Ponad 100 tysięcy miejsc pracy, minimalna pensja, dwa lata pewnego zatrudnienia i umowa o pracę. Oto rządowy pomysł na walkę z bezrobociem młodych i wykształconych Polaków wart 3 mld złotych.


Od 1 stycznia 2016 roku rusza program „Praca dla młodych”, w ramach którego firmy będą mogły zatrudnić na koszt państwa absolwentów szkół, którzy nie ukończyli 30 roku życia. Na realizację tego projektu przeznaczono 3 mld złotych, pochodzących z Funduszu Pracy.
- Wyliczenia podają, że 40 proc. środków wróci do budżetu w postaci podatków. Zatem faktyczny koszt realizacji programu to 1,6 mld złotych – dla Bankier.pl wyjaśnia poseł Dariusz Dziadzio, wnioskodawca projektu.
W pierwszej kolejności będą brani pod uwagę kandydaci podejmujący pierwszą pracę w życiu. Na pewno mogą oni liczyć na 2 lata zatrudnienia na pełny etat oraz pensję na poziomie płacy minimalnej. W przyszłym roku płaca minimalna wzrośnie o 100 zł. Pracodawca, o ile zechce, będzie mógł zwiększyć wynagrodzenie pracownika, jednak wydatki z tym związane będzie musiał pokryć na własną rękę.
Zdaniem Dariusza Dziadzio nie trzeba się obawiać fali zwolnień. W ustawie zawarte jest zabezpieczenie polegające na wyeliminowaniu pracodawców, którzy w ciągu 6 miesięcy wstecz od złożenia wniosku zredukowali etaty. Zatem pracodawca, który najpierw zwolni pracownika, a potem będzie starał się ponowne zatrudnienie w ramach programu, straci prawo do refundacji kosztów.
Jak już wyjaśniono wyżej, pracownik będzie miał zapewniony etat przez 2 lata. Przez pierwszych 12 miesięcy wydatki związane z zatrudnieniem pokrywa państwo, natomiast przez kolejne 12 miesięcy pracownika musi utrzymać pracodawca. Co w sytuacji, kiedy osoba nie sprawdzi się na stanowisku lub dopuści się przewinienia podchodzącego pod tzw. dyscyplinarkę? W takich okolicznościach pożegnanie się z pracownikiem będzie możliwe, ale na jego miejsce urząd pracy skieruje kogoś innego. Odrzucenie propozycji będzie jednoznaczne z zerwaniem umowy i koniecznością zwrotu całej refundacji.
Kto na tym skorzysta?
W mojej opinii tylko wielkie firmy i korporacje, które i tak miały w planach zwiększyć zatrudnienie. W ich przypadku dofinansowanie jest korzystne, bo liczy się efekt skali – zatrudniając 200 nowych pracowników do pracy przy taśmie lub w call center, ryzyko zwrotu dotacji za część zwolnionych lub tych, którzy odeszli z innych przyczyn, będzie mniejsze niż korzyści jakie mogą uzyskać w ramach wsparcia. Ponadto ich plany rozwoju przedsiębiorstw zwykle opracowywane są na co najmniej 3 lata do przodu, zatem wiedzą dokładnie ile skorzystają, a ile ewentualnie mogą stracić. W ten oto sposób po raz kolejny raczej powinniśmy mówić o bezpośrednim transferze publicznych środków na konta firm, które tej pomocy nie potrzebują, niż o rzeczywistej promocji zatrudnienia młodych.
Środki na wsparcie młodych na rynku pracy zostaną rozdzielone pomiędzy poszczególne województwa. Wysokość kwoty, jaka przypadnie na konkretny PUP, będzie zależała m.in. od liczby zarejestrowanych bezrobotnych na 30 września 2015 roku. GUS opublikuje te dane pod koniec października.
Fundusze będą miały również charakter ruchomy, czyli będzie można je przesuwać między urzędami pracy ze względu na zainteresowanie programem.
Walka z bezrobociem młodych
Zgodnie z danymi publikowanymi przez GUS, bezrobocie w Polsce ma tendencję spadkową. W styczniu stopa bezrobocia wynosiła 12 proc., natomiast w sierpniu spadła do poziomu 10 proc. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zapewnia, że jednocyfrowe bezrobocie jest na horyzoncie.
Brak jest jednak dokładnych danych dotyczących grupy ludzi bezrobotnych do 30. roku życia. W projekcie ustawy nowelizującej Ustawę o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy posłowie powołali się na dane dotyczące grupy osób do 25. roku życia. Swoją decyzję argumentują tym, że grupa ludzi młodych najchętniej ze wszystkich bezrobotnych korzysta z ofert dostępnych w urzędach pracy. Największym zainteresowaniem cieszą się staże u pracodawcy oraz szkolenia. Młodzi również chętnie otwierają działalność gospodarczą w ramach refundacji kosztów zatrudnienia bezrobotnego.
Jak czytamy w uzasadnieniu wniosku: nie chodzi jednak, by osoby młode podejmowały jakąkolwiek pracę, lecz by to była praca, która aktualnie da im możliwość godnego życia i rozwoju, jak również w razie konieczności korzystania w pełnym zakresie z nieodpłatnych świadczeń opieki zdrowotnej, zaś w perspektywie umożliwiła nabycie świadczeń emerytalnych. Dlatego rząd chce zapewnić młodym absolwentom 100 tys. miejsc pracy z minimalnym wynagrodzeniem na start.
Zdaniem Bogdana Grzybowskiego, dyrektora polityki społecznej w OPZZ, wszystkie formy wsparcia młodych ludzi na rynku pracy są dobrym rozwiązaniem. Szczególną uwagę zwraca na zbyt wysokie bezrobocie w Polsce. – Mamy obecnie 1,6 mln osób zarejestrowanych w PUP-ach, ale również aż pół mln niezarejestrowanych, o czym się oficjalnie nie mówi. Trzeba wziąć też pod uwagę 2,5 mln polskich emigrantów, co łącznie daje nam 4 mln potrzebnych miejsc pracy. Aby załatać tę dziurę na rynku pracy, potrzebujemy 20 lat – mówi. – W Polsce jest trudno znaleźć dobrą pracę, to jak wygrać w lotto. Ludzie pracują za psie pieniądze lub co gorsza odrabiają staże, po których nie mają gwarancji zatrudnienia, dlatego popieram wszystkie inicjatywy związane z aktywizacją ludzi młodych. Sądzę, że edukację ludzi w kierunku jak tej pracy szukać należałoby rozpocząć na etapie gimnazjum – kończy.