System emerytalny to dobro społeczne, które często mylnie jest utożsamiane ze wszystkimi działaniami Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. ZUS zarządza kilkoma funduszami i tylko część "naszego klina podatkowego" odkładana jest na emerytury.


ZUS jako instytucja zarządza Funduszem Ubezpieczeń Społecznych, Funduszem Rentowym czy też Funduszem Wypadkowym. Niezwykle często wydaje się nam, że składka na ubezpieczenie zdrowotne również trafia do ZUS-u. W związku z tym mamy przeświadczenie, że przy zarobkach wynoszących 3 tys. zł brutto cała różnica pomiędzy kwotą netto (2157 zł), a całkowitym kosztem pracodawcy (3622 zł), który wynosi 1465 zł, trafia do systemu emerytalnego.
W rzeczywistości przy zarobkach w wysokości 3 tys. zł brutto składka na przyszłą emeryturę wynosi 585 zł miesięcznie. Pozostała część klina podatkowego to zaliczka na podatek dochodowy (199 zł), ubezpieczenie zdrowotne (232 zł), ubezpieczenie rentowe (240 zł), ubezpieczenie chorobowe (73,5 zł), fundusz pracy (75,5 zł), ubezpieczenie wypadkowe (57 zł) i fundusz gwarantowanych świadczeń pracowniczych (3 zł).
ReklamaOszczędności trzeba chronić
Odkładając co miesiąc przez 40 lat równowartość 585 zł, przy założeniu, że wartość oprocentowania będzie równa prognozowanemu średniemu wzrostowi gospodarczemu, uzbieramy kapitał o wartości blisko 500 tys. zł. Kłopot w tym, że procent składany działać będzie tylko wtedy, gdy gospodarka będzie rosnąć nieprzerwanie, a to nie jest takie oczywiste. Za procentami musi iść rozwój realnej gospodarki, same procenty są "wirtualnym oszustwem, formą zapisu księgowego". Wolnorynkowy populizm kapitałowy prawie nie różni się od populizmu socjalistycznego.
Na skutek ciągłych zmian politycznych i ekonomicznych nie ma pewnego sposobu inwestycji na zasadzie „raz wybieram i mam spokój na 40 lat”. Nie w tym regionie Europy, nie w kraju na takim poziomie rozwoju jak Polska. Oszczędności zwyczajnie trzeba ciągle chronić, lokować w różnych miejscach, czasem ryzykować, a czasem od ryzyka się powstrzymywać. Raz coś stracimy, raz coś zyskamy – ważne, by na jeden krok do tyłu zawsze starać się robić dwa do przodu. Dzisiaj bezpieczny jest ZUS, ale za 15 lat może to być zupełnie inna instytucja, zupełnie inaczej działająca. To, jak głosujemy w wyborach, też ma znaczenie, bo warto wybierać tych reprezentantów, którzy mają poszanowanie nie tylko do pracy (czasem bezmyślnej), ale też jej owoców.
ZUS to nie tylko emerytury
Poważna dyskusja o wysokości przyszłych emerytur wymaga wyraźnego oddzielenia łącznej wartości składek do ZUS-u od tego, co faktycznie odkładamy na przyszłe świadczenia emerytalne. Zmorą ZUS-u jest fakt, że jest on utożsamiany z głównym poborcą podatkowym, bo przeciętny pracownik na konta właśnie tej instytucji wpłaca o wiele więcej, niż zabiera mu fiskus. To rzutuje na negatywne postrzeganie Zakładu, który pomimo fatalnej opinii w mediach – jest stosunkowo tani (odpis na działalność zakładu stanowi tylko 2% środków, którymi zarządza), ponadto wypłaca świadczenia w terminie oraz realizuje wiele innych zadań, o których przeciętny obywatel nie ma pojęcia, np. kontroluje zasadność zwolnień lekarskich (i słusznie).
Czy wielkość składek na pozostałe fundusze ma swoje uzasadnienie – trudno powiedzieć. O ile składka rentowa i chorobowa jest formą ubezpieczenia, o tyle coraz trudniej uzasadnić istnienie składki na fundusz pracy, która jest relatywnie bardzo wysoka, ale środki zgromadzone w tym funduszu (ok. 10 mld zł rocznie) wydawane są na niskiej efektywności programy wsparcia bezrobotnych. To samo dotyczy funduszu gwarantowanych świadczeń pracowniczych, który od dobrych kilku lat akumuluje znacznie więcej środków niż wydaje na wsparcie pracowników w potrzebie.
Bankructwo ZUS-u to bankructwo państwa
Kolejna kwestia, która stanowi fundament rozważań na temat systemu emerytalnego, to wyraźne podkreślenie, że ZUS jest instytucją, która bez większego problemu mogłaby być włączona do pierwotnego systemu finansów publicznych, a co za tym idzie – pytanie o możliwość bankructwa ZUS-u jest tożsame z pytaniem o możliwość bankructwa państwa, które rozumieć należy jako niezdolność finansów publicznych do realizowania zadań wynikających z przepisów prawa stanowionego przez ustawodawcę wybieranego przez obywateli.
Przeczytaj także
Innymi słowy, to od ustawodawcy, a nie od ZUS-u, zależy, jaka będzie kondycja finansów publicznych, w jakim stopniu nas zadłuży oraz jak będzie wyglądać system emerytalny w przyszłości. Na bardzo złe prognozy demograficzne należy patrzeć z przymrużeniem oka, bo to, co dzisiaj bierzemy za pewne, jutro może być nieaktualne, m.in. na skutek mody, wprowadzenia korzystnego prawa wspierającego posiadanie dzieci, napływu imigrantów czy innych czynników, które w tej chwili są marginalizowane, ale mogą mieć kolosalne znaczenie w przyszłości.
