzowane.
~rekin-inwestor
10 zmian w sektorze bankowym od zaraz

1. Likwidacja bankowego tytułu egzekucyjnego
2. Likwidacja zabezpieczeń w postaci weksli in blanco
3. Odpowiedzialności dłużnika do wysokości zabezpieczenia.
4. Zakaz reklamy i działań marketingowych opartych o „oprocentowanie nominalne”
5. Zakaz sprzedaży produktów ubezpieczeniowych
10 zmian w sektorze bankowym od zaraz

1. Likwidacja bankowego tytułu egzekucyjnego
2. Likwidacja zabezpieczeń w postaci weksli in blanco
3. Odpowiedzialności dłużnika do wysokości zabezpieczenia.
4. Zakaz reklamy i działań marketingowych opartych o „oprocentowanie nominalne”
5. Zakaz sprzedaży produktów ubezpieczeniowych na terenie oddziału bankowego.
6. Zakaz narzucania ubezpieczyciela i konkretnej polisy przy zabezpieczeniu wierzytelności.
7. Praktykę misselingu objąć kodeksem karnym oraz wysokimi karami pieniężnymi.
8. Zakazanie stosowania procedury wymuszania cross-sellingu (zakupów powiązanych) dla spełnienia warunków oferty ogłoszonej publicznie.
9. Obsługa kasowa w każdym oddziale lub bezpłatny bankomat i wpłatomat w oddziale.
10. Banki wprowadzające możliwość uruchomienia usługi zdalnie (elektronicznie) muszą dać również możliwość rezygnacji z tej samej usługi tym samym kanałem komunikacji.

http://www.inwestowanie.org.pl/i/2015/03/16/10-krokow-do-uzdrowienia-sektora-bankowego/

Powiązane: Życie z frankiem

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki