Prawdopodobnie od 1 lipca czeka nas dalszy spadek atrakcyjności detalicznych obligacji skarbowych. To pokłosie majowej decyzji Rady Polityki Pieniężnej, która zaostrzyła represję finansową w Polsce.


28 maja RPP ścięła stopy procentowe praktycznie do zera, sprowadzając stopę referencyjną Narodowego Banku Polskiego do zaledwie 0,10%.
Ale zanim to nastąpiło, 3 dni wcześniej Ministerstwo Finansów ogłosiło listy emisyjne czerwcowej serii detalicznych obligacji skarbowych. A w nich oferta tych papierów pozostała taka sama jak w maju, gdy podstawowa stopa procentowa wynosiła 0,50%.
Można się zatem spodziewać, że w lipcowej ofercie parametry detalicznych obligacji skarbowych ulegną pogorszeniu. I nie będzie to winą resortu finansów. Tylko Rady Polityki Pieniężnej, która ponownie postanowiła uderzyć w oszczędności Polaków, sprowadzając oprocentowanie złotego znacząco poniżej inflacji CPI. Minister finansów będzie więc musiał dostosować ofertę detaliczną do warunków panującym na rynku finansowym sterowanym komendami Rady.
Zobacz także
Represja finansowa w Polsce
A tam nie jest wesoło. Według stanu z 5 czerwca rentowność 2-miesięcznych bonów skarbowych wynosiła zaledwie 0,25%. Obligacje 2-letnie oferowały raptem 0,21% rocznego dochodu. W przypadku 3-letnich było to 0,35%, 5-letnich niespełna 0,80%, a 10-letnich 1,40%. I to do tych wartości Ministerstwo Finansów będzie musiało dostosować lipcową ofertę obligacji dla ludności.
Rzecz jasna istnieje szansa, że resort dorzuci kilka punktów bazowych ponad stawki rynkowe. Ale nie warto oczekiwać, że będzie to zbyt dużo. Dla porównania, w aktualnej ofercie obowiązującej do końca czerwca obligacje 3-miesięczne płacą 0,50%, 2-letnie 1,00%, a trzyletnie 1,10%. Indeksowane inflacją CPI papiery 4-letnie w pierwszym roku przynoszą 1,30% odsetek, a 10-letnie 1,70%. Zatem na największą redukcję odsetek narażone są obligacje 2-, 3- i 4-letnie, których obecne oprocentowanie bardzo wyraźnie przewyższa obecne stawki z rynku międzybankowego.
Inwestycyjny hit utracił swój powab
Istniejąca od lat oferta detalicznych obligacji skarbowych długo pozostawała niszowa, ale po wzroście inflacji cenowej w otoczeniu rekordowo niskich stóp procentowych mocno zyskała na popularności, ponieważ dawała przynajmniej cień szansy na uratowanie oszczędności przed spadkiem siły nabywczej pieniądza.
W kwietniu 2020 roku padł absolutny rekord – Polacy kupili detaliczne papiery skarbowe za prawie 5,5 mld złotych. Popyt był tak silny, że Ministerstwo Finansów zdecydowało się znacząco zwiększyć emisję. Ten kwietniowy zryw po obligacje Skarbu Państwa był pochodną podobnego zjawiska, jakie obserwujemy obecnie.
Wynikał on z tego, że kwietniowa oferta bazowała na „starych” stopach procentowych w NBP i nie brała pod uwagę marcowej i kwietniowej obniżki (łącznie z 1,50% do 0,50%). Zmiana ta została uwzględniona dopiero w ofercie majowej. Dlatego też w ostatnich dniach kwietnia Polacy wręcz rzucili się na papiery 4-letnie, aby „zaklepać” sobie przedkryzysowe odsetki na kolejne lata.
Przeczytaj także
Teraz sytuacja zapewne się powtórzy, choć raczej nie na tak wielką skalę. Po pierwsze, kto miał kupić papiery skarbowe, pewnie zrobił to już w kwietniu. A po drugie, bo obniżka oprocentowania w lipcowej ofercie zapewne będzie mniejsza niż w majowej. Jednak jeśli ktoś chce sobie zabezpieczyć na następne lata odsetki wyraźnie wyższe od rynkowych, to ma taką możliwość jeszcze do końca maja.
Obligacje już nie chronią przed inflacją
Proszę nie traktować niniejszego artykułu jako zachęty do zakupu obligacji skarbowych. Trzeba przy tym dodać, że odsetki w wysokości 1-2% najprawdopodobniej okażą się niższe od przyszłej inflacji CPI. Zwłaszcza jeśli uwzględni się potrącenie od nich 19-procenowego podatku Belki. Zresztą przy wysokiej inflacji (od 3% w górę) nawet „antyinflacyjne” obligacje 4-letnie nie ochronią realnej wartości kapitału.
Dodajmy też, że już w majowej ofercie MF obniżyło marżę w przypadku papierów, których oprocentowanie indeksowane jest inflacją. Obniżenie marży o 50 pb. (odpowiednio z 1,25% do 0,75% w przypadku 4-latek i z 1,50% do 1,00% w przypadku 10-latek) w mojej ocenie sprawiło, że detaliczne obligacje skarbowe przestały chronić przed inflacją. A to za sprawą podatku Belki, który nawet przy umiarkowanie wysokiej inflacji będzie „zżerał” całą ponadinflacyjną marżę.
Ale dla osób nietolerujących ryzyka nominalnej utraty kapitału, obecna oferta Ministerstwa Finansów i tak prezentuje się lepiej od zdecydowanej większości lokat bankowych. Choć zarówno w banku, jak i na papierach skarbowych prawdopodobnie czeka nas realna (czyli po uwzględnieniu inflacji) strata, to w przypadku obligacji skarbowych będzie ona mniejsza. Jak to mawiają Amerykanie – jest to wybór najmniej brudnej koszuli.


























