System emerytalny oparty na bieżącym wypłacaniu świadczeń ze składek wpłacanych przez pracujących obywateli uzależniony jest od korzystnego stosunku liczby biorców świadczeń od płatników składek. To jeden z najważniejszych czynników, ale nie jedyny. Istotny jest również rozwój gospodarczy kraju, a co za tym idzie – wysokość naszych wynagrodzeń, zdolność państwa do pozyskiwaniu dochodów podatkowych pochodzących nie tylko od krajowych inwestorów, ale też majątku pracującego poza naszymi granicami, itp.
Składki emerytalne będą rosły
Prawdopodobnie składki emerytalne będą rosły, ale rosnąć też będzie dotacja z budżetu państwa do systemu, dlatego tak ważne jest znalezienie punktu równowagi w dochodach i wydatkach państwa. Warto też pamiętać, że liczba świadczeniobiorców (obecnie ok. 7 mln), ubezpieczonych (16 mln) i wartość budżetu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych jest przewidywalna, co zawsze daje ustawodawcy niezbędny czas do znalezienia źródła finansowania łatwych do prognozowania niedoborów.
Chociaż dzisiaj składka emerytalna wydaje się bardzo wysoka, to raczej odczucie niesprawiedliwości związanej z klinem podatkowym wynika z niskiej kwoty netto pracowników, która pozostaje im po opłaceniu wszystkich składek. Prawdopodobnie obywatele w mniejszym stopniu narzekaliby na system ubezpieczeń społecznych, gdyby zwyczajnie ich płace netto były wyższe – na zasadzie – podatek może wynieść nawet 70%, byle z pozostałych 30% dało się żyć, a usługi publiczne były na poziomie gwarantującym spokojne życie.
Rację mają osoby, które przewidują, że wiek emerytalny będzie rósł. Będzie on wydłużany wraz ze wzrostem przeciętnej długości życia. Tak niestety musi być, ale to wcale nie oznacza, że nie zmieni się postrzeganie pracy jako nie tylko ważnego źródła dochodu, ale również spełnianie istotnej roli w życiu społecznym – starsi pracownicy, z olbrzymim doświadczeniem i wiedzą, żyjący w zdrowiu dzięki rozwojowi medycyny i prowadzeniu zdrowszego trybu życia, po prostu będą pożądanym aktywem na rynku pracy, w instytucjach publicznych, itp.
Obecne problemy systemu wynikają z faktu, że mamy dziesiątki tysięcy emerytów, którzy przepracowali od 25 do 30 lat, a drugie tyle pobiera świadczenia nieproporcjonalnie wysokie wobec składek, które wpłacili. Nie wolno też zapominać, że pobłażliwość ustawodawcy wobec wielu grup zawodowych generuje wielomiliardowe koszty systemu emerytalnego, które nie znajdują pokrycia w rzeczywistych społecznych skutkach wystąpienia braku tych uprawnień. Mowa m.in. o policjantach, pracownikach wymiaru sprawiedliwości, górnikach czy nauczycielach.
Gospodarka ciągle ewoluuje. Podobnie społeczeństwo. Jeszcze 10 lat temu trudno było przewidzieć, że prawie każdy będzie posiadał smartfona z dostępem do bezprzewodowego internetu. Rozwój cywilizacji idzie w kierunku odciążenia człowieka od prac niebezpiecznych dla jego zdrowia – już dzisiaj realizowany jest projekt inteligentnej kopalni, czyli kopalni bez górników na przodku. Być może za 20 lat, na skutek postępu technologicznego i ciągłego rozwoju gospodarczego, większość prognozowanych dzisiaj problemów systemu emerytalnego po prostu będzie nieaktualna. Mogą pojawić się nowe, ale człowiek jako istota kreatywna raczej sobie z nimi poradzi.
Kontra: Emerytura od państwa to przeżytek
Dyskusja o systemie emerytalnym jest płytka niczym sierpniowy stan Wisły i nie porusza zasadniczych kwestii. Czym tak właściwie jest emerytura? Kto ma ją otrzymywać, a kto finansować? Czy zasiłki dla starszych ludzi powinny być niższe czy wyższe niż teraz?
Śmierć może cię spotkać w każdej chwili i nie masz na to istotnego wpływu. Ale średnia liczona dla populacji Polski pozwala określić pewien punkt odniesienia. Od upadku komuny mocno wzrosły nasze szanse na osiągnięcie sędziwego wieku.
Średnia dalsza długość trwania życia 30-latka wydłużyła się z 38,64 lat w roku 1991 do 44,25 lat w roku 2013. W przypadku 60-latka wzrosła z 15,12 do 18,73 lat.
Mężczyznę, który dożyje 67 lat, czeka średnio jeszcze 14,28 lat życia. W przypadku kobiet jest to ponad 18 lat. Oczywiście to tylko średnia: wyzionąć ducha możesz równie dobrze dzień przed albo dzień po ostatnim dniu w robocie. Lecz jeśli nie dotknie nas jakiś kataklizm, to znaczna część populacji po osiągnięciu podwyższonego wieku emerytalnego będzie miała przed sobą perspektywę 15-20 lat życia. I raczej nie powinna liczyć na ZUS.