Mimo wprowadzenia w 2008 roku dyrektywy unijnej mówiącej o maksymalnym czasie pracy lekarzy, która miała ochronić pacjentów przed skutkami przemęczenia pracowników służby zdrowia, lekarze nadal pracują ponad swoje siły. Dlaczego? Zasadniczo z dwóch powodów – nierentownych szpitali i niezadowalających wynagrodzeń.
Na początku sierpnia bieżącego roku media obiegła informacja o śmierci 44-letniej anestezjolog, która zmarła, pełniąc czwartą dobę dyżuru.
Wydarzenie to stało się przyczynkiem do rozmów na temat sytuacji lekarzy nie tyle pod kątem wynagrodzeń, co regulacji ich czasu pracy.


Lekarze na kontraktach
Wspomniana unijna dyrektywa wprowadziła zmiany do zapisów umowy o pracę podpisywanej przez lekarza. Po jej ustanowieniu pracownicy służby zdrowia nie mogą pracować dłużej niż 7 godzin i 35 minut na dobę oraz nie dłużej niż 37 godzin i 55 minut w tygodniu. Celem przepisów wprowadzonych w 2008 roku miała być ochrona pacjentów przed negatywnymi skutkami pracy lekarzy ponad siły.
Jednak wielu lekarzy korzysta z dozwolonej klauzuli opt-out, która pozwala pracownikowi wykonywać swoje zadania przez 48 do maksymalnie 72 godzin w tygodniu.
– Dyrektywa unijna mówi o celu takiej regulacji, a nie o formalnych zasadach i szczegółach technicznych jej stosowania. W przypadku lekarzy ten cel w Polsce nie jest realizowany – komentuje dla portalu Rynek Zdrowia Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia.
Remedium na unijną dyrektywę jest możliwość zawarcia ze szpitalem umowy cywilnoprawnej lub świadczenia usług w ramach samozatrudnienia. Według Kozierkiewicza jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest wprowadzanie wyśrubowanych wymogów dotyczących obsady lekarskiej w szpitalach, co kreuje wysokie koszty działania takich placówek.
Sytuacja w szpitalach spółki „Centrum Dializa”
Po wydarzeniach mających miejsce na początku sierpnia, Państwowa Inspekcja Pracy przyjrzała się, jak przestrzegane są przepisy kodeksu pracy i zagadnień BHP. W kontrolowanych szpitalach w Białogradzie, Pszczynie, Opatowie i Łasku stwierdzono liczne nieprawidłowości, które dotyczyły:
- zawierania umów cywilnoprawnych w miejsce umów o pracę,
- naruszania przepisów w kwestii wypowiadania umów i pracę,
- niewłaściwego prowadzenia dokumentacji medycznej,
- wymuszaniu na pracownikach pracy poza określonym w umowie czasem.
"W zakresie czasu pracy uchybienia polegały m.in. na dwukrotnym wykonywaniu pracy w tej samej dobie pracowniczej przez techników RTG. Zobowiązywano pracowników (techników RTG czy pielęgniarki bloku operacyjnego) do pozostawania poza normalnymi godzinami pracy, w gotowości do wykonywania pracy wynikającej z umowy o pracę w ramach dyżuru. Lekarze świadczyli pracę i pełnili dyżury medyczne nieprzerwanie przez 31 godzin 35 minut, 54 godziny 35 minut, a nawet 79 godzin 35 minut bez wymaganego odpoczynku" – informuje PIP.
Ponadto wykazano, że lekarze „kontraktowi” pracowali nieprzerwanie przez 24 godziny, 48 godzin czy 72 godziny, a nawet w niektórych przypadkach przez 96 godzin.
Zarobki na umowie o pracę a na kontrakcie
Jak się okazuje, to nie tylko naciski ze strony szpitali powodują, że lekarze wolą pracować w służbie zdrowia na kontraktach. Ministerstwo Zdrowia opublikowało dane, z których wynika, że bardziej opłacalna jest właśnie taka forma zatrudnienia.
W marcu 2012 roku średnie wynagrodzenie brutto ordynatora lub zastępcy ordynatora zatrudnionego na podstawie umowy o pracę wynosiło 10 681 złotych, natomiast na tym samym stanowisku lekarz będący na kontrakcie otrzymywał już 12 967 złotych. Dysproporcje, jak informuje portal Nowoczesna Klinika, rosną w wynagrodzeniach lekarzy z I i II stopniem specjalizacji. Pracownicy służby zdrowia w pierwszym przypadku zarabiali średnio 6,5 tys. złotych miesięcznie na umowie o pracę, a 9 256 złotych na kontrakcie. Lekarze II specjalizacji zatrudnieni w oparciu o przepisy kodeksu pracy otrzymywali 7 502 zł brutto, natomiast ich koledzy z kontraktem już 10 016 złotych brutto.
Niezadowalające zarobki i prawo ograniczające czas pracy lekarzy wpływają na to, że coraz częściej pracownicy służby zdrowia rezygnują z umów o pracę. Jednak równie często zawieranie kontraktów jest wynikiem polityki szpitali, które starają się wyrównać zapotrzebowania kadrowe narzucone przez Ministerstwo Zdrowia i NFZ.