O ochronę polskich upraw tytoniu i sprzeciw polskich władz wobec rekomendacji Światowej Organizacji Zdrowia w tym zakresie apelowali protestujący w poniedziałek w Warszawie plantatorzy tytoniu. Ich zdaniem przyjęcie propozycji WHO może oznaczać koniec polskich upraw tytoniu.


W poniedziałek w Warszawie przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów zebrała się - jak informowali ze sceny organizatorzy - grupa ok. 600 osób, głównie przedstawicieli plantatorów tytoniu, którzy ostrzegali przed potencjalnymi następstwami rekomendacji Światowej Organizacji Zdrowia w sprawie upraw tytoniu.
- Chodzi o pomysł WHO dot. wygaszania upraw, likwidacji miejsc pracy, uderzenia w gospodarkę suwerennego kraju, czyli Polski. Komisja Europejska niestety (...) przyklaskuje tym wszystkim pomysłom, a my się sprzeciwiamy - powiedział PAP jeden z organizatorów protestu, przedstawiciel Polskiego Związku Plantatorów Tytoniu, Przemysław Noworyta. Według niego, w miejsce polskiego tytoniu „przyjdzie import z takich krajów jak Indie”, gdzie jakość upraw jest niższa.
Jak przekazał, postulatem protestujących jest, by Polska sprzeciwiła się i zareagowała na „mało mądre pomysły Światowej Organizacji Zdrowia”. Według niego, choć WHO może jedynie przyjąć rekomendacje, to „znając podejście Komisji Europejskiej, one szybko staną się obowiązującym prawem”.
Protestujący pod KPRM przyszli z wuwuzelami, syrenami ręcznymi, gwizdkami oraz polskimi flagami. Nie zabrakło również licznych transparentów, np. „WHO samo zło”, „Ministerstwo Zdrowia puszcza wieś z dymem!”, „Komisja Europejska zabija polskie rolnictwo!”, „Tytoń daje nam chleb, nie dym” oraz „Unia pali naszą przyszłość”.
Delegacja protestujących złożyła w kancelarii premiera petycję, której treść od organizatorów protestu otrzymała PAP. Dotyczy ona planowanego na 17 - 22 listopada br. posiedzenia Konferencji Stron Ramowej Konwencji WHO z 2003 roku o ograniczeniu używania tytoniu. UE ma zatwierdzić swoje stanowisko w tej sprawie 5 listopada. Protestujący chcą, by zawierało ono sprzeciw Polski. Apelują również, by w spotkaniu w Genewie uczestniczył przedstawiciel resortu rolnictwa, który mógłby bronić interesów polskich plantatorów.
Postulują także, by ostateczne stanowisko naszego kraju jednoznacznie sprzeciwiało się poparciu m.in. dokumentu WHO dot. zakończenia rządowego wsparcia dla rolników uprawiających tytoń. Ich zdaniem takie wygaszenie doprowadzi do stopniowego zamykania produkcji.
Dodatkowo plantatorzy wyrażają sprzeciw tzw. dyrektywie akcyzowej KE opublikowanej w połowie czerwca tego roku. Zakłada ona, że surowy tytoń dostarczony do punktów pierwszego przetworzenia ma być traktowany jak gotowy wyrób akcyzowy. „Praktycznym skutkiem takiej zmiany będzie bankructwo polskiego sektora upraw i przetwórstwa tytoniu, jako że podmioty zajmujące się tą działalnością zostaną zobowiązane do niemożliwego, tj. do złożenia kilkuset milionowych zabezpieczeń akcyzowych, a więc zabezpieczeń na poziomie ok. 60-krotnie wyższym niż dotychczas” - przekonują protestujący w petycji.
Jak przekazali, dwóch największych krajowych przetwórców tytoniu ma deklarować, że w miejsce dotychczasowych zabezpieczeń wynoszących ok. 5-7 mln zł, będą musieli wyłożyć ok. 300 mln zł. „Jest to po prostu niemożliwe” - uważają plantatorzy.
Petycje podpisali przedstawiciele siedmiu organizacji zrzeszających plantatorów tytoniu, m.in. Polski Związek Plantatorów Tytoniu, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Tytoniu oraz Ruch Młodych Plantatorów Tytoniu.
Minister rolnictwa Stefan Krajewski w piątek zapewnił, że resort „walczy o przyszłość polskich plantatorów tytoniu”. - Dyrektywy unijne i prace, które prowadzi Światowa Organizacja Zdrowia nie mogą nam zamknąć produkcji tytoniu. Mamy w Polsce 3 tys. plantatorów, 9 tys. hektarów (upraw) i 22 tys. ton (surowca), które są przetwarzane i jesteśmy jednym z większych eksporterów tytoniu. Rozumiemy kwestie zdrowotne, ale musimy też zrozumieć potrzeby plantatorów. Uczestniczymy w rozmowach, które toczą się w Brukseli - zaznaczył. (PAP)
jls/ malk/


























































