Coś się zacięło na trzy miesiące przed bankructwem banku Lehman Brothers. Wynagrodzenia w Polsce, które w czasie kredytowego boomu rosły po 10% rocznie, nagle stanęły w miejscu. W czerwcu 2008 roku Główny Urząd Statystyczny podawał, że średnie wynagrodzenie w przedsiębiorstwach zatrudniających ponad 9 osób (kategoria ta obejmuje tylko 1/3 ogółu pracujących!) wynosiło 3.215 złotych. Od tego czasu urosło o 565 złotych, ale to wzrost (17,6%) tylko w kategoriach nominalnych. Po uwzględnieniu nawet oficjalnej inflacji CPI (czyli wzrostu cen dóbr konsumpcyjnych) realny wzrost płac w ciągu 4,5 roku wyniósł zaledwie 2,4%, mieszcząc się w granicach błędu statystycznego.
Od czterech lat tylko siedem razy zdarzyło się, aby realny wzrost wynagrodzeń przekroczył 2%. W czterech przypadkach dotyczyło to grudnia lub stycznia, gdy przesunięcia w wypłacie premii i bonusów świątecznych zniekształcały statystykę. Po trzech latach stagnacji płac realne wynagrodzenia w Polsce zaczęły spadać.
| »Polski rynek pracy jak w Hiszpanii i Portugalii |
Przez ostatnie 13 miesięcy tylko dwa razy zdarzyło się (w tym raz w niereprezentatywnym grudniu), aby wzrost przeciętnego wynagrodzenia był wyższy od inflacji. Oznacza to tyle, że większość pracujących Polaków z miesiąca na miesiąc może sobie pozwolić na coraz mniejszą ilość dóbr konsumpcyjnych.
Zarabiasz tyle, na ile złota cię stać
Przytoczone powyżej fakty odnoszą się do zarobków podanych w polskiej walucie. Czyli w papierowym pieniądzu, którego wartość nieustannie eroduje inflacja. Sytuacja przedstawia się jeszcze gorzej, gdy nasze pensje wyrazimy w złocie. Jeszcze cztery lata temu za równowartość „średniej krajowej” można było nabyć ok. 50 gram złota.
Później było już tylko gorzej. Fala dodrukowanych dolarów, euro, funtów, franków i jenów zalała rynki finansowe, niemal trzykrotnie podnosząc cenę złota. W rezultacie realna siła nabywcza dochodów polskiego pracownika zmniejszyła się aż o 57% i obecnie wynosi zaledwie 21,75 gram złota. To bezpośredni koszt ratowania przed bankructwem gigantów globalnej bankowości i transferu bogactwa od pracowników najemnych do kieszeni nafciarzy, bankierów i finansistów.
![]() | »Jaką pensję jesteś w stanie udźwignąć |
Kontynuacja obecnej polityki pieniężnej przez największe banki centralne świata nie pozwala na optymizm. Jeśli do tego dołożyć rosnące obciążenia podatkowe w Polsce, to trend na najbliższe kwartały – a może i lata – jest skrajnie negatywny. Realna wartość wynagrodzeń raczej nieprędko zacznie rosnąć, za to o wyższe ceny złota możemy być spokojni.
W rezultacie za przeciętną polską płacę będzie można kupić coraz mniej metalu od lat uznawanego za najlepszy długoterminowy środek tezauryzacji majątku i aktywo pozwalające zachować siłę nabywczą oszczędności. Cena złota jest także rynkowym miernikiem faktycznej inflacji i w tym ujęciu mieszkańcy „zielonej wyspy” stają się coraz biedniejsi.
Krzysztof Kolany
Główny analityk Bankier.pl


























































